[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Niestety, tak.
 Kiedy chcecie się tam dostać?
 Zależy to po części od tego, kiedy będą gotowi żołnierze Luke a. Może byś
to sprawdził?
 Dobrze. Jednak nadal uważam, że popełniasz błąd, udając się w takie miej-
sce z tymi ludzmi.
 Potrzebny mi ktoś, kto potrafi pomóc, a kości właściwie zostały już rzucone
 odpowiedziałem.
83
Ghost zbiegł się do punktu, mrugnął i zgasł.
Wciągnąłem powietrze, zmieniłem zdanie co do westchnienia i ruszyłem do
najbliższych drzwi mojego apartamentu, już niedaleko od miejsca, gdzie stałem.
Sięgałem do klamki, kiedy poczułem wibrację atutowego kontaktu. Coral?
Otworzyłem umysł. Po raz drugi zjawił się przede mną Mandor.
 Wszystko w porządku?  spytał od razu.  Rozłączono nas w tak nie-
zwykły sposób. . .
 Nic mi nie jest  zapewniłem.  Rozłączono nas w sposób, jaki trafia się
raz na całe życie. Nie ma powodów do niepokoju.
 JesteÅ› chyba trochÄ™ zdenerwowany.
 To dlatego, że przejście z dołu na piętro trwa strasznie długo, kiedy usiłują
w tym przeszkodzić wszystkie moce wszechświata.
 Nie rozumiem.
 Miałem ciężki dzień  mruknąłem.  Zobaczymy się pózniej.
 Chciałem pogadać o tych sztormach, o nowym Wzorcu i. . .
 Pózniej. Czekam na rozmowę.
 Przepraszam. Nie ma pośpiechu. Odezwę się jeszcze.
Przerwał kontakt, a ja sięgnąłem do zamka. Zastanawiałem się, czy rozwią-
załbym problemy swoich znajomych, gdybym przerobił Ghosta na automatyczną
sekretarkÄ™.
Rozdział 7
Powiesiłem płaszcz na Jasrze, a pas z mieczem na filarze łóżka. Wyczyściłem
buty, umyłem ręce i twarz, wyszukałem ozdobną koszulę barwy kości słoniowej
 marszczoną, z żabotem i brokatami. Włożyłem ją do szarych spodni. Potem
odkurzyłem ciemnofioletowy żakiet. Kiedyś rzuciłem na niego czar, żeby właści-
ciel wydawał się odrobinę bardziej czarujący, dowcipny i budzący zaufanie niż
w rzeczywistości. Uznałem, że to dobra okazja, by go wykorzystać.
Szczotkowałem włosy, kiedy usłyszałem pukanie.
 ChwileczkÄ™!  krzyknÄ…Å‚em.
Skończyłem. Byłem gotów do wyjścia i pewnie już spózniony. Odsunąłem
rygiel i otworzyłem drzwi.
Na progu stał Bill Roth, cały w brązach i czerwieniach. Wyglądał jak podsta-
rzały kondotier.
 Bill!  uścisnąłem mu dłoń, rękę i ramię, i wprowadziłem do środka. 
Miło cię widzieć. Właśnie wróciłem. Miałem mnóstwo kłopotów, a niedługo wy-
ruszam szukać kolejnych. Nie wiedziałem, czy jesteś w pałacu. Chciałem cię po-
szukać, jak tylko sprawy trochę się ułożą.
Uśmiechnął się i lekko trzepnął mnie w ramię.
 Będę na kolacji  oznajmił.  Martin mówił, że też się wybierasz. Ale
pomyślałem, że lepiej zajrzę i przejdę się z tobą. Tam będą ci ludzie z Begmy.
 Rozumiem. Masz jakieś wieści?
 Tak. Wiesz coÅ› o Luke u?
 Przed chwilą z nim rozmawiałem. Twierdzi, że odwołał wendetę.
 Jest szansa, że spróbuje się usprawiedliwić na tym przesłuchaniu, o które
pytałeś?
 Z tego, co mówił raczej nie.
 Szkoda. Przeprowadziłem pewne badania. Są mocne precedensy dla obro-
ny w sprawach wendety. Na przykład twój wuj Osric mścił się na całym rodzie
Karm z powodu śmierci krewnego ze strony matki. W tym czasie Oberona łączyły
z Karm bardzo przyjazne stosunki, a Osric zabił trzech z nich. Oberon uniewinnił
go na przesłuchaniu. Swoją decyzję oparł na wcześniejszych sprawach. Posunął
85
się nawet dalej: sformułował rodzaj ogólnej zasady. . .
 Oberon wysłał go także na front w wyjątkowo paskudnej wojnie  wtrą-
ciłem.  Osric już z niej nie wrócił.
 O tym nie wiedziałem  zdziwił się Bili.  Ale z sądu wyszedł czysty.
 Muszę wspomnieć o tym Luke owi.
 Którą część?  zapytał.
 Obie  odpowiedziałem.
 Ale nie o tym przede wszystkim chciałem z tobą porozmawiać  oznajmił.
 CoÅ› siÄ™ dzieje w wojskowym skrzydle.
 O czym ty mówisz?
 Aatwiej będzie ci pokazać  odparł.  To zajmie tylko chwilę.
 Dobrze. Chodzmy.  Wyszedłem za nim na korytarz.
Prowadził do tylnych schodów i tam zboczył w lewo. Minęliśmy kuchnię i we-
szliśmy w następny korytarz, który skręcał na tyły pałacu. Z przodu dobiegały
głośne huki. Spojrzałem na Billa, a on skinął głową.
 To właśnie usłyszałem wcześniej  wyjaśnił.  Kiedy przechodziłem nie-
daleko. Dlatego zabrałem cię tu na przechadzkę. Wszystko mnie tutaj interesuje.
Przytaknąłem. Rozumiałem to uczucie. Zwłaszcza że wiedziałem, iż hałas do-
biega z głównej zbrojowni.
Benedykt stał na środku i przez lufę karabinu oglądał swój paznokieć. Na-
tychmiast podniósł głowę i spojrzeliśmy sobie w oczy. Tuzin mężczyzn krzątał
się dookoła; przenosili broń, czyścili broń, ustawiali broń.
 Myślałem, że jesteś w Kashfie  powiedziałem.
 Byłem.
Dałem mu czas, by kontynuował, ale nic z tego. Benedykt nigdy nie był szcze-
gólnie wylewny.
 Wygląda na to, że szykujesz się na coś blisko domu  zauważyłem. Wie-
działem, że proch strzelniczy jest tu bezużyteczny, a specjalna amunicja działa
tylko w Amberze i niektórych przyległych królestwach.
 Ostrożność nigdy nie zawadzi  odparł.
 Czy zechciałbyś wytłumaczyć to dokładniej?
 Nie teraz  mruknÄ…Å‚.
Odpowiedz była dwa razy dłuższa, niż się spodziewałem, i dawała nadzieję na
przyszłe wyjaśnienia.
 Powinniśmy się okopywać?  zapytałem.  Fortyfikować miasto? Zbroić
się? Zbierać. . .
 Nie będzie potrzeby  odparł.  Po prostu zajmujcie się swoimi sprawa-
mi.
 Ale. . .
Odwrócił się. Odniosłem wrażenie, że rozmowa dobiegła końca. Zyskałem
pewność, gdy zignorował moje kolejne pytania. Wzruszyłem ramionami.
86
 Chodzmy jeść  poradziłem Billowi.
 Domyślasz się, co to znaczy?  zapytał, kiedy znów szliśmy korytarzem.
 Dalt jest w okolicy  odparłem.
 Benedykt był z Randomem w Kashfie. Może tam Dalt sprawia kłopoty.
 Mam przeczucie, że jest gdzieś bliżej.
 Gdyby Dalt planował schwytanie Randoma. . .
 Niemożliwe.  Na samą myśl dreszcz przebiegł mi po plecach.  Ran-
dom może przeatutować się tutaj, kiedy tylko zechce. Nie. Spytałem o obronę
Amberu, a Benedykt powiedział, że do tego nie dojdzie. Odniosłem wrażenie, że
mówi o czymś bliskim. O czymś, nad czym potrafi zapanować.
 Rozumiem  zgodził się.  Ale potem dodał, że nie musimy się for-
tyfikować.
 Jeśli Benedykt uważa, że nie musimy, to znaczy, że nie musimy.
 Tańczyć i pić szampana, kiedy grzmią działa? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl