[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jej nie było. Ja miałem całą czaszkę, nikt nie kopnął mnie w głowę, nie obdarł mi
pleców ze skóry, ale jej nie było, nie było jej przy wystawie sklepu z kolorowymi
torbami, po którego szybie wodziła palcem jakieś piętnaście minut, onieśmielona feerią
gadżetów.
Wypluwam z płuc pięć lat papierosów. Wypluwam z płuc sól. Jej nie ma.
Wbiegłem na molo, jak szalony, mijając wszystkich ludzi, do których ona potrafiłaby
opowiedzieć historię, do każdego, dezintegrującą jak jakaś magiczna broń He-Mana,
jak promienie gamma.
To nie film, to nie powieść, więc nie zaczynaj wrzeszczeć.
- Jesteś niemiła! Jesteś chamską zdzirą! Co ty myślisz, kurwo, że ty tu sobie
przyjechałaś nie wiadomo skąd i możesz się w ten sposób odzywać? O co ci chodzi?
Interweniuję, podnosząc się, używając swoich łokci jak gniotących piach
lewarów.
- Słuchaj, to my nie wiemy, o co ci chodzi. Przychodzisz tutaj, wiesz,
zaczepiasz nas, pytasz się o jakiś Ados, my nie wiemy w ogóle, co to jest, wiesz, czy
to jest dyskoteka, czy to jest jakiś, rozumiesz, dyskont spożywczy, i nagle wyzywasz
Kasię od kurew.
Postaw się, broń honoru.
- Powinnaś ją przeprosić - mówię i zapalam papierosa. Co to za pieprzony
mutant, kto w ogóle go tutaj katapultował?
- Nie będę, nikogo, kurwa, przepraszać! Nie potraficie nic powiedzieć,
mieszczuchy, jebana warszawka, pozery!
- Ty, ona jest nienormalna - mówi Kaśka, cicho, ale tak, żeby usłyszała, i
przygarnia się do mnie coraz mocniej, czuję jak jej serce bijąc stuka mi o płuco, i wiem
o co chodzi - ta pierdolnięta fanka hiphopolo, tipsów i tamponów w serduszka może
zaraz wyciągnąć nóż.
- To ty jesteś nienormalna, ty kurwo, nie masz mózgu - ona krzyczy, i teraz już
rozumiem, ona ma jakieś ADHD albo syndrom Touretta, chyba zaraz się oślini - to
 wo" przeciągnęła i wywaliła z siebie tak, jakby miała jakieś poważne upośledzenie. W
ten sposób muszą się wyzywać w zamkniętych zakładach, gdzie podobnych ludzi
trzyma się w kamerowanych świetlicach i karmi lorafenem.
- Koniec końców - chcę nadal ją uspokoić, ona jest niebezpieczna, zaraz
zawołam, czy nie ma tutaj jakiegoś opiekuna - koniec końców, nie wiemy, gdzie jest
jakiś Ados, i nie wiemy, gdzie jest tutaj gdziekolwiek cokolwiek, bo, po prostu,
rozumiesz, nie jesteśmy stąd.
- Zasrana warszawka, ciule, chuje, obszczymury, kondony! - wyrzuca w nas
ostatnią porcję bluzgów i kopie butelkę od szampana, i pewnie boli ją od tego noga.
Na zdrowie.
Nie możemy się otrząsnąć, po co w ogóle był komuś potrzebny ten zupełnie
bezzasadny atak, ale po chwili zatapiam głowę w jej kościstym ramieniu, ciało z
powrotem przypomina sobie o bąbelkach, a one powtarzają rozkaz ciepła, i znów na
chwilę zapadamy się w siebie, bez żadnych oporów.
A teraz jej nie ma.
Idę jeszcze raz główną ulicą, spokojnie, oddychaj, i mijam po kolei wszystkich,
ten sam zestaw statystów wpuszczony do każdego miasta, na zasadzie planowego
rozdzielana ludności - żule, kurwy, fani techno z małych miast, turyści, rodzinni
turyści, narkotykowi turyści, religijni turyści, kuracjusze, hiphopowcy samochody z
chłopcami, chodniki z dziewczynami, a wszystko oblewa prysznic z rozwodnionego
piwa.
Szukam jej, próbując się uspokoić, bo przecież jestem tak rozbiegany, że
mógłbym ją gdzieś przegapić. Zaglądam po kolei do każdego sklepu i knajpy. Może
tam się schowała? Zostawiłem ją jak ostatni szczur. To dotarcie do podstawowej,
pierwotnej blokady. Ocaliłem siebie, mój organizm podjął złą decyzję, uratowałem
własną dupę, jak kompletny lewus, jak gnój, gubiąc ją, a przy okazji gubiąc, mówiąc
najprościej, pieprzone światło ze środka siebie. I to w chwili, gdy z teledysku wszystko
zaczęło zlepiać się z powrotem w sens, zgubiłem ją, w środku ciemnego Sopotu -
miasta śmierci, wypadła mi z rąk szklana kulka mojego świętego życia. Ulica jest jak
jeden wielki rapowy kawałek, konfidenci rejwerzy i kurwy, klubowicze i włóczędzy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl