[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ponadczasowego miasta. Dulwich, Camberwell, Londyn Centralny. I niebawem Beatrice Joanna
znalazła się na linii dojazdowej do końcowej stacji Północno-Zachodniej.
Zaszokowała ją obfitość szarej i czarnej policji, zapełniającej ten hałaśliwy dworzec. Stanęła w
kolejce do kas biletowych. Funkcjonariusze obu służb siedzieli przy długich stołach, blokujących
dostęp do okienek kasowych. Bystrzy, bezczelni, opryskliwi.
 Proszę dowód osobisty.  Wręczyła go.  Dokąd?
 Państwowe Gospodarstwo Rolne NW313 koło Preston.
 Cel podróży?
Aatwo wpadła w rytm.  Wizyta towarzyska.
 Przyjaciele?
 Siostra.
 Ach tak. Siostra.  To brudne słowo.  Na jak długo?  Nie wiem. Pan posłucha, czy musicie
wiedzieć to wszystko?
 Na jak długo?
 Może na jakieś sześć miesięcy. A może dłużej.  Co jeszcze ma im powiedzieć?  Pan
rozumie, opuszczam męża.
 Hm. Hm. Proszę sprawdzić tę pasażerkę, dobrze?  Urzędnik policji spisał z jej dowodu
osobistego dane na oficjalny, brązowawy formularz. W międzyczasie inna młoda kobieta miała
kłopoty.  Mówię panu, że nie jestem w ciąży  powtarzała. Złotowłosa policjantka o cienkich
wargach, czarno ubrana, pociągnęła ją w kierunku drzwi z napisem: KONTROLA LEKARSKA. 
Zaraz się przekonamy  oświadczyła.  Zaraz będziemy wiedzieli, prawda, kochanie?
 Ale przecież nie jestem  wykrzykiwała młoda kobieta.  Przecież mówię pani, że nie jestem.
 Proszę  rzekł do Beatrice Joanny przesłuchujący, oddając jej ostemplowany karnet. Miał
przyjemną twarz klasowego starosty, z wyrazem surowości naciągniętym jak strasząca maska.  Za
dużo tych nielegalnych ciążek próbuje uciec na prowincję. Pani nie próbuje czegoś takiego, prawda?
W pani dowodzie wpisano jedno dziecko, syna. Gdzie on jest?
 Umarł.
 Aha. Tak. No i po sprawie, nie? Proszę przejść.  Więc Beatrice Joanna poszła kupić
pojedynczy bilet na północ.
Policja przy barierkach, policja patroluje peron. Zatłoczony pociąg (z napędem nuklearnym).
Beatrice Joanna usiadła, już wyczerpana, pomiędzy chudzielcem tak sztywnym, że jego skóra
wyglądała jak pancerz, a drobniutką kobietą, której nóżki majdały się jak u dużej lalki. Naprzeciw
siedział człowiek w garniturze w kratkę z prostacką twarzą komedianta, ssąc zawzięcie sztuczny
trzonowiec. Mała dziewczynka, rozdziawiona, jakby miała polipa w nosie, oglądała Beatrice Joannę
od stóp do głów i od głów do stóp, w niezmiennym, powolnym rytmie. Straszliwie otłuszczona młoda
kobieta aż świeciła, jak umyślnie zapalona lampa, z nogami jak pniaki, które zdawały się wyrastać z
podłogi przedziału. Beatrice Joanna zamknęła oczy. Niemal w tej samej chwili dopadł ją sen: szare
pole pod grzmiącym niebem, kaktusowate rośliny chwiały się postękując, ludzie jak szkielety padali
wywieszając czarne języki, a potem ona sama kopulująca z jakimś zwalistym facetem, który wszystko
sobą zasłonił. Głośny śmiech i zbudziła się, wyrywając mu się. Pociąg jeszcze nie ruszył ze stacji;
towarzysze podróży gapili się na nią (z wyjątkiem adenoidalnej dziewczynki) tylko z odrobiną
ciekawości. Po czym  jak gdyby taki sen był obowiązkowym rytuałem, poprzedzającym odjazd 
ruszyli z miejsca, pozostawiajÄ…c za sobÄ… szarÄ… i czarnÄ… policjÄ™.
8
 Co oni z nami zrobią?  zapytał Tristram. Oczy jego przyzwyczaiły się do ciemności i
wypatrzył, że ten obok to zezowaty Mongoł, który przed wiekami, na zbuntowanej ulicy, przedstawił
mu się jako Joe Blacklock. Niektórzy z innych więzniów przykucnęli jak górnicy  nie było nic do
siedzenia  inni stali oparci o ściany. Jeden staruszek, dotąd flegmatyczny, wpadł raptem w
podniecenie i uczepił się krat, krzycząc w głąb korytarza:  Zostawiłem włączony piec. Muszę pójść
do domu i go wyłączyć. Słowo daję, że zaraz wrócę.  A teraz leżał, wyczerpany, na zimnych
płytach.
 Zrobią z nami?  powtórzył Joe Blacklock.  Jak wiem, to nic pewnego. Jak wiem, to
niektórych puszczą, a innych zatrzymają. Mam rację, czy nie tak, Frank?
 Przywódcom się dostanie  odrzekł Frank, chudy, wysoki tępak.  Wszyscy mówiliśmy, żeby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl