[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dla pisania w tym stylu. Poproście chłopca redakcyjnego, żeby wprowadził do mego artykułu
mots justes).
Faktem jest, że nie ma nic do doniesienia. Pierwiastek pospolitości, który zawsze dąży
do pochłonięcia wszystkich rzeczy pięknych (tak jak w mitologii irlandzkiej Czarna Zwinia
pożera w końcu gwiazdy i bogów), ten pierwiastek pospolitości pochłonął ostatecznie (jak już
wspomniałem), na swój czarnoświński sposób romantyczne możliwości tego wydarzenia. Z
niedorzecznych i podniecających walk ulicznych wyrodziło się to, co jest samą prozą sztuki
wojennej  wyrodziło się oblężenie. Można określić oblężenie jako stan pokoju plus wszy-
stkie niedogodności wojny. Naturalnie Wayne nie będzie mógł wytrzymać oblężenia. Nie
może znikąd spodziewać się pomocy, chyba że oczekuje powietrznych statków z księżyca.
Gdyby nawet Wayne całą ulicę zapełnił pudełkami konserw, tak, że jego ludzie musieliby
siedzieć na nich, to i tak nie mógłby wytrzymać dłużej niż miesiąc lub dwa. Zrobił on zresztą
coś w tym stylu i jest to faktem raczej smutnym. Tak napchał swoje ulice wiktuałami, że
ledwie można się tam ruszać. Ale na cóż przyda się to wszystko? Na cóż opierać się tak
długo, skoro w końcu przyjdzie poddać się? To zupełnie, jakby jakiś wódz czekał, aż świat
zapomni o jego zwycięstwach i wtedy starał się ponieść klęskę. Nie rozumiem, jak Wayne
może być do tego stopnia pozbawiony wyczucia artystycznego.
I czyż to nie dziwne, że gdy uważa się jakąś sprawę za nieodwołalnie straconą, patrzy
się na nią pod zupełnie innym kątem widzenia? Ja, na przykład, zawsze miałem dla Wayne'a
wiele podziwu. Ale teraz, kiedy wiem, że jest zgubiony, wydaje mi się, że nic nie istnieje na
świecie poza Waynem. Wszystkie ulice zdają się wskazywać na niego, wszystkie kominy
skłaniają się w jego stronę. Zdaje mi się, że jest to uczucie chorobliwe, lecz ulica Pompy jest
jedyną ulicą w Londynie, którą odczuwam fizycznie. Jeszcze raz powtarzam, że musi być w
tym coś chorobliwego. W podobny sposób człowiek musi odczuwać swoje serce, gdy jest
chore. Ulica Pompy  i serce jest pompą. Ale zaczynam bredzić.
Najlepszym naszym generałem na froncie jest bez wątpienia generał Wilson. Jedyny ze
wszystkich naszych burmistrzów przywdział uniform swoich halabardników, aczkolwiek ten
piękny kostium z XVI wieku nie był początkowo zaprojektowany, by pasować do jego cze-
rwonych włosów. On to, pomimo wspaniałej i rozpaczliwej obrony, wtargnął zeszłej nocy na
ulicę Pompy i utrzymał się na niej przez dobre pół godziny. To prawda, że pózniej został z
niej wyparty przez generała Turnbulla z Notting Hill, lecz dopiero po zaciętej walce i po
nagłym zapadnięciu tej okropnej ciemności, która zresztą okazała się znacznie fatalniejsza w
skutkach dla oddziałów generała Bucka i generała Swindona.
Sam burmistrz Wayne, z którym miałem wielkie szczęście przeprowadzić bardzo cieka-
wy wywiad, złożył najwymowniejszy hołd zachowaniu się generała Wilsona i jego ludzi. Oto
jego słowa, ściśle powtórzone:  Miałem zaledwie cztery lata, a już kupowałem słodycze w je-
go zabawnym małym sklepiku i od tego czasu byłem stałym klientem. Ze wstydem wyznaję,
że nigdy nie spostrzegłem w nim nic nadzwyczajnego, oprócz tego, że mówił przez nos i mył
się niestarannie. I ten właśnie człowiek zrobił wypad z naszej barykady z furią oswobodzone-
go z pęt demona . Powtórzyłem te słowa z kilku delikatnymi poprawkami generałowi
Wilsonowi, który robił wrażenie zadowolonego z nich. Wydaje mi się, że w obecnej chwili
nic mu nie sprawia tak wielkiej przyjemności, jak miecz, który nosi przy boku. Dowiedziałem
się z najlepszych zródeł, że wczoraj generał Wilson nie został całkowicie ogolony. W kołach
wojskowych sądzą, że zapuszcza wąsy.
Jak już powiedziałem, nie ma wiele do doniesienia. Idę zmęczony do skrzynki poczto-
wej na rogu Pembridge Road, aby wrzucić mój rękopis. Nic właściwie się nie dzieje oprócz
tego, że postępują naprzód przygotowania do oblężenia bardzo długiego i niepewnego, pod-
czas którego, tuszę, nie będę musiał przebywać na froncie. Gdy oglądam pogrążającą się w
mroku Pembridge Road, widok ten przypomina mi, że muszę jeszcze koniecznie coś dodać.
Generał Buck z charakteryzującą go przenikliwością poradził generałowi Wilsonowi, żeby dla
uniknięcia podobnej katastrofy, jaka zaskoczyła sprzymierzonych podczas ostatniej ofensywy
na Notting Hill  mówię tu o katastrofie zgasłych latarni  każdemu żołnierzowi dać zapa-
loną latarkę, którą będzie nosić uwiązaną u szyi. Jest to jedna z rzeczy, za które po prostu
admiruję generała Bucka. Ma on w sobie to, co ludzie zwykli nazywać skromnością człowie-
ka nauki; to znaczy, stale uczy się na swoich błędach. Wayne przewyższa go pod innymi
względami, ale pod tym jednym stanowczo nie. Latarki wyglądają niby światełka czarodziej-
skie, zwłaszcza tam, gdzie zakręcają wokół wylotu Pembridge Road.
Pózniej nieco. Piszę z pewną trudnością, gdyż krew ścieka mi z twarzy i robi plamy na
papierze. Krew jest piękną rzeczą i dlatego jest ukryta. Jeśli mnie zapytacie, dlaczego krew
spływa mi z twarzy, muszę wam powiedzieć, że zostałem kopnięty przez konia. Jeżeli mnie
zapytacie przez jakiego konia, mogę wam z dumą odpowiedzieć, że był to rumak bojowy.
Jeżeli zapytacie skąd się wziął rumak bojowy w naszych zwykłych walkach pieszych, będę
zmuszony opowiedzieć własne przygody, co jest koniecznością niezwykle przykrą dla każde-
go korespondenta wojennego.
Szedłem właśnie wrzucić mój rękopis do skrzynki pocztowej, gdy spojrzałem na oświe-
tlony zakręt Pembridge Road, usiany latarkami ludzi Wilsona. Sam nie wiem dlaczego zatrzy-
małem się, aby przyjrzeć się temu dokładnie, ale wydało mi się, że koniec tej linii światełek,
tam gdzie ginął w niewyraznym brunatnym mroku, stał się mniej wyrazny niż dotychczas.
Byłem niemal zupełnie pewny, że na pewnym odcinku drogi, na którym do tej chwili bły-
szczało pięć światełek, teraz było ich tylko cztery. Wysiliłem wzrok, przeliczyłem je znowu, i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl