[ Pobierz całość w formacie PDF ]

twarzą pociemniałą od gniewu, a potem odwrócił się do swojej
matki. - Mamo, miałaś pilnować, żeby nie zrobiła czegoś
głupiego, a nie pomagać jej w tym!
175
- Ja tylko chciałam pokazać... - zaczęłam.
- Widziałem, że  tylko chciałaś! Na miłość boską, Blair,
zaledwie dwadzieścia cztery godziny temu zostałaś
postrzelona! Straciłaś mnóstwo krwi! Powiedz mi, czy w tych
okolicznościach stawanie na rękach jest rozsądne?
- Skoro to zrobiłam, to znaczy, że było to możliwe. Gdybyś
mnie nie zaskoczył, nic by się nie stało. - Mówiłam bardzo
łagodnie, bo Wyatt był przestraszony. Doskonale go
rozumiałam. Poklepałam go po ramieniu. - Wszystko jest w
porządku. Może usiądziesz, przyniosę ci coś do picia.
Mrożonej herbaty? Mleka?
- Zaraz ci przejdzie - jego matka wtrąciła kojącym tonem. -
Wiem, że się wystraszyłeś, ale naprawdę miałyśmy wszystko
pod kontrolÄ….
- Pod kontrolą?! Ona... ty... - Przestał bełkotać i pokręcił
głową. - Ona nie jest tu bezpieczniejsza niż u siebie. Nie musi
dostawać kulki w łeb, może złamać sobie kark, stając na
rękach. Dosyć tego. Zabiorę ją do siebie i przykuję kajdankami
do rur w Å‚azience.
176
Rozdział 16
Nie muszę chyba mówić, że kolacja nie upłynęła w
najprzyjemniejszej atmosferze? My byłyśmy wściekłe na
Wyatta, a on wściekał się na nas. Jednak nie odebrało mi to
apetytu. Wiecie, musiałam zadbać o swoją morfologię.
Nastrój nie poprawił mu się, kiedy przy wyjściu, gdy już
pomógł matce posprzątać po posiłku, przytuliła mnie na
pożegnanie i powiedziała:
- Kochanie, posłuchaj mojej rady: nigdy nie idz z nim do
łóżka.
- Dzięki, mamo - prychnął z ironią, na co ona prychnęła
obojętnie.
- Całkowicie się z panią zgadzam - powiedziałam.
- Przyjdziesz jutro? - spytała.
- Nie - odparł kwaśno, chociaż to nie do niego się zwróciła.
-Macie zły wpływ na siebie nawzajem. Jak już mówiłem,
przykujÄ™ jÄ… do rur w Å‚azience.
- Nie chcę iść z tobą. - Spojrzałam na niego ze
zmarszczonymi brwiami. - Chcę zostać z twoją mamą.
- Kiepska sprawa, bo pójdziesz ze mną i koniec dyskusji. -
Stanowczym ruchem objÄ…Å‚ mnie w talii i zaciÄ…gnÄ…Å‚ do
samochodu.
W drodze do jego domu, którą pokonaliśmy w milczeniu,
zastanawiałam się, co mógł oznaczać ten ostatni atak histerii.
Jego, nie mój. Ja wiedziałam, co się między nami dzieje, więc
nie musiałam nad tym rozmyślać.
Przestraszyłam go. Nie tylko na chwilę, jak to bywa, kiedy
człowieka coś zaskoczy, ja go śmiertelnie wystraszyłam. Wyatt
aż trząsł się ze strachu.
To jasne i proste. Na jego oczach mnie postrzelono, już
następnego dnia zawiózł mnie w miejsce, które uznał za
najbezpieczniejsze na całym świecie, czyli do własnej matki, a
kiedy po stresującym dniu wszedł do kuchni, zobaczył, że
177
próbuję złamać sobie kark albo przynajmniej porozrywać
wszystkie szwy
Moim zdaniem należały mu się przeprosiny Skoro jego
było na to stać, to mnie tym bardziej.
- Przepraszam - powiedziałam. - Nie chciałam cię przestra-
szyć i nie powinnyśmy były łączyć przeciwko tobie sił.
Spojrzał na mnie przeciągle, ale nie odpowiedział. A więc
nie był tak wdzięczny za moje przeprosiny jak ja za jego.
Machnęłam na to ręką, bo jego naburmuszona mina
świadczyła, że jednak mu na mnie zależy Chodziło nie tylko o
pociÄ…g fizyczny i jego tendencjÄ™ do rywalizacji. Nadal nie
wiedziałam, czy zależy mu na mnie na tyle, by związać się ze
mną na poważnie, ale przynajmniej nie czułam się w tym
osamotniona.
Gdy dojeżdżaliśmy już do jego domu, mruknął:
- Nigdy więcej tego nie rób.
- Czego? - spytałam, zaskoczona. - Mam cię nie straszyć
czy nie jednoczyć sił przeciwko tobie? Bo chyba nie chodzi ci
o stawanie na rękach? Wiesz przecież, w jaki sposób zarabiam
na życie. Regularnie trenuję gimnastykę artystyczną.
Członkowie mojego klubu wiedzą, że ćwiczę, i to ich
motywuje. To dobry układ.
- Mogłaś się zabić - warknął, a ja uświadomiłam sobie, że
w sposób charakterystyczny dla mężczyzn przyczynę całego
swojego przerażenia upatrywał tylko w tym, co zobaczył w
kuchni.
- Wyatt, jesteś gliniarzem, a chcesz mi wmawiać, że to
moja praca jest niebezpieczna?
- Jestem porucznikiem, a nie posterunkowym. Nie
wypisuję mandatów, nie zatrzymuję ruchu ulicznego ani nie
robiÄ™ za tajniaka na rynku narkotykowym. To policjanci na
ulicach się narażają, a nie ja.
- Teraz może się nie narażasz, ale kiedyś tak. Przecież nie
skończyłeś akademii w stopniu porucznika. - Urwałam. - Jak
178
byś się zachował, gdybyś był zwykłym policjantem, a ja bym
histeryzowała z powodu niebezpieczeństwa, na jakie się
narażasz?
Nie odpowiedział. Wjechał na podjazd przed swoim
domem i wprowadził wóz do garażu. Kiedy drzwi zamykały
się za nami, powiedział zrzędliwym tonem:
- Powiedziałbym ci, że to moja praca i że staram się ją
rzetelnie wykonywać. A to nie ma nic wspólnego z tym, że
próbowałaś stanąć na rękach w domu mojej matki dzień po
tym, jak zostałaś postrzelona.
- To prawda - przytaknęłam. - Cieszę się, że zdajesz sobie z
tego sprawę. Pamiętaj, z jakiego powodu jesteś zły, i nie
kłóćmy się o to, w jaki sposób prowadzę swoją firmę.
Okrążył samochód, by otworzyć drzwi z mojej strony.
Pomógł mi wysiąść, wziął z tylnego siedzenia torbę, którą
spakowała dla mnie Siana, a potem zaprowadził mnie do
środka. Rzucił torbę na podłogę, objął mnie, przyciągnął do
siebie i mocno pocałował.
Całowałam go entuzjastycznie, kiedy wbrew mojej woli
włączył się sygnał ostrzegawczy Bez tchu udało mi się
oderwać od Wyatta.
- Możemy się całować, ale nie będziemy uprawiać seksu.
Powiedziałam to, kiedy tylko mnie dotknąłeś, więc się liczy.
- A może ja nie chciałem nic więcej poza pocałunkiem? -
mruknął i znowu mnie pocałował.
Taa, a Napoleon wpadł do Rosji tylko z krótką wizytą.
Mhm. Czy on naprawdę wierzy, że się na to nabiorę?
Całował mnie, aż kolana zrobiły mi się jak z waty i z
podniecenia zaczęłam podwijać pod spód palce u nóg, po czym
puścił mnie z zadowolonym wyrazem twarzy. Wyczułam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl