[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawda?
- Nie. - Slade pokręcił smutno głową. - Póki istnieje zielony ogień,
zawsze znajdą się ludzie gotowi go zdobyć. W ten czy inny sposób. - Otarł
Å‚zÄ™ z jej policzka.
- Kochany, obejmij mnie mocno. Po prostu obejmij, błagam... -
Położyła się na boku, zostawiając miejsce dla Slade'a. Z zamkniętymi
oczami poszukała jego ramion, położyła głowę na jego piersi i rozpłakała
siÄ™.
Slade powtarzał jej imię niczym zaklęcie dobrej wróżki. Z policzkiem
przy jej mokrym policzku, kołysał Cat delikatnie i szeptał słowa otuchy.
- Dobrze nam ze sobą, kochanie. Czasami ja jestem słaby, a ty taka
silna... Czasami odwrotnie jak dzisiaj. Cholernie ryzykowałaś, biorąc ten
zakręt. Gdybyś skręciła za ostro, mielibyśmy dachowanie - i nici z ucieczki.
Wiedziałaś, co robisz, prawda?
180
RS
- %7łartujesz chyba! To był czysty fart - powiedziała połykając łzy. - Nie
jestem kierowcą rajdowym. Slade, i żadnego dachowania nie brałam pod
uwagę. Głupi zawsze ma szczęście.
- Być może. Ale zrobiłaś to genialnie!
- Umierałam ze strachu. Nie wiedziałam, czy rozumiesz, co chcę
zrobić. Bałam się na ciebie spojrzeć...
- Powiedzmy, że mam zdolności telepatyczne. -Roześmiał się, widząc
diabelski ognik w jej zapłakanych oczach. - Wystarczyło mi jedno
spojrzenie na twoje zaciśnięte zęby, żeby zrozumieć. A kto mi opowiadał, że
Kincaidowie nie poddają się bez walki, co? Mało tego... Dostałem od ciebie
nauczkÄ™.
- Co?
- Pamiętasz w dżungli, kiedy powiedziałaś, że mnie kochasz?
Bała się panicznie, ale skinęła głową. Zamknęła oczy i położyła ręce
na piersi Slade'a, jakby zbierała odwagę przed nieuniknioną spowiedzią. I
przed tym, co usłyszy z jego ust.
- Nie wiedziałam, czy przeżyjemy... czy przypadkiem nie rozstajemy
się na zawsze. - Starała się mówić naturalnym głosem, ale z jej gardła
wydobył się chrapliwy szept. - Wiem, że nie musisz czuć tak samo, ale nagle
to przestało być takie ważne. Wszystko jedno, czy mnie...
- Od jak dawna mnie kochasz?
- Nie wiem. - Zacisnęła powieki. - To we mnie narasta...
- Jak pleśń?
- No wiesz! - Zaśmiała się. Ku własnemu zdumieniu poczuła się nagle
swobodna i odprężona. - Czy tobie przypadkiem miłość nie kojarzy się
chorobÄ… wirusowÄ…?
- A sądzisz, że niesłusznie? - Pocałował Cat w czoło.
181
RS
- Niesłusznie.
- To, co czuję do ciebie, jest... całkiem nową jakością w moim życiu,
rozumiesz? Nie potrafię tej choroby do niczego porównać.
- Myślisz, że złapaliśmy tego samego wirusa? - Usiadła po turecku i
spojrzała mu prosto w oczy.
- Nie wiem. Może powinniśmy porównać objawy?
- W każdym razie dosyć karkołomną drogą dochodzimy do odkrycia,
że się kochamy.
- Bo takie uparte osły jak my reagują wyłącznie na silne bodzce. Bez
uderzenia młotkiem w głowę ani rusz. Niechętnie zmieniamy zdanie, nie
lubimy przyznawać się do błędów. Boimy się uczuć, których nie jesteśmy
pewni.
- Uświadomiłeś mi, jak bardzo byłam samotna, zanim cię poznałam.
Mimo burzliwych początków, musisz wiedzieć, Slade, że spędziłam na
twoim ranczu cudowne dwa miesiące. Lubiłam z tobą rozmawiać.
- A ja lubiłem na ciebie patrzeć. - Potarł jej policzek zarośniętą brodą. -
Nie masz pojęcia, jak mi się podobasz. Od pierwszej chwili wydałaś mi się
piękna i, co tu dużo gadać, podniecałaś mnie. Boże! Jak Jakiś szesnastoletni
szczeniak liczyłem godziny od śniadania do lunchu, żeby wreszcie na ciebie
popatrzeć. Czasami nie rozumiałem, co mówisz, tylko gapiłem się... A
potem liczyłem godziny od lunchu do kolacji; o nocach nie wspomnę.
- To dlaczego zamykałeś się w pracowni na całe dnie?
- Organizowaliśmy wtedy z Alvinem transport ciężkiego sprzętu ze
Stanów do Kolumbii. Poza tym nabór ludzi, sprawy paszportowe, wizy.
Cholernie dużo roboty, do której nie miałem serca, wierz mi, ale nie dało się
tego odłożyć. Nie mogłem powiedzieć Alvinowi: Stary, wez na
wstrzymanie z tą kopalnią, bo zakochałem się w pani Kincaid".
182
RS
- Jeżeli nie było cię w pracowni - powiedziała z wyrzutem - to bawiłeś
siÄ™ w Jubilera.
- Oskarżony przyznaje się do winy. - Zmiejąc się radośnie, podniósł
obie ręce. - Marzyłem, żeby spędzać z tobą więcej czasu, ale co byś wtedy
pomyślała? No co? %7łe chcę od ciebie czegoś, tylko nie wiadomo czego,
prawda? Zresztą i tak pomyślałaś... Chodziło mi wtedy wyłącznie o twoje
zdrowie.
- WierzÄ™.
- Ale zakochałem się swoją drogą.
- W mojej aparycji?
- Nie tylko. Lubię twój sposób myślenia... Zresztą nie wiem. Mógłbym
z tobą siedzieć i nic specjalnego nie robić. Po prostu dzielić czas i
przestrzeń. Najważniejsze jest to... - Nachylił się nad nią i pocałował w usta,
najpierw górną wargę, potem dolną.
- Co jest najważniejsze? - szepnęła.
- Uwielbiam cię, bo zawsze masz odwagę być sobą.
- Mężczyzni na ogół boją się takich kobiet.
- To ich problem, kochanie. Jeżeli facet boi się inteligentnej
dziewczyny, to krzyżyk na drogę. Niech zmiata do takiej, której się nie boi.
- Kocham cię, Slade. Na dobre i na złe.
- Ostatnio na złe, niestety...
- Niestety. Myślałam, że moim największym wrogiem jest strach przed
kopalnią. Okazało się, że to pestka w porównaniu z łowcami szmaragdów.
- Wszystko się ułoży, Cat - obiecał z uśmiechem. - I dla nas zaświeci
słońce. - Spuścił moskitierę i przytulił się do jej boku. - Myśl o Bogocie.
Jeżeli dopisze nam szczęście, pojedziemy tam za kilka dni.
183
RS
- Co takiego jest w Bogocie? - spytała na wpół przytomnie, zapadając
w sen.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- Dearly Devoted Dexter (Vintage Crime_Bla Jeff Lindsay
- Frey Danuta Broszka z zielonych kamieni
- J.R.R. Tolkien The Unfinished Tales Of M
- Helena BśÂ‚awatska Klucz do Teozofii II
- Carola Dunn [Rothchild 01] Miss Jacobson's Journey (pdf)
- Gordon Dickson The Stranger
- Harry Adam Knight Fungus
- Lakes
- Bianchin_Helen_ _Testament_z_Nowego_Jorku
- Baum, L Frank Oz 41 Yankee in Oz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- audipoznan.keep.pl