[ Pobierz całość w formacie PDF ]
imieniu... całej klasy...
- Milczeć, smarkaczu! - wrzasnął nauczyciel zstępując z katedry.
Był to najboleśniejszy epitet, jaki mógł usłyszeć ten mały "katolik ". Słowo "smarkacz " przeszyło go jak
bagnet. Toteż nozdrza klasycznego nosa zaczęły mu drgać, brwi skoczyły do pół czoła, twarz zbladła jak
papier.
- Ja nie chcę słyszeć tego, co pan czytasz! - krzyknął na cały głos. - Tego nie ma w kursie, a zresztą jest
to potwarz i nędzny fałsz! Nędzny fałsz! Ja w imieniu całej klasy...
81
Kostriulew mruknął coś pod nosem, zebrał na kupę co tchu swój rękopis, dzienniki, książkę Iłowajskiego
i gwałtownym krokiem wyszedł z klasy. Walecki usiadł na swym miejscu, podparł głowę pięściami i został
tak bez ruchu. W sali zaległa cisza. Nie słychać było żadnego szmeru, żadnego oddechu. Wtem Borowicz
rzekł półgłosem, który wśród tej ciszy i wytężonego milczenia sprawił wrażenie krzyku:
- To ci ognisty katolik!
Walecki natychmiast podniósł głowę, odwrócił się, zmrużył oczy i szepnął przez ściśnięte zęby:
- Tak, ty... libertynie!
- "Pomidorowiec "... - odpowiedział mu Borowicz. . - On w imieniu całej klasy...
Zaledwie zdążył wymówić te słowa, gdy drzwi się z trzaskiem otwarły i wkroczył do klasy cały prawie
sztab gimnazjalny. Dyrektor szybko zbliżył się do pierwszych ławek i zaczął krzyczeć bijąc w nie
pięściami:
- A to co? Bunt? Bunt? Bunt?! Ja was nauczę. W te j chwili won cała klasa! Won! Myślicie, że ja się
zawaham! Walecki! - krzyknÄ…Å‚ w istnej furii - tutaj!
"Figa " stanowczym krokiem wyszedł na środek i stanął przed dyrektorem.
- Od ziemi nie odrósł, żak, ssipalec! - pienił się Kostriulew. - I to takie... przeciwko mnie... Protest... Ja
dla dobra nauki, a ty, chłystku! ...
- Tak... - rzekł "Figa "chrapliwym basem, który co moment przelewał się w dyskant - w imieniu całej
klasy... My chodzimy do spowiedzi, wyznajemy naszÄ… religiÄ™... A zresztÄ… ja nic nie chcÄ™... Niech on
przeczyta panu dyrektorowi i wszystkim to, co my tu słyszeliśmy przed chwilą! Niech on to przeczyta! Ja
nic... tylko niech on to przeczyta! Jeżeli panowie...
Głos mu się zarywał i jakoś dziwnie szczękał w nadmiernym wzburzeniu.
- Któż to - o n? - spytał raptem inspektor.
- No on... ten nauczyciel, Kostriulew... - rzekł "Figa " wzgardliwie, nie odwracając nawet głowy w stronę
historyka.
- Panowie słyszycie? - spytał tamten z pośpiechem. Inspektor tymczasem wdrażał już formalne śledztwo.
Zwrócony do klasy, pytał stanowczym głosem:
- Czy upoważniliście Waleckiego do zakładania protestu? Uczniowie milczeli.
- Kto delegował Waleckiego? Winni, którzy się przyznają natychmiast, zmniejszą sobie karę o połowę.
Pózniej Rada Pedagogiczna będzie nieubłaganą.
Znowu odpowiedziano milczeniem. %7ładen z kolegów nie naradzał się z Waleckim, a prawo koleżeństwa
domagało się obrony współtowarzysza. Nikt nie wiedział, co począć. Wszyscy siedzieli w absolutnym
ogłupieniu, ratowali się milczeniem i zupełną nieruchomością ciał, niby kupa chłopów zaskoczona przez
wypadki niepojęte. Inspektor był na to przygotowany i jako praktyk w rzeczach badań wnet zmienił
metodÄ™:
- A więc nie przyznajecie się? Dobrze. Goldbaum, czy upoważniałeś pan Waleckiego?
Prymus wolniutko dzwignął się z miejsca i zgięty stanął w ławce, patrząc w ziemię.
- No i cóż, należałeś do buntu?
- Ja dziś nie rozmawiałem w klasie... Mnie dziś bardzo głowa boli.
- Tu trzeba dać odpowiedz kategoryczną! - przerwał mu dyrektor. .
82
- Ja jestem starozakonny... - rzekł cicho Goldbaum. Inspektor wodził oczyma po klasie i zatrzymał je na
swym ulubieńcu.
- Borowicz! czy byłeś pan w zmowie z Waleckim, czy dawałeś mu jakie zlecenia?
Marcin wstał ze swej ławy i milczał, śmiało patrząc w oczy inspektora.
- Więc jakże?
- Ja nie mogłem do wystąpienia namawiać kolegi Waleckiego, gdyż uważam za bardzo użyteczne te
"dopełnienia ", które nam właśnie czytał profesor Kostriulew. Był to krytyczny rzut oka na machinacje
jezuitów w upadającej i upadłej Polsce. Mnie się zdaje, że my wszyscy z przyjemnością słuchaliśmy uwag
nadprogramowych i muszę wyznać, że Walecki protestował tylko we własnym swoim imieniu.
Uczniowie z natężoną ciekawością chwytali słowa odpowiedzi Borowicza, gdyż wyprowadzały ich one z
ciężkiego kłopotu. Wszyscy doznali tego wrażenia, że Marcin, zwalając winę całą na barki Waleckiego,
niszczy podejrzenie o bunt, a, co ważniejsza, samemu winowajcy zmniejsza stopień kary. Toteż kiedy
inspektor dawał im pytania z kolei, odpowiadali prawie słowo w słowo to samo, co rzekł Borowicz.
Walecki, mówiono, zapalił się niesłusznie, gdyż nauczyciel nie czytał nic zdrożnego. Mówił to samo, co
stoi w kursie, tylko ilustrował rzecz odpowiednimi przykładami. W całej klasie znalazł się jeden tylko
"pomidorowiec ", niejaki Rutecki, który na zapytanie, czy zmawiał się z Waleckim, wbrew powszechnemu
oczekiwaniu nauczycieli i kolegów rzekł:
- Tak. .
Tego ustawiono przy Waleckim, a po skończonym śledztwie wytransportowano z klasy. Gdy sztab
profesorski znalazł się za drzwiami, wszyscy zerwali się z miejsc, zbili w gromadki i poczęli z krzykiem
rozprawiać o fakcie dokonanym.
- Jeżeli to nie jest świństwo - rzekł swym grubym głosem najstarszy w klasie kolega drugoroczny, dla
potężnego nosa zwany "Pieprzojadem " - to niech mi zaraz Goldbaum daje byka w ucho...
- Ciekawym, co mogliśmy zrobić innego? - spytał Borowicz przeczuwając, że to do niego piją. -
Czemużeś kolega popełnił to samo "świństwo "?
- Dlaczego? Bagatela... Dlaczego? A bo ja wiem, dlaczego... Ale małego wyleją na dwór...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- GNSS Wykład Prace geodezyjne
- Ardat Mayhar The Conjure
- Glen Cook Black Company 10 Soldiers Live
- Hipolito_Adolfo_Taine Filosofia_del_Arte_TomoIII
- Black Dagger Brotherhood S3 Lovers Destined
- Gerber Michael Barry Trotter. Tom 2 Barry Trotter I Niepotrzebna Kontynuacja
- 074 Trop wiedzie w historie
- Burgess Melvin ć†pun
- Drej Nina Za drzwiami mśÂ‚odośÂ›ci
- śÂšw. Tomasz z Akwinu 35. Suma Teologiczna Tom XXXV
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- duzyformat.htw.pl