[ Pobierz całość w formacie PDF ]

robiły na nim większego wrażenia, ponieważ sam w takim mieszkał, a baśniowe
szczęśliwe zakończenia nigdy nie przydarzały się w realnym życiu. Ojciec zaś koja-
rzył mu się raczej z potwornym smokiem niż z dobrotliwym księciem. Jednak spę-
dzony z Sarą tydzień, poprzedzający wyjazd w trasę promocyjną, napełnił Flynna
niemal szczęściem. Zastanawiał się z mieszaniną podniecenia i niepewności, czy
tutaj też doświadczy tego uczucia. No cóż, sam lekkomyślnie sprowokował tę ry-
zykowną sytuację, nakłaniając dziewczynę do odwiedzenia Dunmorey.
To nie był banalny zamek z bajki.
Wydawał się o wiele bardziej interesujący i... realny.
Sara nie spodziewała się, że ujrzy kwadratową przysadzistą budowlę, przy-
cupniętą na granitowym zboczu wzgórza niczym skamieniała żaba, moknąca w
strugach deszczu. Asymetrycznie stercząca wieża przypominała zawadiacko prze-
krzywiony cylinder.
Pokochała ten zamek od pierwszego wejrzenia. Zarazem jednak zrozumiała,
dlaczego Flynn w Elmer tak często odbywał w jego sprawach telefoniczne konfe-
rencje. Wyglądało na to, że życie hrabiego Dunmorey nie składało się bynajmniej z
wydawania wystawnych przyjęć i urządzania konnych polowań z ogarami. Wiązała
S
R
się z nim przygniatająca odpowiedzialność za los zamku i całej posiadłości oraz
dzierżawionych farm, które mijali po drodze.
- A jednak jest też fosa! - wykrzyknął Liam, wskazując rów z wodą biegnący
wzdłuż płotu otaczającego pastwisko.
- Tak uważasz? - spytał zaskoczony Flynn. - Zawsze sądziłem, że to zwykły
kanał drenujący.
- Jak tu pięknie - rzekła szczerze Sara, rozglądając się po łagodnych zielonych
wzgórzach, żywopłotach i kępach olbrzymich drzew.
- Naprawdę tak myślisz? - rzucił Flynn z niedowierzaniem.
Zauważyła, że w miarę, jak zbliżali się do Dunmorey, zapadał w coraz posęp-
niejsze milczenie. Czyżby już żałował, że ich tu przywiózł? Z zasłyszanych uryw-
ków rozmów, jakie przez ostatnie dwa dni prowadził z bratem, zorientowała się, że
mają jakieś kłopoty - a zatem ta wizyta mogła im być nie na rękę.
Ale przecież sam ich tu sprowadził. Powiedział, że prędzej czy pózniej i tak
będzie musiała zobaczyć zamek. Nie była pewna, co miał na myśli.
Zgodziła się przyjechać z synkiem do Dunmorey, ponieważ w duchu przyzna-
ła Flynnowi rację - nie miała prawa z egoistycznych pobudek pozbawiać Liama oj-
cowskiej miłości.
Poza tym pragnęła lepiej poznać tego mężczyznę, którego wbrew woli poko-
chała. Bywały chwile, gdy ośmielała się wierzyć, że łączy ich coś więcej niż tylko
fizyczne pożądanie... którego nie mogła się już dłużej wypierać.
Jednak przez cały czas błądziła we mgle niepewności.
Nagle z tych rozmyślań wyrwał ją głos Flynna.
- Chętnie powiedziałbym, że zamek nie jest w tak kiepskim stanie, na jaki
wygląda. Jednakże to nie byłaby prawda. W środku jest jeszcze gorzej niż na ze-
wnątrz. - Gdy wjechali na drogę dojazdową, dodał: - Jedyna pociecha, że być może
niebawem przestanę już być jego właścicielem.
Powiedział to pozornie lekkim tonem, lecz usłyszała w tym nutę prawdziwego
S
R
bólu. Spojrzała na niego i zmarszczyła brwi.
- Dlaczego? - zapytała, kiedy pokonali ostatni zakręt żwirowanego podjazdu i
zahamowali przed masywnymi wrotami.
Gdy tylko się zatrzymali, Liam odpiął pas bezpieczeństwa, wyskoczył z sa-
mochodu, zadarł głowę i wpatrzył się w górującą nad nimi olbrzymią budowlę.
- O rety! - zawołał i puścił się pędem w strugach ulewnego deszczu.
- Zaprowadzmy go do środka, bo zmoknie - zaproponował Flynn, lecz Sara
potrząsnęła głową.
- Nic mu nie będzie, niech sobie pobiega. Podczas podróży miał za mało ru-
chu.
Flynn otworzył bagażnik i wyjął ich walizki. Podeszła do niego i spytała po-
wtórnie:
- Dlaczego miałbyś stracić zamek?
- To długa historia. Mógłbym wdać się w skomplikowane wyjaśnienia na te-
mat dochodów z dzierżawy, wartości farm i kosztów remontu. Ale problem spro- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl