[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rewolwer. - Co teraz z tym zrobić? - wskazała oczami na duże i ciemne parabellum.
Przyglądałam się jej podejrzliwie. Zachowywała się jednak najzupełniej normalnie i
spokojnie.
- Odezwij siÄ™ wreszcie i nie patrz na mnie jak na wariatkÄ™!
162
Uśmiechnęłam się do niej stropiona:
- Co w ciebie, mamo, wstąpiło? Przeraziłam się, że dostałaś obłędu...
- Mało brakowało - burknęła, siadając ciężko na taborecie. - A co miałam robić? Czekać, aż
pijackim rykiem żandarmów sprowadzą? Albo że w przystępie humoru i fantazji zaczną w
sufit strzelać? Przecież ktoś musiał położyć temu kres! Ty byś tylko stała, wybałuszała oczy,
a co najwyżej uciekła do sąsiadów. %7ładnej z ciebie pociechy w takich chwilach! Od razu
tracisz głowę... Co z ciebie będzie za lekarz?
Nie poznawałam matki. Patrzyłam na nią z podziwem i szacunkiem. Owinęła starannie
parabellum w kawał podartej ścierki i zręcznie wpakowała do popielnika.
- To będzie prezent dla Andrzeja... - wymamrotała półgłosem do siebie, ściągając powoli
rękawiczki. - Z całą pewnością zrobi z niego lepszy użytek niż ten tam pijus...
- Skąd wiesz, że Andrzej zajmuje się takimi sprawami? - zapytałam z zaciekawieniem, gdyż
nigdy na te tematy z matką nie rozmawiałam.
- Prawie każdy w młodości porywa się z motyką na słońce... Twój ojciec w dziewięćset
piątym też rozrabiał... - westchnęła, otrzepując dokładnie rękawiczki z popiołu.
- Ale co ci przyszło, mamo, do głowy z tymi rękawiczkami?
- A co, może miałam jeszcze znaki na broni zostawić? A jakby tak wpadło gestapo na rewizję
i znalazło rewolwer? Zaraz po odciskach palców doszliby do tego, kto ją ostatni trzymał...
Uśmiechnęłam się, rozbrojona jej naiwnością.
- To już by nie miało żadnego znaczenia, gdyby broń znalezli w naszym mieszkaniu... Ale
skąd ty o tym wszystkim wiesz? Nawet trzymałaś go fachowo przy biodrze, żeby z ręki nie
można było wytrącić...
Matka uśmiechnęła się z wyższością i dumą.
- Jak ty nie lubisz kryminalnych książek, to już myślisz, że nikt ich nie czyta... A co ja mam
robić, jak was całe dnie nie ma w domu? Pożyczam książki od sąsiadów i czytam...
Najpierw zajrzał rano do kuchni ojciec. Wypił kubeczek zimnej wody, popatrzył po nas
pytająco, przygładził włosy, uśmiechając się niepewnie:
163
- Nic, cholera, nie pamiętam, jak się dostałem do domu... Widocznie starość mi nie służy...
- Raz by cię nagła śmierć wzięła i byłby wreszcie w domu spokój
- odpowiedziała matka, próbując smaku gotowanej na kuchni marmolady z bani.
- Coś ty od rana w takim zgryzliwym humorze? - zainteresował się ojciec, rzucając potulne
spojrzenie w jej kierunku.
- Ciesz się, że ciebie i twego przyjaciela wczoraj nie zamordowałam... Mało brakowało...
- A co się takiego stało? - zapytał Wykolejeniec, wsuwając się cichutko za ojcem, i zaraz
dodał: - Nie widzieliście mego parabellum? Zdaje mi się, że je gdzieś tu kładłem...
- Nie widziałam - odparła matka, wzruszając ramionami.
- Pewnie zgubiłeś po drodze albo zabrali je Niemcy, którzy was przywiezli w nocy.
- Jacy znów Niemcy? - zainteresował się ojciec, mrugając nerwowo czarnym okiem.
- Czekaj... Czekaj, Stasiu, coś sobie przypominam... -pocierał czoło Wykolejeniec, marszcząc
brwi. - Tak... Tak... Było ich dwóch... Jeden trzymał ciebie pod ręce, a drugi mnie... Ale jak
oni nas znalezli? Zdaje się, że tyś coś krzyczał na środku Alei Jerozolimskich o Hitlerze i
śpiewałeś Międzynarodówkę...
- Ja śpiewałem Międzynarodówkę"! - zaperzył się ojciec. - Mogłem najwyżej śpiewać My,
Pierwsza Brygada... Jak mogłem śpiewać Międzynarodówkę, jak nie znam słów?
- Ale coś jednak śpiewałeś po rosyjsku... -upierał się Wykolejeniec, zacierając białe, wąskie
dłonie i zerkając w stronę kuchni. - Najwyrazniej pamiętam, że śpiewałeś... Wtedy podjechała
jakaś drynda, a ja się jeszcze wykłócałem po niemiecku z tym oficerem, że ma zły akcent.
Wtedy on powiedział, że obaj są z Wiednia i żebyśmy tak nie krzyczeli, bo przyjdzie patrol i
wtedy nawet oni nam nie pomogÄ….
- Nic nie pamiętam, jak Boga kocham... -przysięgał ojciec z powagą.
- Trzeba będzie skończyć raz na zawsze z wódką... - zerknął w kierunku matki. - Zupełny
bydlak się z człowieka robi.
Byłam zaniepokojona tą łagodnością ojca. Musiał mieć coś poważnego na sumieniu, czym
nas wkrótce mógł zaskoczyć.
- A pózniej coś się tutaj działo w kuchni... Pamiętam tylko tyle, że Niemcy kazali nam stać
pod ścianą z podniesionymi rękami... Ale
164
to chyba musiało mi się jednak śnić, bo miałem wrażenie, że obsunąłem się do wykopanego
dołu, w którym było mokro...
Matka odwróciła się plecami, żeby nie zauważyli tłumionego śmiechu.
- Cholera, zabij, nic nie pamiętam... Zupełnie nic nie pamiętam...
- powtarzał z przejęciem w kółko ojciec, oblizując spieczone wargi.
- Wiem tylko tyle, że na obiad wstąpiliśmy do Jabłońskiego na Marszałkowskiej z tym
gościem, co załatwialiśmy interes... Pózniej poszliśmy na Kozią do tego faceta z bródką...
Tam coś chyba piliśmy... A pózniej grała jakaś damska orkiestra... Tylko gdzie to było?
- Ja też nie wiem - przyznał się z rozbrajającym uśmiechem Wykolejeniec, a zerknąwszy po
raz trzeci na pusty stół i na matkę, powiedział: - To ja tylko skoczę na dół do sklepiku i zaraz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- Cykl Indiana Jones Indiana Jones i Siedem Zasłon Rob MacGregor
- Dom Luka The Other S
- Homer Iliada
- 0127. Dale Ruth Jean Showdown znaczy rozróba
- William C. Dietz Deathday (com v4.0)
- L. J. Smith In Eastern Seas
- James Craig Milcz nawet po śÂ›mierci
- Desiree Holt Rodeo Heat (pdf)(1)
- The Art & Meaning of Magic
- Dragonwall Troy Denning
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- duzyformat.htw.pl