[ Pobierz całość w formacie PDF ]

myślał, że my też jesteśmy Trojanami, kimś wysłanym mu z pomocą. Ale gdy byliśmy na rzut
włócznią, zrozumiał, kim jesteśmy, i zaczął uciekać. A my ruszyliśmy za nim.
DlOMEDES
Niczym dwa psy gończe. Za zdobyczą, nie odstępując jej na chwilę, gdy w gęstwinie lasu ścigają
uciekającą łanię czy zająca... Problem polegał na tym, że tamten dobiegał już do muru, prosto w
ramiona naszych wartow-
70
ników. Ale nie ma tak dobrze. Po całym tym biegu pozwolić sobie zwinąć zdobycz? Co to, to nie.
Nie przestając biec, zaczynam więc krzyczeć:  Stój, albo cię zabiję moją włócznią, przysięgam,
albo się zatrzymasz, albo jesteś trup!" i rzucam włócznię, celując trochę wyżej, nie chcę go zabić,
chcę go tylko zatrzymać, włócznia przelatuje mu nad prawym ramieniem, a on... staje. Ta sztuczka
skutkuje zawsze.
Ulisses
Bełkotał coś, zęby dzwoniły mu ze strachu.  Nie zabijajcie mnie, mój ojciec zapłaci każdy okup.
Ma pełno złota, i brązu, i pięknych wyrobów z żelaza". Błagał i płakał. Nazywał się Dolon, syn
Eumedesa.
DlOMEDES
Jeśli o mnie chodzi, zabiłbym go. Ale, jak powiedziałem, Ulisses był tym, który posługuje się
rozumem. Toteż stanąłem z boku, a Ulisses zaczął go wypytywać.  Przestań myśleć o śmierci i
lepiej powiedz mi, co robiłeś tak daleko od twojego obozu. Poszedłeś zdzierać zbroje z trupów? czy
może jesteś szpiegiem Hektora, może wysłał cię, byś się dostał w pobliże naszych okrętów i wydarł
nam nasze sekrety?" On nie przestawał płakać.  To wina Hektora, to on mnie zwiódł. Obiecał mi
podarować rydwan i konie Achillesa, przysięgam, a w zamian zażądał, bym się przedostał w
pobliże waszych okrętów i was szpiegował. Chciał wiedzieć, czy obozu strzegą warty, czy też może
wszyscy myślą już o ucieczce, albo posnęli znużeni i zbolali po przegranej bitwie". Ulisses zaczął
się śmiać.  Konie Achillesa? To tego chcesz, ni mniej ni więcej, tylko koni Achillesa? Winszuję:
utrzymać je w cuglach i nimi pokierować, to nie lada sprawa dla zwykłego, jak ty, człowieka. Nie
przychodzi to łatwo nawet Achillesowi, który jest półbogiem..."
71
Ulisses
Zmusiliśmy go do mówienia. Chcieliśmy wiedzieć, gdzie jest Hektor, gdzie trzyma broń i konie i co
zamierza: zaatakować znowu, czy wycofać się do miasta. Do-lon bał się. Opowiedział wszystko,
niczego nie ukrywając. Powiedział, że Hektor prowadzi właśnie naradę ze starszyzną przy grobie
Ilosa. Opisał nam obóz i jak są zgrupowani Trojanie i ich sprzymierzeńcy. Wymienił ich po kolei i
powiedział, gdzie kto jest. I kto czuwa, a kto śpi. W końcu wybuchnął:  Przestańcie zadawać mi
pytania. Jeśli chodzi wam o to, by dostać się do obozu i kogoś zabić, w takim razie idzcie do
Traków, przybyli niedawno i stoją na uboczu, odsłonięci z jednej strony. Miedzy nimi jest król
Rezos. Walczy we wspaniałym złotym rynsztunku, którego widok budzi podziw, godnym boga, nie
człowieka. Widziałem jego konie, wielkie, piękne, bielsze od śniegu i szybkie jak wiatr; jego
rydwan zdobny jest złotem i srebrem. Uderzcie na niego. A mnie zaprowadzcie do okrętów i
zwiążcie, aż do waszego powrotu, kiedy będziecie wiedzieli, czy skłamałem, czy nie".
DlOMEDES
Myślał, że w ten sposób się wywinie, rozumiecie?  Myślisz, że w ten sposób się wywiniesz,
Dolonie? Zapomnij o tym. Powiedziałeś nam mnóstwo cennych rzeczy, dzięki. Ale faktem jest, że,
niestety, jesteś w moich rękach. Jeśli pozwolę ci uciec, wiesz, co się stanie? To, że jutro znowu
przyjdziesz szpiegować, albo, jeszcze gorzej, że ujrzę cię przed sobą w bitwie, uzbrojonego,
gotującego się mnie zabić. Jeśli natomiast zniszczę cię teraz, jutro nic takiego się nie zdarzy". I
jednym ruchem miecza ucinam mu głowę, jego usta jeszcze coś mówiły i wyciągał do mnie
błagalnie rękę, a ja mu mieczem ucinam głowę i patrzę, jak toczy się w pyle. Widzę jeszcze, jakby
to było dziś, Ulissesa, który dzwiga to ciało, unosi je w górę i ofiarowuje Atenie.  To dla ciebie,
drapieżna bogini", po czym
72
zawiesza je na tamaryszku i obwiązuje trzciną i kwitnącymi gałązkami, tak, byśmy, wracając z
naszej wyprawy, mogli je odnalezć i zanieść do obozu jako nasze trofeum!
Ulisses
Ruszyliśmy biegiem, wszędzie były trupy, porzucona broń i czarna krew, i dotarliśmy do obozu
Traków. Do-lon nie kłamał. Wszyscy spali, pokonani zmęczeniem. O-ręż złożyli na ziemi obok
siebie, ułożony porządnie w trzech rzędach. Każdy wojownik miał przy sobie dwa konie. W samym
środku spał Rezos. Jego wspaniałe rumaki przywiązane były lejcami do brzegu rydwanu.
Diomedes
Wtedy Ulisses mówi do mnie:  Diomedesie, popatrz, to on, Rezos, a to są te konie, o których
mówił nam Do-lon. Czas, byś posłużył się bronią, którą tu z sobą przyniosłeś. Ty myśl o ludziach,
ja pomyślę o koniach". Tak mi powiedział. A ja podnoszę miecz i zaczynam zabijać. Wszyscy spali,
rozumiecie? Przypominam lwa, który napotyka trzodę bez pasterza i jak oszalały rzuca się w sam
środek... Zabijam jednego po drugim, wszędzie krew, jednego po drugim, zabijam ich dwunastu. A
za każdym razem, gdy któryś umiera, widzę, jak Ulisses chwyta go za nogi i odciąga na bok,
pomyśl tylko, co za głowa, ten człowiek odciągał trupy, ukrywał je, z myślą o koniach Rezosa,
które, świeżo przybyłe, nie były jeszcze przyzwyczajone do trupów i krwi, więc, pomyśl tylko, co
za głowa, oczyszczał drogę, by je wyprowadzić, nie ryzykując, że się spłoszą, potknąwszy się o
trupa czy na widok krwi. Ulisses... No cóż, w końcu docieram do Rezosa. Spał i coś mu się śniło,
jakiś koszmar, coś mówił i poruszał się, ja myślę, że śnił o mnie, jestem tego pewny, śnił mu się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl