[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sami.
- To ci miła niespodzianka, Marianie!
- Pojmuję twoje rozdrażnienie. Dobrze, że Helena niczego nie zauważyła.
- To całe szczęście. Obawiam się tylko, by Róża się nie wygadała.
- Bądź spokojny. Prosiłem ją o dyskrecję, przyrzekła mi, że nic nie powie.
- Dzięki Bogu, to mnie uspakaja. Tak się cieszę, że Helena wróciła
bardziej ożywiona. Gdyby się dowiedziała, czym Róża kiedyś była dla mnie,
doszłoby Bóg wie do czego przy jej wrażliwym usposobieniu.
- Bądź pewny, Alfredzie, że Róża za nic na świecie nie poruszyłaby z
twoją żoną tej sprawy.
Alfred odetchnął swobodniej.
- To jest chwilowe uspokojenie. Ale co dalej? Przecież nie mogę z nią
pozostać długo pod jednym dachem.
- O ile ją znam, będzie jej najgorętszym życzeniem się wydostać stąd.
Byłaby najchętniej tym samym pociągiem odjechała z powrotem.
Alfred zaśmiał się nerwowo.
- Sprawa jest bardziej zawiła, niż ci się wydaje. Helena powiedziała mi z
wielką radością, że zaangażowała Różę na trzy lata, że jej nie zwolni,
chociażby ona chciała odejść.
Marian zagryzł wargi.
- To bardzo utrudnia sytuację. Ale może się znajdzie jakieś wyjście.
Chwilowo musi tak pozostać, bo i panna Saltenówna nie może być bez
dachu nad głową. Postaram się, byś się z nią jak najmniej widywał, uczynię,
co w mojej mocy, by wam obojgu ulżyć w tej przykrej sytuacji.
Uspokojony przyrzeczeniem brata Alfred wrócił do równowagi. Śmiał się
nawet ze swego zmieszania, gdy niespodzianie zobaczył Różę.
- Wypiękniała jeszcze - rzekł wesoło i co pewne, nie odziedziczyła
awanturniczej natury swej matki, inaczej nie byłaby wytrzymała tyle lat u
hrabiny Rosenberg, o której Helena mówi jak o straszydle. Biedaczka dość
przeszła, żal mi serdecznie, że i tutaj ma tyle przykrości.
- Jakie zalety charakteru posiada to dziewczę, dowiedzie ci inna
okoliczność - rzekł Marian z rozjaśnioną twarzą.
Opowiedział Alfredowi, na co Róża zużyła dziesięć tysięcy marek
otrzymanych od spadkobierców hrabiny. Alfred zawołał zdziwiony:
- To rzeczywiście godne podziwu, jeśli się zważy, jak bardzo jej te
pieniądze były potrzebne.
- Cieszy mnie, że darzysz ją uznaniem Alfredzie. Serdecznie jej
współczuję. Opowiadała mi, co przeszła, gdy po zgonie matki z dzienniczka
tejże wyczytała o wszystkim. Teraz biedaczka jest zrozpaczona, że dostała
się do nas.
- Żal mi jej. To rzeczywiście fatalne. Przypuszczam, że gdyby miała
pojęcie, że to do nas przyjedzie, nie byłaby przyjęła tej posady.
- Nie ulega kwestii. W każdym razie musimy się starać umożliwić jej ten
pobyt. Przede wszystkim obcując z nią musimy ją traktować z wielką
uprzejmością, jak gdyby była dla nas nader miłą towarzyszką. Sądzę, że
miłość do ciebie już jej minęła.
- Ależ proszę cię, Marianie, wszak nie widzieliśmy się od tylu lat, chyba
trudno pomyśleć, by takie uczucie jeszcze istniało.
- U ciebie miłość przemija szybko, ale są osoby, które tylko raz kochają.
Alfred potrząsnął głową.
- Mylisz się Marianie, spojrzała na mnie obojętnie. Zresztą to się odczuwa.
Kto wie, czy żywiła dla mnie jakieś głębsze uczucie, może widziała we mnie
tylko dobrą partię.
- Jestem święcie przekonany, że mogła dawno wyjść dobrze za mąż,
gdyby jej chodziło jedynie o zapewnienie bytu. Przypomnij sobie, jaki rój
młodzieży ją otaczał.
- To prawda. Piękna jest, dziś może jeszcze piękniejsza. Jej twarz jest
bardziej uduchowiona.
- To cierpienie wyrzeźbiło jej rysy.
- Możliwe, ale to ją czyni jeszcze powabniejszą. Marian spojrzał z
niepokojem na brata.
- Alfredzie, może się stać dla ciebie niebezpieczna. Alfred śmiejąc się
odparł:
- Bądź spokojny. Marianie. Nie zakocham się w niej drugi raz. - Zresztą
jestem żonaty i kocham moją Helenę, która jest zachwycającym
stworzeniem.
Panowie jeszcze chwilę gawędzili, po czym udali się do jadalni. Weszły
też pani Helena z Różą.
Róża uspokoiła się nieco. Była wprawdzie blada, ale wyglądała
prześlicznie w swej skromnej białej sukni. Wspaniałe, miedziane włosy w
ciężkich splotach okalały jej uroczą twarz.
W czasie obiadu rozmawiano swobodnie, obierano teraz nowy temat, pani
Helena brała również żywy udział w rozmowie.
Po obiedzie panowie odeszli do swych zajęć, a panie gawędziły jeszcze z
godzinkę w salonie.
- Niechże kochana pani uda się teraz do swego pokoju i wypakuje rzeczy -
rzekła pani Helena. Gdy pani skończy, proszę przyjść do mnie, pójdziemy do
parku; pragnę pani pokazać nasze piękne oranżerie. Jeden z panów
oprowadzi panią po fabryce, spodziewam się, że farbiarnia bardzo panią
zainteresuje.
Róża powstała.
- Niebawem będę z powrotem. Helena uśmiechnęła się filuternie.
- Nie spiesz się, pani, ja nie jestem tak dokuczliwa jak hrabina Rosenberg.
Róża skłoniwszy się odeszła.
Wszedłszy do swego pokoju zastanawiała się, co jej wypada uczynić. Czy
wypakować kufry? Przecież nie mogła tu pozostać. Z drugiej strony
związana była kontraktem na trzy lata. A nawet gdyby tej pisemnej umowy
nie było, dokąd miała się udać? Do pani Szwarcburgowej? Wykluczone,
skoro nie mogła jej wyjaśnić, z jakiego powodu opuszcza dom Rittnerów.
Bezradna siedziała i patrzyła przed siebie. Już dawno nie czuła się tak
nieszczęśliwa i opuszczona.
Myśl o Marianie uspokajała ją nieco. Choćby ze względu na brata i
bratową będzie się starał jej pomóc. Przypomniała sobie, jak serdecznie do
niej przemawiał i z jakim współczuciem na nią spoglądał. Chociaż pragnęła
się jak najprędzej stąd wydostać, serce jej ściskało się na samą myśl o
ponownej rozłące z Marianem.
Dlaczego jej tak ciężko było się z nim rozstać?
Dlaczego zależało jej więcej na jego mniemaniu niż innych ludzi, dlaczego
przez całe długie lata myślała tylko o nim?
Bo go kochasz - kochasz całą siłą twej duszy. Kochałaś go w jego bracie.
Nie znałaś swego serca. Obecnie wiesz, że kochasz Mariana i będziesz go
zawsze kochała.
Twarz jej się rozjaśniła. Jakby coś zaśpiewało w duszy. Zapomniała o swej
niedoli, jakaś dziwna radość i odwaga wstąpiły w nią. Mimo bólu czuła się [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl