[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Rozpylaczem  powiedział Jupe.
Eleanor wysiąkała nos. Zdawało się, że stara się opanować.
 Byłam taka wściekła na Franka! Rano pojechałam zobaczyć się z nim.
Powiedziałam mu, że jeśli nie zwróci jaskiniowca, zatelefonuję do szeryfa i
wezmą go do więzienia. A on na to, że jak on pójdzie do więzienia, to ja też.
Ale mnie już było wszystko jedno.
 I wtedy cię załatwił tym sprejem?  zapytał Pete.
 Tak. Byłam przerażona, gdy obudziłam się tutaj w ciemnościach. Krzyczałam i
krzyczałam, ale nikt nie nadchodził. Bałam się ruszyć, bo może tu jest jakaś
dziura albo węże, czy coś takiego. Po długim czasie Frank otworzył klapę i
zobaczyłam, gdzie jestem. Zaczęłam wchodzić na schody, ale Frank spryskał mnie
znowu tą substancją i ponownie zapadłam w sen. Chyba spałam, kiedy was tu
wpakował.
 Substancja chemiczna w butelce plastykowej Franka została wynaleziona przez
doktora Birkensteena, prawda?  upewnił się Jupe.
 Tak. Nazwał ją 4-23, ponieważ pierwszy raz użył jej w kwietniu,
dwudziestego trzeciego. Mówił, że jego szympansy żyją zbyt szybko, za wcześnie
umierają, więc chciał temu zapobiec. Substancja usypiała szympansy, i to
wszystko. Doktor Birkensteen był rozczarowany, ale sądził, że może lekarze
zechcą stosować substancję przy operacjach, gdyż zdawała się nie powodować
żadnych ubocznych skutków.
 Pojechał więc do Rocky Beach zobaczyć się z anestezjologiem i zmarł, nim
osiągnął cel swej podróży  dokończył Jupe.  Możemy się domyślić reszty.
Powiedziałaś o substancji Frankowi DiStefano i któreś z was wpadło na pomysł
uśpienia całego miasta i zabrania kości z jaskini.
Jupe oczekiwał ponownego wybuchu płaczu, ale Eleanor była spokojna.
 Myślałam, że poprosimy tylko o trochę pieniędzy  powiedziała.  Chciałam
zdobyć paręset dolarów, żeby móc stąd wyjechać i mieć na życie, póki nie znajdę
pracy. Frank mnie oszukał. Powinnam była się tego domyślić. To moja wina.
Następny, który zechce mną manipulować, niech się lepiej ma na baczności.
 Brawo!  powiedział Pete  ale lepiej spróbujmy wydostać się stąd, bo nie
doczekasz następnej okazji.
Wstał i zaczął ostrożnie posuwać się w ciemnościach, jeden krok, potem drugi,
za trzecim potknął się o coś i omal nie upadł.
 Schody  powiedział.
 Poczekaj chwileczkę  odezwał się Bob i z wyciągniętymi do przodu rękami
dotarł do Pete'a. Razem weszli powoli na schody, trzymając się ścian krypty.
Wreszcie nie dało się iść dalej  znalezli się pod klapą, która, jak powiedziała
Eleanor, była szczelnie zamknięta.
Pete przykucnął pod nią, wparł się w nią plecami i starał się wyprostować
nogi. Klapa nie drgnęła.
Bob zaczął walić w nią pięściami, ale nadaremnie.
 Musi być jakiś sposób  powiedział.
 Nie ma sposobu  głos Eleanor drżał, ale nie płakała.  Ugrzęzliśmy tu i
jeśli Frank nie wróci, żeby nas wypuścić, nie będziemy... nie będziemy...
 Mniejsza o to  wtrącił Jupiter szybko.  Wróci.
 Może wcale nie będzie musiał wracać  powiedział Bob.  Pete, czujesz
przeciąg? Ciągnie przez ściany.
Pete nie odpowiedział. Obaj zaczęli obmacywać cegły w grubym murze krypty.
Cegły były stare i zmurszałe, a zaprawa między nimi wykruszona w wielu
miejscach.
 Musimy być ponad poziomem ziemi  stwierdził Bob.  To świeże powietrze
dochodzi przez szczeliny w murze.
Połączył zaciśnięte w pięści dłonie i bokiem uderzał w ścianę. W pewnym
momencie zawołał:
 Rusza siÄ™! Ta jest luzna!
Zaczął drapać paznokciem i wykruszyło się sporo zaprawy. Wreszcie z
chrobotem, wyciągnął cegłę.
 Hura!  krzyknÄ…Å‚.
Cegła spadła na podłogę krypty i rozbiła się.
 Hej, uważaj!  zawołał Jupe z ciemności.
 Przepraszam.
Bob uchwycił następną cegłę. Grzebał, szarpał, drapał i ciągnął, aż wyszła z
muru.
Z trzecią poszło łatwiej, potem z czwartą. Za pierwszym rzędem cegieł
znajdowała się zaprawa, która rozpadła się niemal za dotknięciem, a za nią
ciągnął się następny rząd cegieł.
Pete przyszedł Bobowi z pomocą i pchał ze wszystkich sił. Dwie cegły wypadły
na zewnątrz i potoczyły się po ziemi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl