[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zamókł i zaczynał już śmierdzieć. Drzwi znów napuchną, pomyślała Allie. Ted po-
radził jej, żeby dla usunięcia brzydkiego zapachu rozsypać sodę, lecz na mokrym
dywanie soda zamieniła się w maz. Dostarczony z magazynu nowy materac i obu-
dowa łóżka stały wciąż w opakowaniu oparte o ścianę. Sufit, przypomniała sobie ze
złością, też czekał na naprawę. Genialnie! Po prostu genialnie! Zamknęła mieszka-
nie i poszła na górę do Nate'a. Jutro będzie nowy dzień, myślała. Będzie czas się
martwić, a na razie...
Skorzystała z pożyczonego jej zapasowego klucza i otworzyła drzwi. Och, jak
ładnie, jak ładnie tu pachniało!
- Skarbie, jestem już - zawołała, gotowa odegrać domową scenę powitania.
Wiedziała, że zirytuje tym Nate'a, ale nie szkodzi.
- Gdzie byłaś tak długo? - odkrzyknął z głębi mieszkania. - Zaczynałem się
niepokoić.
Allie otworzyła kuchenkę i z rozkoszą wciągnęła w nozdrza zapach. Pieczeń!
Na blacie stał talerz z ciepłymi jeszcze jagodowymi rogalikami. Obok leżało pu-
dełko po cieście, miska do wyrabiania i brudna łyżka, ale jakie to miało znaczenie!
Nie znała mężczyzny, któremu chciałoby się aż tak postarać. W każdym razie w jej
rodzinnym domu takiego nie było.
- Chwileczkę! - zawołał Nate. - Muszę coś jeszcze zrobić.
S
R
Aha, siedzi przy komputerze, pomyślała, odłamując kawałek rogalika. To
pracoholik. Nic dziwnego, że w jej mieszkaniu nic się nie zmieniło. Nate był zapra-
cowany. Rozkręcenie własnej firmy to nie przelewki. Nie chciała go poganiać z
remontem, byłoby to z jej strony wstrętne. Wiedziała, że przez nią miał kłopoty ze
snem, że w ogóle... Ale wiecznie tak trwać nie może, myślała, zajadając się cia-
stem. Wcześniej czy pózniej trzeba się zająć jej mieszkaniem. W przyszłym tygo-
dniu biorę sprawy we własne ręce, postanowiła. Ale na razie... Och, jakie to miłe,
gdy nie wraca siÄ™ do pustego domu i w dodatku ktoÅ› czeka z kolacjÄ…. To chyba
największa przyjemność, jaką może sprawić życie. Gorąca kolacja i jeszcze go-
rętszy mężczyzna. Hm... rozmarzyła się. Może Nate przywita ją nago? Przecież
ciągle fantazjował o nagości... Może zechce te fantazje urzeczywistnić? Zerknęła
na drzwi pokoju.
Nate wyszedł do niej co prawda nie nago, ale i tak wyglądał pociągająco,
choć był boso, miał zmęczoną twarz i potargane włosy. Nie przypominał Jamesa
Bonda.
- Cześć - powiedział. - Zgubiłaś się w drodze do domu? A tato? - Rozejrzał
siÄ™. - Gdzie jest tato?
- Postanowił nie składać ci dziś wizyty. I nie zgubiliśmy się. Musiałam zostać
dłużej w szkole.
Nate pocałował ją w usta. Było to tak naturalne, jakby w ten sposób witali się
od lat. Zaskoczyła ją ta zwyczajność, ale w końcu - co w tym niezwykłego? Sypiała
z nim, tak czy nie? Oddała pocałunek.
- Dlaczego? Coś nie tak? Dyrektorka wezwała cię na dywanik?
- Nie, nie. Zwyczajnie - miałam dziś swój środowy dyżur. A twój tato...
- Co z nim? Od kiedy przeszedł na emeryturę, nie ma dnia, żeby nie wpadł do
mnie tutaj albo do pracy. Chyba go nie zamordowałaś? Wiem, umęczył cię pewnie,
ale to mój ojciec.
- %7łyje, żyje. - Allie uniosła oczy do nieba. - I jest fantastyczny. Prawdę mó-
S
R
wiąc... No dobra, powiem. Mam wrażenie, że nasza dyrektorka zapałała do niego
sympatiÄ….
- Niemożliwe!
- Możliwe. I wydaje mi się, że to wzajemne.
- Nie może być!
- Może.
- Hura!
- Tak. Hura!
A zatem stało się, pomyślał Nate. Stało się to, o czym myślał, czego pragnął z
całej duszy, nad czym się głowił. Tylko że... Kiedy już wyglądało na to, że wszyst-
ko samo się ułożyło, nie wiedział, co o tym myśleć.
- Ale... kolacja. Przyszykowałem kolację.
Allie wzruszyła ramionami.
- To świetnie. Umieram z głodu.
- Tato je kolacjÄ™ z paniÄ… dyrektor?
- Nie, pojechał do księgarni. Monica ma zamiar unowocześnić szkolną czytel-
nię i poprosiła go o pomoc, więc ojciec uznał, że powinien się tego i owego dowie-
dzieć. Mówił, że zje coś w mieście. Dosłownie go roznosi. Podejrzewam, że nie-
długo zaczną się umawiać.
- Rozumiem, ale... Naszykowałem tyle jedzenia...
Gderał jak niedoceniona żona. Allie aż się uśmiechnęła. Wiedziała, co czuje
ktoÅ›, kto zajmuje siÄ™ w domu kuchniÄ…. Kiedy jej bracia nie zjawiali siÄ™ w porÄ™ na
obiad, zawsze było jej przykro.
- Oj, pomyśl - pocałowała go w szorstki policzek - zostanie na jutro. Nie bę-
dziesz już musiał nic pitrasić.
- Niby tak, ale...
- Nate! Co się z tobą dzieje? Twój ojciec ma swoje lata. Nie musi się przed
tobą tłumaczyć. Zresztą ani jemu, ani mnie nie powiedziałeś, że szykujesz uroczy-
S
R
stą kolację. Na pewno będzie żałował, że nie przyszedł, kiedy się o tym dowie,
ale... No, proszÄ™, rozchmurz siÄ™.
Nate nagle się zniecierpliwił. Allie niczego nie rozumiała, ot co.
- Posłuchaj - rzucił zirytowany. - Tato ożenił się zaraz po studiach i nigdy
żadna kobieta prócz mojej matki go nie interesowała. W sprawach męsko-
damskich, pozamałżeńskich, jest jak dziecko.
To było aż dziwaczne, Oto urzeczywistniało się jego najgłębsze pragnienie, a
aż go dławiło w gardle. Czuł się... opuszczony.
Allie prychnęła.
- No wiesz! Tarzan był niemowlęciem, gdy pozostawiono go samego w dżun-
gli, a jakoś dał sobie radę. - Wyjęła mięso z piecyka i postawiła na stole talerze. -
Nie tylko przeżył, ale jeszcze zdobył Jane.
- E tam. Najzwyczajniej go wykorzystywała.
- No i co z tego? - Allie trzasnęła szufladą, z której wyjęła widelce.
- Najpewniej zrobiła na staruszku doktorat i w parę lat po obronie rzuciła go.
Tyle że tego okresu już w filmie nie uwzględniono.
Allie położyła widelce na stole i zaczęła układać rogaliki w koszyczku.
- Jesteś cyniczny, a poza tym nie ma to żadnego związku z twoim ojcem i pa-
niÄ… Johnson.
Jasny gwint! Nate czuł, że się denerwuje. O ojca.
- Ta kobieta zupełnie do niego nie pasuje!
- Skąd wiesz? Przecież nigdy się nie widzieliście. Owdowiała przed paroma
laty, jest przeurocza.
- Ale chyba niezbyt inteligentna? Prosić mojego ojca o reorganizację czytel-
ni?! Toż to czysty absurd.
- Pani Johnson jest bardzo inteligentna. Departament oświaty powierza funk-
cje kierownicze wyłącznie osobom o najwyższych kwalifikacjach. %7łeby je zdobyć,
trzeba być kimś wybitnie zdolnym.
S
R
- No, to zobaczysz, co się będzie działo. Ojciec zechce oszczędzić szkole wy-
datków i zajmie się remontem sam. Budynek się zawali, ciebie wyrzucą z pracy, a
kaganek oświaty, który niesiecie tym dzieciom... oj, przyćmi się, przyćmi albo w
ogóle zgaśnie.
- Skończyłeś? Genialnie! - Zamachała mu przed nosem koszyczkiem z rogali-
kami. - Jesteś niegodziwy, okropny. - Podsunęła mu salaterkę z sałatką. - Jedz! Po-
czujesz siÄ™ lepiej.
Nate pokropił sałatę sosem i wymieszał widelcem.
- Mój ojciec był szefem działu w urzędzie telekomunikacji. Wspaniałym sze-
fem. Ze skargami klientów radził sobie świetnie, miał łatwy kontakt z ludzmi, do-
stawał nagrody. Nie potrafi się jednak pięknie wysławiać ani brylować w eleganc-
kim towarzystwie. Ty też, jestem pewien, starałabyś się chronić swego ojca, gdyby
zaczął się umawiać,
- Nie. Jest dorosły i wie, co robi. Na twoim miejscu cieszyłabym się, że jest
szczęśliwy.
- Z jakÄ…Å› damulkÄ…?
- Pani Johnson nie jest żadną damulką. Ale nieważne. Zmieszny jesteś, na-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- Brooks, Terry Word 02 A Knight of the Word
- 292. Macomber Debbie Synowie Północy 01 Narzeczona dla brata
- 03. W świecie biznesu Bamks Maya Narzeczona na weekend
- Zołza z piekła rodem. Poradnik narzeczonej
- 1029. Braun Jackie Japońska narzeczona
- Heyer Georgette Uciekajaca narzeczona
- Brooks, Terry Landover 03a Wizard at Large
- Kimberly Kaye Terry Design of a Lifetime (EC)
- Burgess Melvin ć†pun
- Cat Johnson [Red Hot & Blue 03] Jimmy (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- rafalstec.xlx.pl