[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znajomego. Podeszła bliżej. Na jednej z półek stała ramka z kolorowaną
fotografią. W prawym dolnym rogu widniał podpis Anny.
- To moja praca - powiedziała, zdumiona i zaszczycona.
- Tak - potwierdził Gid. - Chisato kupiła ją kilka miesięcy temu.
- Przecież wtedy jeszcze nie wiedziała, że na pewno jestem jej córką -
zaoponowała.
- Chisato była pewna, że Ayano to ty - odparł. - Dlatego tak bardzo ciała
mieć jakiś przedmiot, którego dotknęłaś. Dzięki niemu czuła twoją bliskość.
S
R
Wyjaśnienie wzruszyło Annę. Spojrzała na Ricka, serce zaczęło jej
szybko bić, krew tętniła w skroniach. Z wyjątkiem dwóch namiętnych
epizodów, Rick dokładał wszelkich starań, by trzymać ją na dystans. Miał
jakieś tajemnice, przez które nie mógł się angażować. Ale skoro... A jeśli...?
- Czy to jedyny powód? - zapytała.
- Oczywiście - zapewnił Gid, zdziwiony, że Anna może mieś
jakiekolwiek wątpliwości. Nie zauważył, że pytanie nie było skierowane do
niego.
- Rick?
On również posiadał jej dzieła. Cztery prace, które uważała za najbardziej
naładowane emocjami. Zakochani. Złączone dłonie, splecione ramiona. Rick
nie zdawał sobie sprawy z tego, że Anna widziała je w jego sypialni, dlatego
wstrzymała oddech, czekając, co powie.
Powoli skinął głową. Jego odpowiedz uskrzydliła Annę i jednocześnie ją
przygnębiła.
- Chisato cię kocha. Posiadając twoją pracę, może się do ciebie zbliżyć.
To jedyna część twojej osoby, którą może mieć. Chyba nietrudno to zrozumieć,
prawda?
Oczy Anny wypełniły się łzami, ale się uśmiechała. Rozumiała.
Rozumiała doskonale.
- Rick, ja... - zaczęła, ale Gid przerwał jej gestem.
Nagle rozsunęły się drzwi i nastąpiła chwila, o której Anna marzyła i
której się obawiała.
Do salonu weszła dojrzała Japonka, a za nią kobieta nieco młodsza od
Anny. Chisato miała ponad pięćdziesiąt lat, ale czas obszedł się z nią
nadzwyczaj łaskawie. Miała zaledwie kilka zmarszczek w kącikach oczu i
włosy bardzo subtelnie przetykane siwizną. Emanowała zdrowiem i
S
R
witalnością. I siłą wewnętrzną. Mimo że jej twarz była zalana łzami, Chisato
zdołała się opanować i ukłonić z uśmiechem.
- Ayano - szepnęła. Wyciągnęła rękę do Anny, powiedziała coś po
japońsku i powtórzyła w języku angielskim: - Moja córeczka już nie jest
maleńka. Wyrosła na piękną kobietę.
Anna nie miała pojęcia, jakie emocje poczuje, stając przed osobą, która
dała jej życie. Nawet teraz nie była ich pewna, ale czuła, że znalazła
odpowiedz na wiele dręczących ją pytań.
Wiedziała, że odziedziczyła wschodnie rysy po biologicznej matce, ale
nie spodziewała się aż tak uderzającego podobieństwa. Chisato miała podobny
nos i usta. Nad czołem sterczał jej identyczny niesforny kosmyk, jak u Anny.
Obie miały podobną budowę i były tego samego wzrostu. Chisato założyła
elegancki strój w stylu zachodnim i naszyjnik, który Anna wybrałaby również
dla siebie.
Anna spojrzała na Izumi. Dziewczyna była od niej drobniejsza, miała
okrąglejszą twarz i szerzej rozstawione oczy. Uśmiechnęła się niepewnie,
skłoniła i wysunęła dłoń w geście powitania.
- Mam na imię Izumi - przedstawiła się ujmująco.
- Imooto - Anna powitała ją słowem, które oznaczało młodszą siostrę.
Spojrzała na Chisato. - Okaa-san - powiedziała. Zrozumiała, że nazywając tę
kobietÄ™ matkÄ…, wcale nie zdradza Jeanne Lundy.
- Długo czekałam na ten dzień - przyznała Chisato, roniąc łzę. - Wiele lat.
Nigdy nie straciłam nadziei. Matka nie może jej stracić. A teraz stoisz przede
mną. - Azy płynęły strumieniem. - Ayano nareszcie wróciła do domu.
Dom? Nie, dom jest tam, gdzie mieszkajÄ… Jeanne i Ike Lundy, ale to
miejsce, te kobiety niewÄ…tpliwie zajmÄ… w jej sercu specjalne miejsce. Nie
umiała jeszcze określić, jakie, ale była pewna, że prędzej czy pózniej wszystko
S
R
się poukłada. Nie była w stanie teraz myśleć, ale wiedziała, że dwie składowe
jej życia, które dotąd nigdy się nie zetknęły, nareszcie stopiły się w jedność.
Przez kolejne godziny Anna siedziała obok Ricka, pogrążona w
rozmowie z Chisato i Izumi. Czuła spełnienie, którego nieświadomie szukała
aż do dziś.
Odkąd przyjechała do Japonii, czekała na jakiś znak - niezbity dowód, że
znalazła się we właściwym miejscu, we właściwej rodzinie z właściwą matką.
Teraz nareszcie dotarło do niej, że ma dwie matki, które kochają ją równie
mocno i które odegrały w jej życiu różne role. Jeanne już próbowała jej to
wytłumaczyć, ale Anna wówczas jeszcze nie była gotowa, by to przyjąć do
wiadomości.
Teraz wszystko zrozumiała.
Rick cały czas trzymał ją za dłoń, jak na fotografii jej autorstwa, którą
kupił. Nie tak dawno tłumaczył Annie, że przyszłość znajduje się w jej rękach.
Twierdził, że będzie umiała ją kształtować. Teraz zdała sobie sprawę, że
bardzo dobrze wie, kogo chce widzieć u swego boku.
W drodze powrotnej od Chisato Anna milczała. Rick nie miał jej tego za
złe - z pewnością po takim dniu miała prawo do zamyślenia. Widział, że mu się
przyglądała, ale nie odezwała się ani słowem.
Otworzyła usta dopiero, kiedy weszli do hotelu.
- Czy mogę cię zaprosić na drinka?
- Na drinka? - Zamrugał ze zdziwienia. - Sądziłem, że będziesz chciała
zadzwonić do domu, do J.T. i rodziców.
- Pózniej. Teraz chciałabym porozmawiać z tobą.
- Dobrze siÄ™ czujesz, Anno?
- Zwietnie. Dawno nie czułam się tak doskonale.
- Zgoda - powiedział powoli, nie do końca ufając jej ożywieniu. - Chcesz
S
R
iść do jakiegoś klubu czy zostaniemy w hotelowej restauracji?
- Myślałam o apartamencie.
- Apartamencie?
- Tak. U mnie czy u ciebie? W obu sÄ… niezle zaopatrzone barki, a ja
potrzebuję trochę prywatności.
- Potrzebujesz prywatności? - zaniepokoił się.
- Tak. Jest parę spraw, o których chciałabym z tobą porozmawiać.
Zasięgnąć opinii.
Rick przełknął ślinę. Anna sugeruje, że potrzebuje jego rad. Właśnie po
to tutaj z nią przyjechał. O to prosił J.T. Jakże mógłby jej teraz odmówić?!
- U ciebie - zdecydował. W razie czego będzie mógł po prostu wyjść. - Z
przyjemnością ci doradzę.
Jednak kiedy weszli do jej apartamentu, pożałował swojej decyzji.
Wystarczyło, że zdjęła buty i westchnęła głęboko, a poczuł, jak wzbiera w nim
fala pożądania.
- Przebiorę się w coś wygodniejszego - powiedziała Anna. - Rozluznij
krawat, ściągnij marynarkę i zajrzyj do barku. Przygotuj nam coś do picia.
Rick zebrał całą siłę woli i próbował opanować szalejące zmysły. Na
pewno to potrafisz, powtarzał w myślach. Nie dasz się ponieść pożądaniu.
Potrafisz zachować się jak przyjaciel.
Znalazł w barku dwie małe buteleczki sake i zadzwonił po kelnera. Anna
niewiele dziś jadła, więc zamówił dwa cheeseburgery, frytki i mochi -
tradycyjny japoński deser przyrządzany z jajek. Dzięki temu w ciągu
najbliższej godziny ktoś na pewno pojawi się w apartamencie.
Po kwadransie Anna wyszła z sypialni. Związała włosy w koński ogon,
założyła biodrówki i rozpinaną bluzkę, która odsłaniała pępek.
Rick sięgnął po sake.
S
R
- Dalej masz na sobie marynarkę. I czemu nie rozluzniłeś krawatu? -
zapytała.
- Tak mi wygodniej.
- Nie wyglÄ…dasz na zrelaksowanego.
- Tak mi wygodniej - powtórzył.
Leciutko uniosła brwi, więc wstał i zrzucił marynarkę.
- ProszÄ™ bardzo.
- A krawat?
Rozluznił go troszkę, ze sztuczną nonszalancją.
- Usatysfakcjonowana?
- Nie bardzo! - rzekła roześmiana.
Uznał, że pora zmienić temat.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- Braun Lilian Jackson Kot, który... 06 Kot, który bawił się w listonosza
- 292. Macomber Debbie Synowie Północy 01 Narzeczona dla brata
- 03. W świecie biznesu Bamks Maya Narzeczona na weekend
- Zołza z piekła rodem. Poradnik narzeczonej
- Essig Terry Narzeczona dla tatusia
- Heyer Georgette Uciekajaca narzeczona
- Braun Lilian Jackson 24 Kot, ktĂłrego nurtowal strumien
- Konopnicka Maria Nowele, wiersze
- Celmer Michelle 02 Ksić…śźć™ i sekretarka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- duzyformat.htw.pl