[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zamiast tropić obraz, musi ścigać dziewczynę.
Cygaro odłożył do popielniczki, zapłacił rachunek i opuścił restaurację.
Tuż przed nią do krawężnika podjechała taksówka i wyskoczył z niej młody człowiek.
Podczas gdy płacił za jazdę, Lipsey zatrzymał taksówkę dla siebie. Rzuciwszy po raz drugi
okiem na młodą twarz zdał sobie sprawę, że już ją przedtem widział.
Podał kierowcy adres, pod którym od czerwca mieszkała miss Sleign. Wóz ruszył z
miejsca. Lipseya nadal męczyło pytanie, skąd znana mu jest twarz młodego człowieka. Miał
bowiem obsesjÄ™ przyporzÄ…dkowywania nazwisk rozpoznanym twarzom. Gdy mu siÄ™ to nie
udawało, uważał, że nie stoi na wysokości swych kwalifikacji zawodowych, że zostały one
postawione pod znakiem zapytania.
Wytężywszy pamięć, odnalazł w niej wreszcie nazwisko: Peter Usher. Był to młody,
cieszący się powodzeniem artysta, w jakiś sposób związany z Charlesem Lampethem. O,
właśnie, miał wystawę w galerii Lampetha. Znajomość bez znaczenia. Poczuwszy ulgę, Lipsey
przestał myśleć o Usherze.
Taksówka zawiozła go przed niedużą kamieniczkę, sprzed jakichś dziesięciu lat, niezbyt
imponującą. Lipsey wszedł i wsunął głowę do okienka konsjerżki.
- Czy jest ktoś w domu pod numerem dziewiątym? - zapytał.
- Wyjechali - odrzekła niechętnie kobieta.
- O, to dobrze - rzekł Lipsey. - Jestem dekoratorem wnętrz z Anglii, oni zaś prosili mnie,
bym zaprojektował dla nich wnętrze. Powiedzieli mi, że mam panią poprosić o klucz i obejrzeć
mieszkanie podczas ich nieobecności. Nie byłem pewien, czy już wyjechali.
- Nie mogę dać panu klucza. A poza tym nie mają prawa zmieniać dekoracji wnętrza bez
pozwolenia właściciela.
- Oczywiście! - Lipsey znów się do niej uśmiechnął, starając się użyć całego swego czaru
mężczyzny w średnim wieku. - Miss Sleign z największym naciskiem podkreśliła, że muszę się z
panią porozumieć, by wysłuchać pani rad i opinii. - To mówiąc wyłuskał z portfela kilka
banknotów i wsunął do koperty. - Poleciła mi to pani przekazać za pani uprzejmość. - Podał przez
okienko kopertę, zginając ją w dłoni, by dał się słyszeć szelest banknotów.
Przyjęła łapówkę. - Musi się pan mocno pośpieszyć, bo będę zmuszona być tam z panem
przez cały czas - oświadczyła.
- Oczywiście. - Uśmiechnął się znowu.
Kulejąc wyszła z dyżurki i poprowadziła go po schodach, dysząc i sapiąc obficie, łapiąc
siÄ™ za plecy i zatrzymujÄ…c dla nabrania oddechu.
Mieszkanie było niezbyt obszerne, a niektóre meble wyglądały, jak kupione z drugiej ręki.
Lipsey rozejrzał się po bawialni.
- Mówili o przemalowaniu ścian farbą emulsyjną.
Konsjerżka wzdrygnęła się.
- Tak, uważam, że ma pani trochę racji - rzekł Lipsey. - Może raczej tapeta w miły,
kwiatowy wzór i gładka, zielona wykładzina dywanowa. - Zatrzymał się przed ohydnym
kredensem. Postukał w niego zgiętymi palcami. - Dobry gatunek - orzekł. - Nie ten współczesny
szmelc. - Wyciągnął notesik i nabazgrał w nim kilka bezsensownych linijek.
- Nie powiedzieli mi, dokąd się udają - dodał tonem swobodnej pogawędki. - Myślę, że na
południe.
- Włochy. - Kobieta nadal miała surową minę, ale okazanie swej wiedzy wyraznie
sprawiło jej przyjemność.
- Ach, Rzym, jak sÄ…dzÄ™.
Kobieta nie chwyciła przynęty i Lipsey uznał, że nic bliższego nie wiedziała. Obejrzał
pozostałe pomieszczenia, nie przeoczając żadnego szczegółu i równocześnie rzucając pod
adresem konsjerżki bezsensowne uwagi.
W sypialni na niskim stoliku przy łóżku stał telefon. Lipsey przyjrzał się uważnie
leżącemu przy nim notesowi. Na pustej kartce spoczywał długopis. Widać było głęboko
wciśnięty w papier ślad zapisu z wydartej, poprzedniej kartki. Lipsey zasłonił swym ciałem stolik
przed konsjerżką i zręcznym ruchem ukrył w dłoni notesik.
Wypowiedział jeszcze parę głupawych uwag na temat wyglądu wnętrza i na koniec
odezwał się: - Była pani wyjątkowo uprzejma, madame. Nie będę pani już dłużej odrywał od
pracy.
Odprowadziła go aż do bramy domu. Znalazłszy się na zewnątrz pośpieszył do sklepu z
materiałami piśmiennymi i kupił bardzo miękki ołówek. Usiadł przy wystawionym na chodnik
stoliku kawiarnianym, zamówił kawę i wyjął ukradziony notes.
Ostrożnie zaczął zaczerniać grafitem wciśnięty w papier zapis. Gdy ukończył, słowa były
bardzo dobrze czytelne. Był to adres hotelu w Livorno, we Włoszech.
Już następnego wieczoru Lipsey przybył do hotelu. Okazało się, że jest tani, mały,
najwyżej z tuzinem pokoi. Kiedyś była to rezydencja dużej, mieszczańskiej rodziny, tak
przynajmniej domyślał się Lipsey. Teraz, gdy dzielnica zaczęła schodzić na psy, została
przerobiona na zajazd dla komiwojażerów.
Zaczekał w bawialni mieszkania właściciela, a żona poszła go szukać gdzieś na górnych
piętrach. Lipseya zmęczyła podróż. Czuł lekki ból głowy i tęsknie wyczekiwał kolacji oraz
spotkania z miękkim łóżkiem. Miał ochotę zapalić cygaro, ale przez grzeczność powstrzymał się.
Od czasu do czasu zerkał na telewizor. Dawano tam bardzo stary angielski film, który jakiegoś
wieczoru oglądał już w Chippenham. Dzwięk był wyciszony.
Kobieta wróciła w towarzystwie właściciela. Z kącika ust zwisał mu papieros. Z jego
kieszeni wystawał trzonek młotka, w ręce trzymał torebkę gwozdzi.
Wyglądał na poirytowanego faktem, że przerwano mu zajęcia stolarskie. Lipsey wręczył
mu gruby napiwek i zaczął przemawiać łamanym, kulawym włoskim.
- Próbuję odnalezć młodą kobietę, która niedawno tu mieszkała - powiedział. Wyjął
zdjęcie Dee Sleign i podał hotelarzowi. - To jest ta kobieta. Czy pan ją pamięta?
Mężczyzna przelotnie popatrzył na fotografię i kiwnął twierdząco głową.
- Była sama - oświadczył, dając tonem do zrozumienia, że jako dobry, katolicki ojciec
rodziny nie pochwala takich zjawisk, jak samotne zamieszkiwanie w hotelach przez młode
kobiety.
- Sama? - powtórzył zdziwiony Lipsey. Z tego, co mówiła w Paryżu konsjerżka,
wywnioskował, że młoda para wybrała się w podróż razem. - Jestem angielskim detektywem -
kontynuował - wynajętym przez jej ojca, by ją odnalezć i przekonać, aby powróciła do domu.
Jest młodsza, niż na to wygląda - dodał w formie wyjaśnienia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl