[ Pobierz całość w formacie PDF ]
okolonym wieńcem splecionych potworów. Zarono przyglądał się z narastającym lękiem, jak szmaragdowa
poświata skupia się na powierzchni zwierciadła i odbita, kieruje się w stronę pokładu oddalonej Królowej
Morza . Aącząca obydwa statki blada zielona wiązka była wyraznie widoczna mimo światła słońca. Na
karaweli zaczęło dziać się coś, czego Zarono nie widział dokładnie z powodu oddalenia.
Gdy po utracie kontroli nad sterem Królowa Morza ustawiła się burtą do wiatru, karaka Zarona podpłynęła
do niej. Stygijczyk ocknął się z transu i wyczerpany, oparł o nadburcie. Jego ciemne rysy nabrały barwy
brudnej pościeli, a czoło pokrył zimny pot.
Strona 12
Carter Lin - Conan bukanier
Skończyłem westchnął Menkara. Ten czar wyczerpuje ludzkie siły, lecz to pospolite zaklęcie, przed
którym łatwo się ochronić& Na szczęście ci prostaczkowie nie znają się na magii. Mo\ecie wejść na pokład
karaweli; załoga będzie bezbronna jeszcze przez godzinę.
Nie \yjÄ…?
Nie, zostali uśpieni. Pomó\ mi zejść do kajuty. Zarono wsparł ramieniem osłabionego czarnoksię\nika i
odprowadził potykającego się Stygijczyka. Za nimi bosman niósł ołtarz z kryształowym sto\kiem.
Zamknąwszy drzwi za wyczerpanym kapłanem, Zarono koronkową chusteczką otarł pot z czoła. Nie miał
nic przeciwko magii, lecz była to potę\na, napawająca lękiem broń. Czarny Zarono przedkładał nad nią
szczęk kordów, świst strzał i bełtów, łoskot pocisków katapult i łomot spi\owego taranu o burtę wrogiego
statku. Zingarańczyk popełnił w ciągu swojej kariery niejedno łotrostwo, jednak były to zwykłe, ludzkie
grzechy, a nie paranie się ciemnymi mocami z nieziemskich płaszczyzn egzystencji.
Ernando! krzyknÄ…Å‚ do kuka. PrzynieÅ› dzban wina, najmocniejszego, jakie mamy w Å‚adowni!
Wkrótce dokonano aborda\u Królowej Morza i przeniesiono nieruchome ciało księ\niczki na Petrela .
Część korsarzy zajęła się układaniem wokół osad masztów zdobytego statku stert łatwopalnych materiałów i
nasączaniem ich olejem. Potem wszyscy wrócili na pokład karaki. Odbito od burty karaweli, odpychając się
bosakami i tykami.
Gdy statki znalazły się w bezpiecznej odległości, kilku łuczników wypuściło w stronę Królowej Morza
zapalone strzały. śagle zapłonęły z hukiem, siejąc na wszystkie strony dymiącymi kawałami płótna. Płomienie
ogarnęły cały statek wraz z \ywymi, zamarłymi w bezruchu członkami załogi.
Petrel podniósł \agle i skręcił dostojnie w stronę wybrze\a Shem, pozostawiając za sobą płonący wrak.
Conan przyglądający się grzybowi dymu, znaczącemu zagładę Królowej Morza , wezwał pod nosem imię
swojego posępnego, cymmeriańskiego boga Croma. Niewidoczny z pokładu Petrela Szelma znajdował się
na północny zachód od niego. Gdyby któryś z członków załogi Zarona pofatygował się wejść na bocianie
gniazdo, dojrzałby szczyty masztów unoszonej toczącymi się falami karaki Conana.
Cymmerianin obserwował z bocianiego gniazda cały atak na królewski statek i nie mógł pojąć, dlaczego
Zarono zatopił okręt swego pana. Conan doszedł do wniosku, \e musiało chodzić tu o coś więcej ni\ kradzie\
mapy oraz wyprawę po bajeczny skarb i przestał się nad tym zastanawiać. Potę\ny barbarzyńca ju\ dawno
nauczył się, \e lepiej odkładać pytania bez odpowiedzi do chwili, gdy nowe wiadomości rozjaśnią tajemnicę,
ni\ zamartwiać się daremnie.
Pomyślał, \e kimkolwiek były ofiary Zarona, pomści je przy okazji wyrównania rachunków z zingarańskim
korsarzem. Liczył na to, \e ju\ wkrótce nadarzy mu się okazja.
ROZDZIAA 4
BEZIMIENNA WYSPA
Zmierzch zamienił niebiosa w pełne splendoru, bajecznie kolorowe sklepienie. Czarny dziób posuwającego
się razno na południowy zachód, gnanego zachodnim wiatrem Petrela wyrzucał śnie\nobiałe odkosy nad
ciemne fale pokryte szmaragdowymi odblaskami. Daleko z tyłu, nie zauwa\ony przez nikogo, podą\ał za nim
Szelma Conana.
W kapitańskiej kajucie, rozparty w wielkim fotelu, Zarono dumał nad srebrnym kielichem wykładanym
szmaragdami. Obitą boazerią kabinę wypełniał bukiet mocnego shemickiego wina. Kołyszące się,
zawieszone na łańcuchach lampy rzucały chybotliwe światło na przypięte między wręgami ścian spękane
pergaminy oraz miecze i sztylety z ozdobionymi klejnotami rękojeściami.
Ziemiste rysy Zarona miały posępny wyraz; spojrzenie jego czarnych oczu było nieobecne, a gęste czarne
włosy splątane. Korsarz miał na sobie luzną koszulę z brudnego jedwabiu, ozdobioną koronkowymi
mankietami. Był bardzo pijany.
Gdy rozległo się ciche stukanie do drzwi, Zarono wymamrotał przekleństwo, po czym niechętnie rzucił
zaproszenie. Do środka wszedł Menkara, trzymający w dłoni zwiniętą mapę. Szczupły Stygijczyk obrzucił
wyciągniętego w fotelu Zarona spojrzeniem pełnym świętoszkowatej dezaprobaty.
Znowu czary? prychnął Zarono i czknął. Nie mo\esz dać normalnemu człowiekowi nacieszyć się
winem, nie podtykając mu pod nos swojej szpetnej gęby? Mów, po co przyszedłeś!
Ignorując pokaz pijackiej swarliwości, Menkara rozwinął mapę na stoliku przed Zaronem i wskazał
kościstym palcem zdobiące ją rzędy liter.
Zastanawiałem się nad mapą kapłana Mitry od chwili, kiedy mu ją odebraliśmy powiedział Stygijczyk.
W jego zazwyczaj monotonnym głosie brzmiało obecnie niezwykłe napięcie. Mapa przedstawia bez
wątpienia wybrze\a Stygii. Chocia\ nie znam tego języka, stwierdziłem, \e niektóre słowa są mi znajome.
Odczytywałem je, podczas gdy ty jak prostak \łopałeś wino&
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- Burroughs, Edgar Rice Mars 11 John Carter of Mars
- C Archer Jeffrey Conan i prorok ciemnosci
- C Green Roland Conan i wrota demona
- C Howard Robert Conan barbarzyńca
- Howard Robert E Conan władca miasta
- C Green Robert Conan straĹźnik
- Carter Beth D. You Can Run
- C Lin Carter Conan barbarzyńca
- Kuttner, Henry The Portal in the Picture
- 069. Marinelli Carol Dom nad morzem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- patryk-enha.pev.pl