[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łaski, namotał w głowach. Grał i śpiewał, podżegał do buntu! Uwiódł i
wykorzystał nieszczęsną, zagubioną nocarkę, zabił prawowitego Lorda... -
Pokręcił głową z wystudiowanym obrzydzeniem. - Nie ma wystarczająco
haniebnej i okrutnej śmierci, która mogłaby zmazać twoje winy! - zahuczał,
niczym grom.
Nex wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami.
- Zostaniesz kozłem ofiarnym, zwali się na ciebie wszystkie
przewinienia renegatów - syknął rzeznik. - Ale twój Ród ocaleje, tak jak
tego chciałeś.
- Aranea... - zacharczał renegat nieprzytomnie. - Zostanie Lordem? W
izolatce?
Ukryty wydął pogardliwie wargi. Przeciągnął palcem po nożu,
zostawiając na nim ścieżkę purpurowej krwi.
- A po co Wojownikom drugi Lord - rzucił niedbale. Wskazał ostrzem
na Ultora, oderwane gwałtownym ruchem krople pomknęły przez mrok,
uderzając go prosto w twarz. - Przecież już mają jednego. Co za dużo, to
niezdrowo.
Ultor zamknął oczy. Nie odezwał się.
- Nie... - wycharczał Nex. - To nie tak miało być! - Rozwrzeszczał się
na cały głos. - Nie tak!
- A co ty sobie myślisz, że to koncert życzeń? - prychnął Ukryty ze
wzgardą. - Zgodziłeś się, koniec.
Nóż śmignął w powietrzu, zatańczył dookoła renegata. Wąziuteńkie
strumienie krwi trysnęły z tysięcy ran, zjednoczyły się pośpiesznie i
ruszyły na wezwanie swego Pana. Oplotły jego postać czerwonym
wieńcem i znikły, wnet zastąpione przez następne.
Nex osunął się na kolana, w całkowitym milczeniu. Azy płynące z
przekłutych już oczu barwiły się purpurą, dołączając niezwłocznie do
gorliwej rzeki krwi.
Vesper pohamował drżące nogi. Chciał zawyć dziko, rzucić się z
pomocą umierającemu przyjacielowi... Ale tkwił w miejscu, obojętny,
nieruchomy.
Nie pomożesz, szeptał gdzieś w środku przerazliwie spokojny głos. Nie
zapobiegniesz temu skurwysyństwu, choćbyś nie wiem jak chciał. Nie
przeciwstawisz się Ukrytemu, nie masz szans. Rozpaczać po Nexie
będziesz pózniej, teraz ratuj, co się da.
Icta rozparta wygodnie przed kominkiem. Płomienie rzucają złote
refleksy na jej łagodnie uśmiechniętą twarz.
Cień wspinający się po murze sanatorium. Nie nocarz, ale zna ich
procedury na tyle, by próbować je przechytrzyć. Nie renegat, ale zna ich
dusze na tyle, by próbować je ratować.
Icta głaszcze psa zwiniętego w kłębek u jej stóp. Przymrużone oczy
siberian husky patrzą w ogień. Pies marzy o polowaniu.
Zrozpaczone, wygłodniałe twarze więzniów żebrzą o iskierkę nadziei.
Cssss, syczy termit, zaraz potem upada krata, przytrzymana w ostatniej
chwili, by nie potoczyła się z brzękiem.
śśśś, czy ktoś tu jest?
Icta słyszy jakiś dzwięk. Marszczy brwi, odwraca twarz. Echis uśmiecha
się, potrząsa głową, kołysząc w ramionach śpiące niemowlę.
Nie, kochanie, bez obaw. Nikt tu nie przyjdzie. Nikt.
Jak zwykle zajęty jest gdzie indziej.
- Rozmyśliłem się - oświadczył Vesper, dziwiąc się przelotnie, że głos
nie zadrżał mu ani odrobinę. - Pragnę zostać renegatem. Potrafią zabijać...
Ale i potrafią umierać. - Spojrzał Ultorowi prosto w twarz. Szmata, szmata,
szmata, wycedził w myślach.
Lord odwrócił wzrok. Ja tylko ratuję swój Ród, oznajmił bez słów.
- Kolejny bezczelny gnojek - wycedziła Ukryta, rozciągając
krwistoczerwone wargi w upiornym uśmiechu. - Nagle zmieniłeś zdanie i
uważasz, że wszyscy się dostosujemy?
Nex potoczył się po podłodze, biały jak wapienna skała i równie jak
ona nieruchomy. Jakby zamiast Ukrytego napotkał Meduzę i skamieniał z
przerażenia.
- A wiesz... - ciągnęła Ukryta słodkim głosem przedszkolanki, łagodnie
napominającej wychowanków - właśnie zaczęło mi się wydawać, że
najlepiej byś się prezentował jako zresocjalizowany, pokutujący nocarz.
Vesper zacisnął pięści. Spokojnie, tylko spokojnie. Niczego nie
wskórasz miotaniem grózb i durnym stawianiem się.
- Wybacz, Pani - wykrztusił z oporem. Spojrzał na znieruchomiałego
Nexa, nałożyły mu się na ten obraz tysiące innych: zwijający się w męce
Strix, stężały w bólu Res, renegaccy żołnierze żebrzący w panice o pomoc.
- Jeżeli taka twoja wola, niech się stanie. Ale wolałbym pozostać wśród
renegatów. Myślę, że dzięki mojej nocarskiej przeszłości mógłbym im
sporo pomóc w nawracaniu się na właściwą drogę.
- A co z zostaniem człowiekiem? Z żoną, dziećmi i psami? - Ukryty
poprawił na nosie okulary, przyjrzał mu się zza grubych szkieł. Biały kitel
łopotał na nim, szarpany nieobecnym wiatrem. - Z tak zwanym
szczęściem?
ZamknÄ…Å‚ oczy. Icta...
%7łegnaj, kochanie, zaszlochał w myślach. Dobrze było mieć cię za
plecami.
Ale teraz muszę już iść. Echis zajmie się tobą najlepiej, jak potrafi. I
niewątpliwie będzie z niego dobry mąż.
- Ona dostanie to swoje szczęście i tak.
***
- Oburzające. - Ukryty pokręcił głową. - Ultor, co powiesz na to? Twój
własny nocarz, osobiście zrekrutowany, wytresowany, przyhołubiony, i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- Honor 03 Love And Honor Radclyffe
- Diana Palmer Wyoming Men 03 Wyoming Bold
- Jay D. Blakeny The Sword, the Ring, and the Chalice 03 The Chalice
- Maxwell Gina L. Walka o miłość 03.2 Ucieczka do miłości t. 2
- H033. Marshall Paula Dynastia Dilhorne'ow 03 Maskarada mimo woli
- Cat Johnson [Red Hot & Blue 03] Jimmy (pdf)
- Sandemo Margit Saga O Czarnoksiężniku 03 Zaklęty Las
- McCabe Amanda Muzy z Mayfair 03 Poślubić hrabiego
- James Patterson Alex Cross 03 Jack And Jill
- Jack Vance Dying Earth 03 Cugel's Saga
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- duzyformat.htw.pl