[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sama.
Nie na długo jednak, była tego absolutnie pewna. Jeśli któraś z panien Chase na
coś się uparła, realizowała zamierzenia i osiągała cel.
R
L
T
Rozdział szesnasty
Ukryta pod przebraniem chłopca, na które składały się znoszone spodnie, obszerny
żakiet i czapka, Talia przycupnęła za żelaznym ogrodzeniem. Pilnie obserwowała ku-
chenne wejście do hotelu Pod Białym Sercem. Traciła cierpliwość, poza tym trudno jej
było wytrzymać w nieruchomej pozycji. Musiała jednak czekać, bo choć ziewające po-
kojówki zakończyły służbę i rozeszły się do swoich izdebek parę minut wcześniej, w
małych okienkach na poddaszu paliły się jeszcze światła.
Zastanawiała się, co będzie, jeśli się okaże, że ma złe informacje, i wtargnie do
niewłaściwego pokoju? Nagle naszła ją pokusa, aby wrócić do domu, ale szybko ją po-
konała. Dotarła za daleko, żeby się teraz cofnąć. To oczywiste, że Marco nie wyjawi jej
całej prawdy i nie pozwoli sobie pomóc, bo jest na to za opiekuńczy i zbyt męski. Dlate-
go zdecydowała się wziąć sprawy w swoje ręce, i to zanim Marco zniknie z jej życia.
W końcu światła pogasły i wokół zapanowała cisza. Talia głęboko odetchnęła i
rozglądając się wokół, podeszła do drzwi wejściowych. Z pomocą spinki do włosów
uporała się z tandetnym zamkiem. Przed nocną wyprawą przestudiowała dokładnie plan
hotelu, by móc jak najprędzej dotrzeć kuchennymi schodami do pokoju Marca, ale, jak
wiadomo, teoria to jedno, a praktyka - całkiem co innego.
Trafiła bez trudu do kuchni, pustej i ciemnej o tej porze, skąd prowadziły schody
na wyższe kondygnacje. Wspięła się na piętro i nasłuchiwała przez chwilę pod drzwiami,
zanim je uchyliła. Długi i wąski korytarz, oświetlony paroma lampkami, doprowadził ją
do następnych schodów i następnego służbowego korytarza, za którym zaczynała się
część budynku przeznaczona dla gości.
Pomimo nocnej pory zza niektórych drzwi dobiegały śmiechy, odgłosy kłótni... i
okrzyki rozkoszy, ale na korytarzu nie było nikogo. Wkrótce znalazła pokój, którego
szukała. Przytknęła ucho do drzwi i zaczęła nasłuchiwać. Przez dłuższą chwilę wewnątrz
panowała tak głęboka cisza, że gdy za drzwiami nagle rozbrzmiały wypowiadane pod-
niesionym tonem włoskie słowa, odskoczyła jak oparzona.
R
L
T
- W ten sposób nikogo nie przekonamy o słuszności naszej sprawy! - mówił z
gniewem Marco. - Przemoc podważy tylko naszą wiarygodność w oczach tych, o których
poparcie tak pilnie zabiegamy. Nie rozumiesz tego?
- Widzę tylko, że nas opuściłeś! - odezwał się drugi mężczyzna, także po włosku.
Mówił tak szybko, że Talii trudno było nadążyć za nim, mimo iż doskonale znała ten ję-
zyk. - Ty, nasz towarzysz, najsilniejszy sprzymierzeniec.
- Nikogo nie opuściłem. - W głosie Marca dało się wyczuć napięcie. - Codziennie
działam dla dobra sprawy. Jak myślisz, po co siedzę w Bath, tak daleko od domu? Te
srebra...
- Te srebra nie przywrócą nam wolności! Nie chwycą za broń! Czas takich symboli
już minął.
- Mam tu pewne zadanie do wykonania i nie mogę od niego odstąpić. Zwłaszcza
dla takich pochopnych akcji, z góry skazanych na niepowodzenie.
- Nie możesz zostawić tej ślicznej signoriny Chase, prawda?
Talia usłyszała hałas, jakby ktoś huknął pięścią w stół; zabrzęczało szkło.
- Nie mieszaj jej w nasze sprawy! - zawołał Marco. - Ona nie ma z tym nic wspól-
nego!
- Myślę, że ma. Wiemy, że jej rodzina wtrącała się w nie swoje sprawy we Wło-
szech.
- To nieprawda! Oni interesujÄ… siÄ™ antykami, jak wszyscy inni. To naukowcy.
- Interesuje ich kradzież antyków, jak wszystkich innych. A ty uganiasz się teraz za
takÄ… puttana*, jak ta...
* Dziwka - j. wł., (przyp. tłum.).
Huk ciała zderzającego się z drzwiami sprawił, że Talia odskoczyła.
- Nie waż się więcej o niej mówić! - wykrzyknął Marco. - Powtarzam, ona nie ma z
tym nic wspólnego! Ja będę działał po swojemu, a ty rób, co uważasz. Jeżeli zrobisz jej
krzywdÄ™...
R
L
T
Drzwi otworzyły się tak raptownie, że Talia ledwie zdążyła przycupnąć w cieniu. Z
pokoju wypadł rozchełstany Domenico de Lucca, z podbitym okiem.
- Nie wyjadę stąd dopóty, dopóki nie odzyskasz rozumu, Marco - ostrzegł, popra-
wiając ubranie. - Nie ma innego skutecznego planu, jak tylko nasz. Dlatego pamiętaj, kto
nie z nami, ten przeciw nam!
W drzwiach pojawił się Marco. Na tle migoczącej poświaty wyglądał jak wyłania-
jący się z ognia bóg podziemi.
- Nie jestem waszym wrogiem, ale stanę się nim, jeżeli będziesz próbował wciągać
w to rodzinę Chase'ów! - rzucił z furią za Domenikiem, po czym cofnął się do pokoju i
zatrzasnÄ…Å‚ drzwi.
Talia nadal siedziała cicho jak mysz pod miotłą. Czy ta burzliwa scena była tylko
wytworem jej wyobrazni? Dlaczego de Lucca kłócił się z Markiem? Co to za sprawa", o
której wciąż była mowa? I gdzie w tej zawiłej układance miejsce dla lady Riverton i jej
pomagierów?
Rzeczywistość okazała się znacznie ciekawsza niż najbardziej interesujący reper-
tuar teatru w Bath. Poczuła złość do Klio, że tak długo wzbraniała jej dostępu do takich
atrakcji. Od tej pory nie pozwoli się wyrzucić poza nawias. Podeszła do drzwi i głośno
zapukała.
Marco otworzył i huknął:
- Domenico, nie pozwolÄ™...!
Wślizgnęła się do pokoju, zanim zdążył zamknąć jej drzwi przed nosem.
- Na co nie pozwolisz? - zapytała, ściągając czapkę, pod którą schowała włosy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- Honor 03 Love And Honor Radclyffe
- Diana Palmer Wyoming Men 03 Wyoming Bold
- Jay D. Blakeny The Sword, the Ring, and the Chalice 03 The Chalice
- Maxwell Gina L. Walka o miłość 03.2 Ucieczka do miłości t. 2
- H033. Marshall Paula Dynastia Dilhorne'ow 03 Maskarada mimo woli
- Cat Johnson [Red Hot & Blue 03] Jimmy (pdf)
- Sandemo Margit Saga O Czarnoksiężniku 03 Zaklęty Las
- James Patterson Alex Cross 03 Jack And Jill
- Jack Vance Dying Earth 03 Cugel's Saga
- 03. W świecie biznesu Bamks Maya Narzeczona na weekend
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- agniecha649.htw.pl