[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Branta, ale na razie nie mogła wykrzesać z siebie ani odrobi-
ny energii. Wciąż nie przychodził. Wciąż był z... -Kia?
Obróciła się w kierunku, skąd dobiegł głos. Serce, które
uważała za umarłe, ożyło. Brant stał w drzwiach, przebrany
w świeże ubranie i taki przystojny, że nogi się pod nią ugięły.
Podniosła wzrok i zobaczyła, że się w nią intensywnie
wpatruje.
- Nie spodziewałam się tu ciebie tak wcześnie - powie-
działa chłodno, żeby zachować dystans.
- Dlaczego nie? - Zmrużył oczy.
- Myślałam, że będziesz... zajęty.
Odległość między nimi się zmniejszała.
- Zajęty, czym? - spytał jedwabistym głosem. - Albo
kim?
Udało jej się od niechcenia wzruszyć ramionami.
- Julią, oczywiście.
Stanął tuż przed nią.
- Aha, w łóżku z Julią, chciałaś powiedzieć?
Czy czerpał z tego jakąś masochistyczną przyjemność?
Uniosła głowę.
- Posłuchaj, jeżeli chcesz sypiać z innymi kobietami, w
porządku. Ale nie spodziewaj się, że będzie mi się to
podobało albo że będę to akceptować. Nie będę się dzieliła
żadnym mężczyzną. - Zobaczyła, że coś rozbłysło
w jego oczach. - Julia może sobie ciebie wziąć - zakończyła z
obrzydzeniem.
114
S
R
W jego oczach pojawił się zabójczy spokój.
- Więc każesz mi wybierać między sobą a Julią?
- Nie, każę ci wybierać między mną a jakimikolwiek ko-
bietami, z jakimi chcesz spać, łącznie z Julią.
- Niechętnie przyjmuję takie ultimatum i nie mam w zwy-
czaju nikomu tłumaczyć moich poczynań. - Przesunął po niej
aroganckim spojrzeniem i zatrzymał je na jej piersiach.
- Ale dla ciebie, droga Kio, jestem gotów zrobić
ustępstwo, jeśli idzie o to ostatnie. Nie spałem z Julią
ostatniej nocy. Jedyną kobietą, z jaką spałem, byłaś ty, ale
spaliśmy, o ile sobie przypominam, bardzo niewiele.
Tak bardzo chciała mu wierzyć, ale nie mogła zapomnieć
tłumaczeń ojca, kiedy matka miała do niego pretensje. Tłu-
maczeń, które zawsze okazywały się kłamstwami.
- Bardzo pięknie, Brant, ale w odróżnieniu od wielu ko-
biet, ja nie wierzę we wszystko, co mi się mówi. Powiedziałeś,
że nie spałeś z Julią, ale nie powiedziałeś, że nie uprawiałeś
z niÄ… seksu.
Przez jego twarz przemknÄ…Å‚ gniew.
- Dlatego, że nie uprawiałem z nią seksu.
- Już słyszałam takie teksty - prychnęła i odwróciła się.
Schwycił ją za ramię i znów obrócił.
- Posłuchaj, nie jestem twoim ojcem. - Zdumiała ją jego
przenikliwość. Czy była taka przezroczysta, czy miała myśli
wypisane na plecach? Przytrzymał ją mocniej. - Kio, powie
działaś kiedyś, że nie będziesz się za niego tłumaczyła. Więc
ja też nie. Twój ojciec jest facetem bez kręgosłupa. Naprawdę
uważasz, że jestem taki jak on?
115
S
R
Zaczęła się zastanawiać. Nigdy nie brała pod uwagę moż-
liwości, że jest inny. Zacisnął zęby.
- Albo mi wierzysz, albo nie. Twoja decyzja.
Patrzyła na niego, starając się ocenić, czy mówi prawdę.
Jeżeli tak, będzie musiała zmienić swoją opinię na jego te-
mat. A nie jest to Å‚atwe.
Zobaczyła napięcie w jego oczach i zmarszczkę okalającą
nos i usta. Zrozumiała, że jeśli mu nie uwierzy, będzie z nimi
koniec. On ją wykreśli ze swojego życia na dobre. I wtedy
uświadomiła sobie, że w przeciwieństwie do jej ojca był
mężczyzną z charakterem. Po prostu aż do teraz nie uznała za
stosowne, żeby to zauważyć.
- Wierzę ci - powiedziała cicho, ale zdecydowanie.
Widziała, jak jego pierś się unosi i opada, a w jego oczach
zobaczyła ulgę. Dobrze było wiedzieć, że obchodzi go, co
ona o nim myśli.
Rozluznił uścisk na jej ramieniu.
- Dziękuję - powiedział z godnością, która nie szła w pa-
rze z arogancją, którą prezentował na zewnątrz.
Wiedziała, że nie chodzi tylko o jej zaufanie do Branta.
- A teraz ty musisz uwierzyć w coś, co dotyczy mnie - po
wiedziała w przekonaniu, że to dla niej bardzo ważne. - Mówię
ci prawdę, że nie poluję na faceta z pieniędzmi. Nigdy nikogo
nie zmuszałam do małżeństwa i nie jestem z tobą ani dla pie-
niędzy, ani dla małżeństwa. - Uniosła głowę, serce jej waliło.
Wpatrywał się w nią przez chwilę, jakby ważył jej słowa,
poczym powiedział:
116
S
R
- WierzÄ™ ci.
Wziął ją w ramiona i przycisnął do siebie. Całe szczęście,
bo kolana się pod nią uginały. Była szczęśliwa, że po raz
pierwszy popatrzył na nią jak na osobę, którą była naprawdę, a
nie jak na swoje wyobrażenie.
Odchylił się.
- A jeżeli myślisz, że jesteś podobna do swojej matki, bo
mi uwierzyłaś jak ona twojemu ojcu, to się mylisz. Nie mu-
sisz się czuć winna.
- Winna?
Serce biło jej gwałtownie, gdy wpatrywała się w jego usta.
- %7Å‚e mnie pragniesz.
- A kto powiedział, że cię pragnę?
- Pamiętam kilka twoich błagalnych szeptów ostatniej no-
cy - zamruczał, unosząc jej ręce, które owinął wokół swojej
szyi. Nie opierała się.
- Hej, błagałam, żebyś mi pozwolił spać.
- Naprawdę? Może to dzisiaj powtórzymy? - Jego ciepły
oddech łaskotał jej policzki.
- Nie dzisiaj - droczyła się. - Jestem zajęta.
- Mam nadzieję, że nie idziesz na randkę.
- Nie, chcę umyć włosy.
- To ja ci umyjÄ™.
- A zrobisz też za mnie prasowanie?
Zachichotał i przyciągnął ją bliżej.
- Może dojdziemy do jakiegoś kompromisu. Włóż coś
niegniotącego się. A najlepiej w ogóle nic nie wkładaj. To
nam zapewni bardzo interesujący wieczór.
117
S
R
Już na samą myśl poczuła się bardzo seksownie.
- U mnie czy u ciebie? - spytała, dumna z siebie, jak szyb-
ko weszła w rolę uwodzicielki.
- U mnie - mruknÄ…Å‚, nachylajÄ…c siÄ™ do jej szyi. Potem po-
całował ją szybko i mocno i puścił. - Za godzinę mam spot-
kanie z kimś z kierownictwa Andersona. Dokończymy wie-
czorem. Przyjadę po ciebie o siódmej.
Miękła tak szybko, że postanowiła zachować jednak pew-
ną niezależność.
- Mogę sama przyjechać.
- Dobrze, ale nie planuj wyjść wcześnie. - Uśmiechnął się
tak, że jej puls przyspieszył. - Prawdę mówiąc, wątpię, czy w
ogóle cię wypuszczę.
O siódmej piętnaście Kia znów stała przed domem Bran-
ta. Nie mogła uwierzyć, że była tu dwadzieścia cztery godziny
temu, a tym bardziej w to, że przysięgła sobie, że był to
jednorazowy wyskok. Nie ma to jak popełniać ten sam błąd
dwa razy. Nie ma to jak kobieta ogłupiona miłością.
Gdy otworzył drzwi, to otworzył jednocześnie drzwi do
jej serca. Wszystko w niej nastawione było na niego i spra-
wiało, że czuła, jakby był jej. Dziwne, wspaniałe uczucie.
Nie powiedział ani słowa. Po prostu cofnął się, przepuścił ją i
kopnął nogą drzwi, a ręką schwycił ją za ramię i obrócił do
siebie. Nie miała pojęcia, jak długo tak stali, patrząc na
siebie.
- Wejdz - powiedział w końcu i przyciągnął ją.
Jego usta odnalazły jej wargi, a ona poddała się jemu i je-
118
S
R
go dotykowi. Przy nim czuła się całością. Obezwładniona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl