[ Pobierz całość w formacie PDF ]

swojej?
 Czy to potrzebne?
 Naturalnie, jak się kogoś kocha, musi mu się całkowicie ufać.
Nie wiesz jeszcze tego?
 Nie.
 Nie kochałaś jeszcze nigdy \adnego mę\czyzny; tak z całego serca?
 Nie, nigdy.
 Czy to prawda?
 Senior, ja nie kłamię.
 Spróbuj więc, czy nie potrafisz mnie pokochać.
 Tak z całego serca?
 Tak.
 O senior, ja nawet jeszcze pańskiej twarzy nie widziałam.
 Więc przypatrz się.
Miał jeszcze ciągle maskę na twarzy, zdjął ją więc i odwrócił twarz ku światłu księ\yca, tak,
\e mogła go ujrzeć dość dokładnie.
 No có\, podobam ci się?  pytał \artem.
 Tak  odrzekła powa\nie.
 Ale z pewnością nie tak, jak ty mnie, ja bym pragnął cię objąć i uścisnąć serdecznie, tak
jak mi serce nakazuje. Czy mogÄ™?
 A czy to potrzebne?
 Naturalnie, je\eli się kogoś kocha, to wręcz niezbędne.
Tak oszołamiał to biedne, nieświadome złego dziecko, chcąc je całkowicie usidlić i
obezwładnić.
Z praktyką starego zbrodniarza posuwał się coraz dalej, całując wkrótce jej piękne usta,
magnetyzując ją swym wzrokiem, tak \e nie była się mu w stanie dalej opierać.
Rozgrzany namiętnością, stał się rzeczywiście czuły i wylewny, począł jej przysięgać
miłość i opętał zupełnie, niedoświadczone dziewczę.
 Mój słodki gołąbku, jak ci się podoba ta pierwsza miłość?  pytał słodkim głosem.
 Ja myślę, \e śnię, senior!
 Nie, to rzeczywistość. Chciałabyś, aby tak zawsze ju\ zostało, droga Zarbo?
 Tak  szepnęła ze wstydem.
 To zale\y tylko od ciebie. Je\eli zechcesz zrobić to o co cię poproszę, mo\emy być
zawsze tak szczęśliwi.
 Co mam zrobić, senior?
 To musimy dopiero rozwa\yć. Jak długo ju\ jesteście w Saragossie?
 Tydzień.
 A jak długo jeszcze zostaniecie?
 Jeszcze przez tydzień.
 Ile rodzin was jest?
 Cztery rodziny i dwadzieścia osób.
 Masz ojca tutaj?
 Tak.
 I matkÄ™?
 Tak\e.
 Innych krewnych nie masz?
 Nie.
 Jak się nazywa twój ojciec?
 Jarko.
 A matka?
 Kaszima.
 KochajÄ… ciÄ™ bardzo?
 O bardzo. I cały szczep i wszyscy inni Gitanie Hiszpanii kochają mnie, bo ja mam być
kiedyś ich królową.
 Do diabła!  odrzekł nagle zdziwiony  Wy tak\e macie królów?
 Nie, tylko królowe.
 Kto jest teraz królową?
 Moja matka, Kaszima.
 Ale przecie\ wy jesteście biedni?
 Myślicie, \e nie mo\na być biedną a zarazem królową, senior, o, pan nie zna Gitanów.
WyglÄ…dajÄ… na biednych, lecz sÄ… bogaci, zdajÄ… siÄ™ wzgardzeni przez wszystkich, a sÄ… dumni.
Rzadko który wasz król posiada taką potęgę, jak u nas, wśród swego szczepu ma królowa; ją
wszyscy słuchają.
 Co za uroczystości i zwyczaje są przy zmianie królowej?
 Tego nie mogę zdradzać, senior.
 Tak, więc muszę się zadowolić tym, \e księ\niczkę trzymam w ramionach, księ\niczkę,
którą kocham ponad wszystko i która mnie tak\e trochę lubi, nieprawda\?
 O nie trochę, tylko bardzo  odpowiedziała.
 Czy mo\esz miłość swoją wyznać swym rodzicom, Zarbo?
 O nie.
 Dlaczego nie?
 Ja muszę być \oną jednego z Gitanów, niczyją inną.
 Ach to straszne! I będziesz im posłuszna?
Skinęła głową i nic nie odpowiedziała. Pierwszy raz niezgoda uczuć rozdarła jej serce.
Kortejo zmiarkował dobrze, \e miłość jej zanadto jest jeszcze świe\a i wątła, i kto wie czyby się
przemogła, więc nie nalegał, tylko zapytał:
 Czy mogę cię w tym tygodniu jeszcze ujrzeć?
 Tak  odrzekła.
 A gdzie i kiedy?
 Gdzie i kiedy sobie \yczysz, senior?
 Czy mo\esz od swoich odchodzić gdzie i kiedy ci się podoba?
 O, nikt mi niczego nie zabroni, ani nic nie powie. Wszyscy mnie lubiÄ… i nie ma nikogo,
kto by mi czegoś zakazywał.
 Więc przyrzeknij, \e jednej mej prośbie nie odmówisz.
 Jaka to prośba?
 Przyrzeknij mi najpierw, \e ją spełnisz.
 Czy mogę to uczynić?
 Mo\esz.
 Więc zastosuję się do twego \yczenia.
 Dobrze. Odwiedz mnie w mym mieszkaniu.
Spodziewał się oporu, był więc przyjemnie zdziwiony, gdy radośnie klasnęła w ręce i
odpowiedziała:
 Przyjdę senior, o przyjdę chętnie, gdy\ nie byłam jeszcze nigdy w mieszkaniu tak
wielkiego pana. Gdzie mieszkasz?
 Przy ulicy Strada Domenica, w takim wielkim domu, pod numerem 10.
 A kiedy mam przyjść?
 Gdy zmrok zapadnie. Lecz jedno chciałbym ci najpierw powiedzieć, nie \yczę sobie by
cię ktoś zobaczył.
 Dlaczego?  zapytała naiwnie  Czy wstydziłbyś się mo\e mych odwiedzin?
 Nie,  kłamał  lecz w naszym domu nie wolno odwiedzać nikogo, moje serce.
 To jak siÄ™ dostanÄ™ do ciebie?
 Będziesz szła wzdłu\ domu, a\ dojdziesz do długiego muru ogrodowego.
 Dobrze.
 W tym murze znajdziesz małe drzwiczki, za którymi będę stał. Zapukasz, a wtedy zaraz
ci otworzÄ™.
Zgodziła się na to i zapytała:
 Czy drzwiczki te łatwo mo\na znalezć?
 Bardzo łatwo. Jak długo będziesz mogła u mnie zostać?
 Jak długo mi się spodoba. Opuszczam często wieczorem lub w nocy obozowisko, by
błąkać się samotnie po lesie, przy świetle księ\yca. Wiedzą o tym moi ludzie.
 I przyjdziesz z pewnością?
 Mo\esz mi zaufać.
 Dziękuję. O, jak wielkie byłoby moje szczęście, gdybyś mogła na zawsze pozostać u
mnie i nie opuszczać mnie nigdy!
Przycisnął ją znowu do piersi i na nowo zaczął Zarbę całować. Siedzieli tak w miłosnym
zachwycie, a\ dzień zaświtał. Dziewczyna odprowadziła kochanka a\ do muru fortecznego,
potem rozstali się serdecznie. W domu Kortejo uło\ył się zaraz do snu i byłby niezawodnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl