[ Pobierz całość w formacie PDF ]
I z miłości. Nigdy w życiu nie widział piękniejszej istoty. Zadrżał i chciał coś
powiedzieć, ale położyła mu na ustach dwa chłodne palce.
78
- Cii - szepnęła, a łóżko zapadło się nieco bardziej, kiedy położyła się obok
niego.
Twarz zapłonęła mu rumieńcem, serce waliło wstydem i podnieceniem Jeszcze
nigdy żadna kobieta nie leżała w jego łóżku. A to była Katherine. Katherine, której
uroda zdawała się być darem samego nieba. Katherine, którą kochał bardziej niż
własną duszę.
A ponieważ ją kochał, zdobył się na wielki wysiłek. Kiedy wślizgnęła się pod
okrycia i przysunęła tak blisko, że wyczuł zapach chłodnego nocnego powietrza w
fałdach jej cieniutkiej koszuli, udało mu się odezwać.
- Katherine - szepnął. - My... ja mogę zaczekać. Aż pobierzemy się
w kościele. Poproszę ojca, żeby to było w przyszłym tygodniu. To... to
nie tak długo...
- Cii - szepnęła. I znów poczuł ten chłód na skórze. Nic nie mógł już
poradzić, wyciągnął ręce i przytulił ją do siebie. - To, co teraz robimy, nie ma z tym
nic wspólnego - powiedziała i wyciągnęła smukłe palce, żeby pogłaskać po go szyi.
Zrozumiał. I poczuł strach. Lęk zniknął, kiedy gładziła jego szyję. Chciał tego,
chciał wszystkiego, co pozwoliłoby mu być z Katherine.
- Połóż się, ukochany - szepnęła.
Ukochany. To słowo zaśpiewało w nim, kiedy osuwał się na poduszkę, unosząc
brodę, żeby obnażyć szyję. Strach zniknął, zastąpiło go szczęście tak wielkie, że nie
dało się go opisać.
Poczuł na piersi lekkie muśnięcie jej włosów i próbował się uspokoić. Poczuł
jej oddech na swojej szyi, potem jej usta. A potem zęby.
Ból go zakłuł, ale leżał bez ruchu i nie wydał żadnego dzwięku, myśląc tylko o
Katherine, o tym, co pragnął jej dać. Niemal od razu ból zelżał i poczuł, że traci krew.
To wcale nie było tak okropne, jak się tego obawiał. Miał wrażenie, że coś jej daje, że
jÄ… karmi.
A potem było tak, jakby ich umysły zlały się w jedno, stały się jednym. Czuł
radość Katherine, kiedy piła z niego, jej zachwyt pojeniem się ciepłą krwią, która
dawała jej życie. I wiedział, że sam umie się cieszyć tym dawaniem. Ale
rzeczywistość zacierała się, znikała granica między snem a jawą. Nie mógł myśleć
jasno, w ogóle nie mógł już myśleć. Potrafił tylko czuć, a te uczucia wzbijały się
spiralą, która niosła go coraz wyżej, zrywając ostatnie związki z ziemią.
Jakiś czas pózniej, nie wiedząc, jak się tam znalazł, przekonał się, że leży w jej
ramionach. Tuliła go jak matka tuli maleńkie dziecko. I naprowadzała jego usta na
nagą skórę tuż ponad głębokim dekoltem nocnej koszuli. Była tam maleńka ranka,
zadrapanie rysujące się ciemniej na tle bladej skóry. Nie czuł strachu. Nie wahał się i
kiedy zachęcającym ruchem pogładziła go po włosach, zaczął ssać.
Precyzyjnym ruchem Stefano otrzepał ziemię z kolan. Zwiat ludzi spał,
pogrążony w głębokim śnie, ale jego własne zmysły były wyostrzone. Powinien być
ostry, ale znów poczół głód. Wspomnienia rozbudziły w nim apetyt. Węsząc nosem za
piżmową wonią lisa, ruszył na polowanie.
79
Rozdział dwunasty
Elena powoli obracała się na palcach przed wielkim lustrem w sypialni cioci
Judith. Margaret siedziała w nogach wielkiego łóżka z baldachimem z podziwem w
błękitnych oczach.
- Chciałabym mieć taką sukienkę na Halloween - powiedziała.
- Wolę cię jako małego białego kotka - stwierdziła Elena, całując małą między
białymi uszkami, przymocowanymi do przepaski na głowie. A potem zwróciła się do
ciotki, stojącej przy drzwiach z igłą i nitką, gdyby trzeba było coś poprawić. - Jest
idealna powiedziała radośnie.
Dziewczyna w lustrze mogła równie dobrze zstąpić z którejś z ilustracji w
książkach Eleny o włoskim renesansie. Szyję i ramiona miała obnażone, a obcisły
stanik sukni w kolorze zimnego błękitu podkreślał jej wąską talię. Długie obfite
rękawy miały rozcięcia, przez które widać było spodnią szatę z białego jedwabiu, a
szeroka, powłóczysta spódnica sięgała do samej ziemi, lekko się po niej ciągnąc.
Suknia była piękna. Jasnoniebieski kolor podkreślał ciemniejszy błękit tęczówek
Eleny.
Odwracając się od lustra, zerknęła na staroświecki zegar z wahadłem wiszący
nad toaletkÄ….
- Och, nie. Już prawie siódma. Stefano będzie tu lada chwila.
- Słyszę jego samochód - powiedziała ciocia Judith, wyglądając przez okno. -
ZejdÄ™ i go wpuszczÄ™.
- Nie trzeba - zapewniła ją Elena. - Sama do niego zejdę. Do widzenia. Bawcie
się dobrze przy zbieraniu słodyczy!
Szybko zeszła po schodach.
No, raz kozie śmierć, pomyślała. Kiedy sięgała do gałki przy drzwiach,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- Farmer Philip Przebudzenie Kamiennego Boga
- Ahern Jerry Krucjata X Przebudzenie
- HAE JW426 Wood Nymph
- ksić™ga czarów
- William C. Dietz Sam McCade 02 Imperial Bounty
- Roberts Nora Kwestia wyboru
- Bagnasco, Oracio El banquete
- Jack L. Chalker Watcher at the Well 01 Echoes of the Well of Souls
- Dom Luka The Other S
- 59. Burny Józef Pan Samochodzik Tom 59 Rodzinny Talizman
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- rafalstec.xlx.pl