[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wrogami. %7ływności jest pod dostatkiem, no i jest łatwo osiągalna.
- A snoligostery i hiposzczury pożerają nieuważnych rybaków - dodał Ulisses. - Skoro
Drzewo obfituje w dziką zwierzynę, mnoży się tam także od jej dzikich pożeraczy, którzy nie
czują awersji do zjadania ludzi. Jeżeli plemię łatwo może się ukryć, to i można je łatwo
podejść. Ta bujna roślinność ma wady i zalety.
Ghlikh wzruszył ramionami i uśmiechnął się z wyższością.
- Prawda, ale dobrze, że niektórzy giną od czasu do czasu. W innym przypadku
plemiona rozrosłyby się do takich rozmiarów, że zabrakło by miejsca i żywności. Jedni
cierpią dla dobra większości. Co więcej, między ludzmi Drzewa nie ma wojen. Nie tak jak
wy, ludzie z nizin, to rozumiecie. Drzewo liczy swoje plemiona i kiedy jedno ma zbyt wiele
osobników, wówczas powiadamia jego sąsiadów, że może z nim wojować. Drzewo informuje
także plemię, które ma zostać zaatakowane. Wtedy młodzi wojownicy obu plemion spotykają
się i walczą. Czasami, tylko w krótkich okresach, dozwolone są ataki na osady. Pozwala się
zabijać kobiety i dzieci, ale to nie zdarza się zbyt często. A jeżeli już, to przyjmowane jest z
zadowoleniem. Te małe wojny dają życiu podnietę i... wartość.
- Zastanawia mnie, dlaczego Vroomawie i Neshgaje nie poszli żyć z Drzewem? -
myślał Ulisses.
- Neshgaje uważają siebie za lepszych od Drzewa! - Ghlikh rozzłościł się. - Te
nieruchawe, tłustobrzuche długie nosy były kiedyś dzikie, tak jak Wuggrudzi i
Khrauszmiddumowie, ale odkopali miasto Shabawzing i znalezli tam wiele rzeczy, które
umożliwiły im przejście z dziczy w cywilizację w ciągu trzech pokoleń. Poza tym, są tak
wielcy i niezdarni, że nie potrafią żyć wygodnie na Drzewie, ani wspinać się wysoko.
- A Vroomawie?
- %7łyli z Drzewem, niegdyś, ale odeszli, mimo rozkazów Drzewa, aby pozostali na
swoim miejscu. To są bardzo uparci, kłopotliwi i nieznośni ludzie, o czym się przekonasz,
jeżeli się na nich natkniesz. Przenieśli się na wybrzeże i tam zbudowali swoje domy.
Niektórzy mówią, że wpierw sprzymierzyli się z Neshgajami, którzy ich zdradziecko wzięli w
niewolę. A potem część Vroomawów uciekła i przyszła tutaj, zapoczątkować swój lud.
Planowali wymaszerować pewnego dnia przeciw swym dawnym panom, ale jak widać,
Neshgaje uderzyli pierwsi.
Ghlikh wydawał się być bardzo zadowolony z losu ludzi.
Dodał:
- Następny ruch należy do Neshgajów, ale ich śmierć przyjdzie z Drzewa; ono nigdy
nie zapomina, ani nie wybacza. Neshgaje są teraz nękani atakami Fishnoomów, braci
Wuggrudów i Glassimów, braci Khrauszmiddumów. Drzewo wysłało ich ze swego łona, by
sponiewierać Neshgajów i ostatecznie ich wytępić.
Po czym dodał jeszcze bardziej zajadle:
- I ten sam los spotka ludzi z północnych nizin, jeżeli nie przyjdą mieszkać z
Drzewem. Ostatecznie Drzewo zarośnie równiny i cały ląd, z wyjątkiem wąskiego pasa na
wybrzeżu. Drzewo nie ścierpi żadnych istot myślących na wybrzeżu. Zabije je w taki czy inny
sposób.
- Drzewo? - spytał Ulisses. - Czy Dhulhulicy, którzy używają Drzewa, by kierować
dowolnie innymi? Podają się za sługusów Drzewa, a są w rzeczywistości jego panami.
- Co? - Ghlikh potrząsnął głową. - Ty naprawdę w to wierzysz? Musisz być szalony!
Jednak z trudem krył uśmiech i Ulisses zastanawiał się, czy przypadkiem nie trafił w
sedno.
Jeżeli jego teoria jest czymś więcej niż samą teorią, to wiele się wyjaśniło. Jednak
sporo rzeczy nadal pozostało niezrozumiałych. Jak powstało Drzewo? Nie mógł uwierzyć, że
naturalnie przeobraziło się z roślin jego czasów.
Do tego dochodziła tajemnica powstania nie spokrewnionych typów istot myślących.
Aódz żeglowała wzdłuż wybrzeża, a kiedy niebo było zachmurzone i brakowało
światła dla bezpiecznej nawigacji, zarzucali kotwicę przy brzegu. Gdy świecił księżyc, płynęli
przez całą noc. Od czasu do czasu Ghlikh i Khyuks zdradzali pewne informacje o
Neshgajach. Zazwyczaj siedzieli skuleni, okryci kocami na platformie przed masztem,
skrzydłami zamiatali podłogę, a głowy mieli skierowane do siebie. Mimo że nienawidzili się
nawzajem, rozmawiali. Byli zbyt samotni i przestraszeni, żeby nie szukać pociechy w
rodzinnej mowie.
Ulisses nie wiedział, co z nimi zrobić. Dali już mu większość informacji, jakich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl