[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że to był pistolet.
- Tak, zgadza siÄ™.
- Miałeś także karabin. Co to za model?
- To karabin maszynowy M-16. - Michael nie zdradził się, że dowiedział się od
Madison o istnieniu arsenału. To wzbudziłoby podejrzenia Ministrów.
- Mamy wiele podobnych karabinów i pistoletów, ale nie robimy z nich użytku.
Trzymamy je w gablotach i od czasu do czasu konserwujemy.
- SkÄ…d bierzecie smar?
- Uprawiamy orzeszki ziemne. Dzięki tradycji i przekazom ustnym znamy technologię
wytwarzania oleju archaidowego, który jest podstawowym surowcem do produkcji smaru.
- Dlaczego zadajecie sobie tyle trudu z konserwacją broni, jeśli nie obawiacie się
ataków z zewnątrz?
- Broń ma dla nas wartość jedynie muzealną. Posługiwali się nią nasi przodkowie,
budowniczowie Arki. Przechowujemy wszystko, co służy podtrzymywaniu ich pamięci.
Miłujemy pokój.
- Chciałbym się o tym przekonać - odparł Michael z naciskiem. Nie wiedział co zrobić
z rękoma. W tej chwili żałował, że nie palił jak jego ojciec. - Sporo już o was wiem. A teraz
oddajcie mi broń i przyprowadzcie do mnie Madison. Myślę, że pójdziemy. W Schronie
czekajÄ… na mnie.
- To niemożliwe. Twój karabin został umieszczony w arsenale i należy teraz do naszej
kolekcji.
- Choć wyrażasz prośbę cokolwiek niekonwencjonalną, dobrze, podaruję go wam
razem z rewolwerem. A teraz chciałbym zobaczyć się z Madison. Mam zamiar ją poślubić.
- Gdybyśmy pozwolili wam odejść, tak jak sobie tego życzysz, z pewnością
wskazałbyś innym drogę do Arki. Nie możemy na to pozwolić.
- Oprócz nas i kanibali nie ma nikogo. Nie potrzebujecie się więc niczego obawiać -
odparł. - Oni nie są w stanie sforsować waszych bram. O ile zdążyłem się zorientować,
wszystkie drzwi są przecież pod napięciem. Obiecuję wam, że jeśli odnajdę macierzystą bazę
samolotu, nie powiem o was słowa. A teraz jeśli panowie pozwolą...
- Skąd ten pośpiech, młody człowieku? Czy jesteś ciekaw, jak my żyjemy? My, ze
swojej strony, chcielibyśmy usłyszeć coś o tobie i Schronie, o którym wspomniałeś.
Opowiedz nam wpierw o sobie, a potem my zapoznamy ciÄ™ z naszÄ… historiÄ….
- Bardzo bym chciał, ale na mnie już czas. Z pewnością siostra martwi się o mnie.
Musimy przełożyć to na następną okazję. Przyjdziemy kiedyś z Madison w odwiedziny...
Prezes wybuchnął śmiechem.
- Niech mnie piorun trzaśnie, młody człowieku, jeśli nie rozbawiło mnie twoje
poczucie humoru. Cieszę się, że będę miał przyjemność porozmawiać z tobą nieco dłużej.
%7łyjemy tu w całkowitej izolacji. Musisz to zrozumieć.
- Dziękuję za komplement, ale wolałbym...
- Nie ma dyskusji. Skoro nie chcesz mówić pierwszy, opowiem ci o naszych
przodkach. Nigdy dotąd nie miałem sposobności mówić o tym.
Minister zaczął spacerować po sali. Michael czekał, aż będzie przechodził koło niego,
aby rzucić się na niego i obezwładnić go chwytem Tae-Kwon-Do. Zamierzał wziąć
zakładnika. Nie było innego sposobu, aby odzyskać Madison i bezpiecznie wydostać się na
zewnątrz. Tymczasem stary człowiek, jakby odgadł jego myśli, zbliżył się doń i powiedział:
- Nie próbuj żadnych sztuczek. Przemoc na nic się tu nie zda. Każdy z nas musi kiedyś
odejść. Ja jestem już stary i wkrótce nadejdzie mój czas. Mówię to na wypadek, gdybyś chciał
wybrać mnie jako zakładnika. Radzę ci posłuchać tego, co teraz opowiem. To ciekawa
historia.
- Więc zaczynaj - powiedział młody mężczyzna.
Minister uśmiechnął się. W tej chwili Michael spostrzegł, że ma zaćmę. Lewe oko
częściowo zakrywała mu katarakta.
- Czy nie ma wśród was lekarzy?
- Owszem mamy kilku sanitariuszy, lecz wolno im tylko łagodzić cierpienie
nieuleczalnie chorym. Medyczne próby przedłużania życia są zabronione. Takie jest nasze
prawo.
- Po prostu pozwalacie, aby ludzie umierali?
- Oni nie umierają, młody człowieku. Oni odchodzą. Czy rozumiesz tę różnicę? -
Minister usadowił się wygodnie na krześle i odsunął lichtarz na bok.
- Tak. Brzmi to nieco przyjemniej, ale zostać rozszarpanym przez kanibali, gdy się
stąd wyjdzie, nie jest chyba równie przyjemne. Taki los o mało nie spotkał Madison. Gdybym
miał możliwość wyboru, wolałbym każdy inny rodzaj śmierci.
Prezes parsknął śmiechem. Pozostali kręcili się po sali. Jeden z Ministrów podszedł do
stołu i zapalił świeczki. Dwóch innych trudziło się nad przesunięciem szafy. Odsunęli ją od
ściany, odsłaniając duży sejf i pytająco spojrzeli na pozostałych. Trzeci zbliżył się i otworzył
pancerną skrytkę. Wyjął ze środka dwie księgi oprawione w skórę. Pierwsza była formatu
Biblii lub dużego słownika, druga, nieco mniejsza wyglądała na pamiętnik.
- Co to za księgi? - zapytał Michael. - Jeśli się nie mylę, ta większa to Biblia. - Prezes
Rady Ministrów spojrzał na niego.
- Tak, jak słusznie domyśliłeś się, są to święte księgi.
- Ta druga przypomina raczej pamiętnik.
- Zgadłeś, młody człowieku. Drugą świętą księgę zapisali nasi przodkowie. Jest
zamknięta na kłódkę i tak już pozostanie na zawsze.
- Nie rozumiem - odparł Michael zdumiony. - Czcicie ją jako świętą, a nawet nie
wiecie co jest w niej napisane.
Minister uśmiechnął się pobłażliwie, usiłując wstać z krzesła. Dwóch członków rady
podeszło do niego i wsparło go ramionami. Prezes wyprostował się, sięgnął ręką do bocznej
kieszeni, z której wyciągnął złoty łańcuszek, na którym zaczepiony był mały klucz.
- Jako prezes Rady Ministrów, noszę przy sobie ten kluczyk. To atrybut mojego
stanowiska. Dzięki niemu mogę mieć wgląd w tajemnice zawarte w drugiej świętej księdze.
Lecz nie otworzę kłódki i nie zrobi tego nikt po mnie. Tradycja wymaga, aby każdy nowy
prezes złożył przysięgę, a tradycji nie wolno się sprzeciwiać.
- To nie do wiary. Czy nie przyszło wam do głowy, że ten pamiętnik może zawierać
jakieś cenne informacje. Nie jest grzechem ujawnianie tajemnic zmarłego, jeśli mogłoby to
służyć sprawie przetrwania. Z pewnością wasz przodek miał na względzie wasze dobro,
powierzając wam ostatnie swoje myśli.
- Musisz się jeszcze wiele nauczyć, młody człowieku. - Minister usiadł i uśmiechnął
się do Michaela. - Druga święta księga ma już ponad pięć wieków. Przez ten czas radziliśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl