[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Doskonale.
Kontakt został zerwany, a kiedy spojrzałem w jej stronę, wpatrując się w talerz
składała właśnie chusteczkę.
Random nie zwlekał; wstał szybko zaraz po deserze, życzył wszystkim dobrej
nocy i wyszedł z jadalni, skinąwszy na mnie i Martina.
Julian minął mnie wychodząc. Próbował wyglądać nie tak złowieszczo jak
zwykle i prawie mu się udało.
 Musimy pojezdzić razem po Ardenie  powiedział.  Jak najszybciej.
 Dobry pomysł  odparłem.  Umówimy się jakoś.
Wyszliśmy z jadalni. Flora dogoniła mnie w korytarzu. Nadal holowała za
sobÄ… Billa.
 Zajrzyj do mojego pokoju na wieczornego drinka  zaproponowała. 
Zanim pójdziesz spać. Albo wpadnij jutro na herbatę.
 Dziękuję. Na pewno się spotkamy. Kiedy dokładnie, zależy od tego, jak
ułożą się sprawy. Skinęła głową i trafiła mnie uśmiechem, który w przeszłości był
przyczyną licznych pojedynków i bałkańskich kryzysów. Po czym odeszła, a my
także.
 To już wszyscy?  zapytał Random, kiedy wchodziliśmy po schodach do
biblioteki.
 Co masz na myśli?  nie zrozumiałem.
 Czy wszyscy już zdążyli się z tobą umówić?
 Na razie bez szczegółów, ale tak.
Roześmiał się.
 Tak myślałem: że nie będą marnować czasu. W ten sposób zapoznasz się
z ich podejrzeniami. Możesz tego wysłuchać. Niewykluczone, że kiedyś ci się to
przyda. Prawdopodobnie szukają też sprzymierzeńców, a z tobą mogą rozmawiać
bez ryzyka.
90
 Ale naprawdę chciałbym się z nimi spotkać. Fatalnie, że musi się to odby-
wać w taki sposób.
Stanęliśmy na szczycie schodów. Random skinął ręką i skręciliśmy w korytarz
prowadzÄ…cy do biblioteki.
 Gdzie idziemy?  zapytał Martin.
Był podobny do Randoma, choć nie taki chudy i wyższy. Mimo to nie był
potężnym facetem.
 Po karabin  wyjaśnił Random.
 Aha. Po co nam?
 Chcę sprawdzić amunicję, którą przyniósł Merlin. Jeśli wypali, to nasze
żywoty zyskają dodatkowy poziom komplikacji.
Weszliśmy do biblioteki. Nadal płonęły lampy, a w kącie stał karabin. Random
podniósł go, wyjął z kieszeni nabój i załadował.
 W porządku.  Zastanowił się.  Na czym można by spróbować?
Wyszedł na korytarz i rozejrzał się.
 O, to siÄ™ nada.
Uniósł broń, wymierzył w zbroję pod ścianą i nacisnął spust. Rozległ się suchy
trzask i brzęk metalu. Zbroja zadygotała.
 Niech to szlag!  mruknął Random.  Działa! Dlaczego właśnie ja, Jed-
norożcu? Miałem nadzieję na spokojne panowanie.
 Czy mogę spróbować, ojcze?  zapytał Martin.  Zawsze chciałem.
 Czemu nie? Masz jeszcze ten drugi nabój, Merlinie?
 Tak.  Sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem dwa.
Podałem je Randomowi.  Jeden i tak nie powinien wystrzelić  wyjaśni-
łem.  Przypadkiem schowałem go razem z tamtymi.
 W porzÄ…dku.
Random wziął oba naboje i załadował jeden. Podał Martinowi karabin i zaczął
tłumaczyć zasadę działania.
W dali słyszałem odgłosy alarmu.
 Zaraz zleci się do nas cała gwardia pałacowa  zauważyłem.
 To dobrze  stwierdził Random, gdy Martin przycisnął kolbę do ramienia.
 Realistyczny alarm ćwiczebny jeszcze nikomu nie zaszkodził.
Huknął strzał i zbroja zadzwoniła po raz drugi.
Wyraznie zaskoczony Martin szybko oddał broń Randomowi. Ten spojrzał na
trzymany w dłoni trzeci nabój, mruknął  A niech tam , wsunął go do komory i nie
celujÄ…c pociÄ…gnÄ…Å‚ za spust.
Huknęło po raz trzeci, potem trzasnął rykoszet  dokładnie w chwili, gdy
gwardziści stanęli na szczycie schodów.
 Chyba po prostu nie żyłem cnotliwie  westchnął Random.
Kiedy Raudom podziękował gwardzistom za właściwą reakcję na ćwiczebny
alarm, a ja usłyszałem pomrukiwania, że król chyba sobie wypił, wróciliśmy do
91
biblioteki i padło pytanie.
 Trzeci znalazłem w kieszeni wojskowych spodni Luke a  odpowiedzia-
łem, po czym wyjaśniłem okoliczności tego zdarzenia.
 Nie mogę sobie dłużej pozwolić na niewiedzę o Luke u Raynardzie 
oświadczył Random.  Jak możesz wytłumaczyć to, co się stało?
 Budynek spłonął  zacząłem.  Na górze mieszkał Melman, który chciał
złożyć mnie w ofierze. Na dole mieściła się firma Brutus Storage Company. Naj-
wyrazniej przechowywali taką amunicję. Luke potwierdził, że znał Melmana. Nie
miałem pojęcia, że może mieć także powiązania z Brutusem i amunicją. Ale to
chyba nie przypadek, że zajmowali ten sam budynek.
 Jeśli wypuszczają ją w takich ilościach, że potrzebują magazynów, to je-
steśmy w poważnych kłopotach  westchnął Random.  Chcę wiedzieć, kto był
właścicielem budynku. . . i właścicielem firmy, jeśli to nie ta sama osoba.
 Ustalenie tego nie powinno być trudne.
 Kogo powinienem tam wysłać>  zamyślił się. Potem z uśmiechem
pstryknął palcami.  Już niedługo Flora podejmie ważną misję dla Korony.
 Pomysłowe  mruknąłem.
Martin uśmiechnął się także, po czym potrząsnął głową.
 Obawiam się, że nic z tego nie rozumiem  oznajmił.  A chciałbym.
 Wiesz co?  Random zwrócił się do mnie.  Opowiedz mu wszystko,
a ja powiadomię Florę o jej zadaniu. Może wyruszyć zaraz po pogrzebie.
 Dobrze.
Wyszedł, a ja jeszcze raz powtórzyłem całą historię, trochę ją tylko skracając.
Mamin nie miał nowych pomysłów ani nowych informacji. Zresztą, nie ocze-
kiwałem tego. Jak mi powiedział, ostatnie kilka lat spędził w bardziej sielanko-
wym otoczeniu. Odniosłem wrażenie, że od miast woli raczej wiejskie tereny.
 Merlinie  oświadczył.  Powinieneś chyba szybciej przynieść do domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl