[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie, oczywiście, że nie! - zaprzeczyła stanowczo. -
Tylko się pogubiłeś. Przyjdz dzisiaj na zajęcia, skoro tak
bardzo ci na nich zależy - dodała po chwili nieco ciszej. Pał
sześć zasady! Nie chodzi przecież o to, żeby kogoś krzywdzić,
tylko nauczyć dobroci i uczciwości. Ostatecznie chłopcy
mogli mieć jakieś osobiste porachunki, a wścibstwo
nauczycieli nie zawsze jest najlepszym rozwiÄ…zaniem.
- Dziękuję.
*
Popołudnie było zimne. Zmierzch troskliwie otulał ziemię,
ale w przeciwieństwie do kołdry, nie przynosił ciepła.
Powietrze było mrozne i chłód przenikał ubranie stojącej na
szkolnym dziedzińcu dziewczynki. Wyglądała na bardzo
małą, kiedy tak tkwiła samotnie, skulona z zimna, w cienkiej
kurtce i bez czapki. Pewnie dlatego wzbudziła
zainteresowanie spoglądającego na monitor Janka. Mijały
długie minuty, a ona wciąż patrzyła na oszklone drzwi
budynku, przebierajÄ…c niecierpliwie nogami.
 Trzeba sprawdzić, co to za mała - pomyślał dozorca. -
Może zabłądziła albo coś jej się pomyliło i nie wie, jak trafić
do domu?"
Zarzucił płaszcz na ramiona i opuścił stróżówkę.
Dziewczynka wciąż stała przed szkołą.
- Dzień dobry - powiedział Janek, przykucając
naprzeciwko niej. - Jak masz na imiÄ™?
- Ania - odparła cichuteńko, drżącym z zimna głosem
- Aadnie. A ja jestem Janek. Czekasz tutaj na kogoÅ›?
- Na brata.
- A jak się nazywa twój brat?
- Mateus.
- To chodz, poczekasz ze mną. - Popchnął małą w stronę
szkoły. Ledwie powstrzymał się przed wzięciem jej za rękę.
Wiedział jednak, że podobny gest mógłby zostać zle
odczytany i na pewno nie spodobałby się Krystynie. I tak już
kręciła nosem na jego serdeczne relacje z uczniami. Gościnnie
otworzył drzwi stróżówki. - Zdejmij kurtkę i usiądz sobie. -
Nalał wody do czajnika. - Lubisz herbatę owocową?
Dziewczynka skinęła lekko głową, po czym przycupnęła
na podłodze, opierając o kaloryfer zmarznięte dłonie. Drżała.
 Niech ja tylko dorwę jej brata, który kazał małej tyle
czasu tkwić na dworze" - pomyślał Janek, płucząc kubek nad
umywalkÄ….
*
Zajęcia kółka teatralnego zamieniły się w świetną zabawę.
Wymyślony przez Gabrysię mały Jasio, którego uczniowie
mieli pokazać w codziennych sytuacjach, nabrał życia.
Stworzono go od podstaw, w tym jego zainteresowania, wady,
zalety, sposób chodzenia, reagowania na uszczypliwe uwagi, a
nawet fryzurÄ™ oraz koszulÄ™ w czerwonÄ… kratkÄ™ z
charakterystycznie zawiniętym lewym rękawem. Ta twórcza
praca doskonale zintegrowała grupę i pomimo różnicy wieku
dzieciaki dobrze się razem czuły i nie chciały wracać do
domów.
- Dziękuję, kończymy na dziś - zarządziła w końcu
nauczycielka.
Odpowiedział jej niechętny pomruk. Zawsze trudno
zrezygnować z przyjemności. Widząc jednak, że Gabrysia nie
żartowała, uczniowie zabrali się do pakowania rzeczy,
nakładania pościąganych na czas zabawy bluz i poprawiania
potarganych w ferworze pracy twórczej włosów.
- Bardzo fajnie to wymyśliłaś - powiedział Paweł z
uznaniem w głosie. - Rozkręcili się aż miło.
- Od następnego tygodnia koniec z teatrem - odparła,
wkładając notes do torby. - Szkoda mi tak świetnej grupy do
jasełek.
- Nie rób ich, jeśli nie chcesz.
- Polecenie dyrekcji - mruknęła niechętnie.
- To zrób jasełka z kopem, na przykład współczesne Boże
Narodzenie. Na pewno wymyślimy jakąś ładną historię, a na
koniec małe przebieranki, kolędy...
- Myślisz, że to przejdzie?
- Jeśli będzie dobre - na pewno.
- Zastanowię się. A teraz idziemy, bo jest pózno.
- Poradzisz sobie? Ja muszę jeszcze wejść do klasy
biologicznej, bo Ala prosiła, żeby dać chomikowi wody.
Wiesz, temu, co wczoraj urodził. I zostawiłem klasówki u
siebie.
- Jasne, idz.
Gabrysia zgasiła światło, zamknęła salę, zaniosła klucz do
pokoju nauczycielskiego i ruszyła w stronę szatni. Po drodze
nakazała jeszcze pośpiech Mateuszowi, który dziwnie
marudził na korytarzu. Chłopiec westchnął niechętnie. Chciał
porozmawiać z nauczycielką, ale wciąż ktoś był obok niej, a
pózna godzina nie sprzyjała dyskusjom. Postanowił, że załatwi
sprawę kiedy indziej. Nałożył kurtkę, wcisnął czapkę na
głowę i skierował się do wyjścia.
- Mateus! - radosny głosik kazał mu przystanąć przy
okienku stróżówki.
- Ania? - zdziwił się, gdy ujrzał zarumienioną buzię
siostry. - Co... Co ty tutaj robisz?
- O to chciałem zapytać ciebie - wtrącił się Janek,
marszcząc groznie brwi. - Kto to słyszał, żeby kazać dziecku
stać na zimnie?
- Ja jej wcale nie kazałem! - Chłopiec aż tupnął z
oburzenia. - Anka, co to ma znaczyć? Kto cię tu
przyprowadził?
- Sama psysłam, bo mama ksycała...
Mateusz zagryzł wargi i opuścił głowę. Ale wstyd!
Niepotrzebnie zadawał pytanie, skoro doskonale znał
odpowiedz. Rodzice na pewno znowu się pokłócili, a siostra,
wystraszona krzykami, uciekła. Mama była tak zajęta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl