[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zakonu. Pewien kapłan powiedział, że uczestniczył w mszach odprawianych w kościołach
Zwiątyni i czasem także odprawiał je wspólnie z kapelanami zakonu: formuły konsekracji
hostii były wymawiane tak, jak należy to czynić. Pewien dominikanin, który często przebywał
z posługą kapłańską u templariuszy, powiedział, że słuchał spowiedzi wielu z nich - zarówno
na Cyprze, jak i we Francji - i nikt z nich nie miał na sumieniu zachowań heretyckich.
Oskarżenie o bałwochwalstwo i brak wiary w obecność Chrystusa w komunii świętej
okazało się bardzo szybko wielkim blefem. A przecież tworząc je, Wilhelm z Nogaret i jego
pomocnicy posłużyli się tą samą metodą, jaką zastosowali w przypadku innych posądzeń,
czyli kryterium półprawdy. Punktem wyjścia był maleńki zalążek faktów mających pokrycie
w rzeczywistości, okruch prawdy, która stosownie do potrzeby chwili była nagłaśniana i
zniekształcana.
Intuicje
W roku 1978 historyk łan Wilson opublikował książkę pod tytułem Całun Turyński.
Całun Jezusa Chrystusa. Książka była napisana w sposób interesujący, a także stosunkowo
dobrze udokumentowana. W publikacji tej autor przedstawiał historię całunu na przestrzeni
prawie dwóch tysięcy lat, od opisów w Ewangeliach aż po ostatnie badania naukowe w roku
1973, i w ramach tej niezwykle szerokiej perspektywy autor poświęcał rozdział liczący około
piętnastu stron, aby zaprezentować swą nadzwyczaj śmiałą teorię. W historii całunu istnieje
pokaznych rozmiarów dziura , okres około półtora wieku (od 1204 do 1353), podczas
którego przedmiot ten w pewnym sensie znika ze zródeł historycznych. Na podstawie różnych
dowodów - wyprowadzonych z dokumentów oraz z przedmiotów należących do templariuszy
- autor utrzymuje, że nieuchwytny bożek czczony przez templariuszy był w rzeczywistości
całunem przechowywanym dzisiaj w Turynie, złożonym w większej części i zamkniętym w
specjalnie zrobionym w tym celu relikwiarzu, zbudowanym tak, by można było oglądać
utrwalone na płótnie oblicze. Teoria wzbudziła sensację, ponieważ w jej świetle stawały się
natychmiast zrozumiałe także różne niejasne punkty w sprawie templariuszy. Wilson nie był
jednak specjalistą od tego zagadnienia, znał tylko najbardziej znane zródła procesu, dlatego
też nie miał dostępu do bardzo wielu cennych informacji. W każdym razie na tych piętnastu
stronach ujawniła się intuicja budząca olbrzymie zainteresowanie z historycznego punktu
widzenia i bardzo dużą ciekawość we wspólnocie naukowców, której nie mogło jednak
zaspokoić kilka przedłożonych dowodów. W ostatnich latach zródła procesu przeciw
templariuszom były badane w sposób o wiele bardziej wszechstronny i bardziej
systematyczny w porównaniu z badaniami przeprowadzonymi w przeszłości, a to pozwoliło
nam ujawnić prawdy historyczne, które w swoim czasie wydawały się wątpliwe, niewyrazne,
prawie niczym cienie. Czy mogą one nam coś powiedzieć na temat związku między
templariuszami a całunem? Na szczęście tak; co więcej, mogą powiedzieć wiele. Wszystko to
dzięki przede wszystkim kilku świadectwom, które pozostawały jakby ukryte w dokumencie
autentycznym, lecz mało znanym specjalistom. Jest to dokument, który w całościowej
perspektywie procesu miał mniejsze znaczenie z politycznego i sądowego punktu widzenia,
natomiast pełni pierwszoplanową rolę w badaniach nad duchowością templariuszy. Są to
informacje, które specjaliści od historii templariuszy cytują z trudem w swych publikacjach, i
to samo następuje w dziedzinie badań, w której już od ponad stulecia stosuje się metody
naukowe: jest to syndonologia, czyli całość badań nad całunem z Turynu. Uważam za
właściwe przedstawienie czytelnikowi tych nowych dowodów wynikających ze zródeł zakonu
templariuszy, zajmujÄ…c siÄ™ na razie tylko ich prezentacjÄ… i nie odnoszÄ…c siÄ™ wcale do teorii
Wilsona. Jest to nieodzowne dla uniknięcia sytuacji, w której obie formy prezentacji
nakładałyby się na siebie i warunkowały nawzajem. Zapoznamy się więc z samymi zródłami,
tak jak ujawniają się one badaczowi, który je czyta po raz pierwszy, bez wpływów albo idei
powziętych z góry, które mogą pochodzić z lektury innych badań. Następnie cały materiał
zostanie skonfrontowany z intuicjami wyrażonymi swego czasu przez lana Wilsona, a wtedy
będziemy mogli zweryfikować wynikającą z tego scenerię historyczną.
Podczas całej drugiej fazy procesu przeciw templariuszom, czyli od przełomu po lecie
1308 roku, kiedy to przesłuchania były już prowadzone przez biskupów diecezjalnych,
prowadzący dochodzenie są już prawie pewni, że głowa templariuszy to w rzeczywistości
relikwiarz jakiegoś świętego. Z tego względu stawiają wiele szczegółowych pytań w tym
kierunku. Znaczącym przykładem jest historia sierżanta Wilhelma d Erreblay, w pewnym
okresie jałmużnika króla Francji, który został przesłuchany przed komisją biskupów
prowadzącą dochodzenie w Paryżu w latach 1 309-1311. Człowiek ten widział wiele razy
piękny relikwiarz ze srebra wykorzystywany w zwyczajnych liturgiach Zwiątyni, wystawiony
celem adoracji dla wiernych, którzy przybywali modlić się w kościołach zakonu. Niektórzy
mówili, że był to relikwiarz, w którym znajdowały się szczątki jednej z jedenastu tysięcy
dziewic, towarzyszek świętej Urszuli, które poniosły śmierć męczeńską w Kolonii, i tak też
wierzył on sam. Po aresztowaniu pod wpływem atmosfery oskarżenia stwierdził jednak, że
było tam coś dziwnego. Wydawało mu się bowiem, iż przypomina sobie, że ten relikwiarz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl