[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lała pamięć, żeby sobie przypomnieć nie tylko krewnych, lecz także przyjaciół
ojca z dawnych czasów. Całe szczęście, że Nanette spotkała wielu znajomych,
których poznała na początku sezonu, a którzy jeszcze nie opuścili stolicy. Była
więc zapraszana przez nich na obiady i przyjęcia.
Problem jednak polegał na tym, że nikt nie chciał zapraszać dwóch samot-
nych panien, a Prunella z kolei nie chciała być dla Nanette ciężarem.
Natychmiast po przyjezdzie dziewczęta wybrały się na Bond Street w poszu-
kiwaniu modnych strojów. Nanette upierała się, że jej siostra musi być ubrana
równie elegancko jak ona sama. Nie zwracając zupełnie uwagi na protesty Pru-
nelli kupiła dla niej tyle sukien, że niepodobna było ich wszystkich zliczyć.
- Nie chcę się wstydzić z twojego powodu - oświadczyła Nanette otwarcie - a
to niestety musi kosztować!
R
L
T
Nieważne, kto za to zapłaci, istotne jest, żebyś wyglądała, jak należy. Tylko
to siÄ™ liczy.
Właśnie teraz Prunella wyglądała, jak należy, ponieważ miała na sobie jasno-
zieloną wieczorową suknię, która doskonale harmonizowała z kolorem jej oczu.
W tej sukni jej cera wydawała się jaśniejsza i bardziej promienna.
- Nie powinnam cię zostawiać samej - rzekła Nanette z żalem - lecz cóż mam
zrobić?
- Nie martw się, kochanie, nie będę się nudziła - odparła Prunella. - Włoży-
łam tę suknię, żeby pokazać ją Charity. Mam nadzieję, że przyda mi się na jakąś
ważniejszą okazję.
- Wyglądasz zbyt pięknie, żeby jeść kolację samotnie -rzekła Nanette. - Przy-
rzekam ci, że jutro wybierzemy się razem na jakieś interesujące przyjęcie.
Pochyliła się i pocałowała siostrę w policzek.
- Czy ktoś po ciebie przyjedzie? - zapytała Prunella.
- Tak, oczywiście - odrzekła Nanette. - Mają czekać na mnie na dole. Och,
już jestem spózniona.
I wybiegła z pokoju, zanim Prunella zdążyła zadać kolejne pytanie. Po wyj-
ściu siostry Prunella z westchnieniem wstała z krzesła i podeszła do stolika, na
którym stał wazon z kwiatami. Przypomniały jej dom. Z tęsknotą pomyślała o
kwiatach rosnÄ…cych w przydomowym ogrodzie, o zielonych trawnikach ciÄ…gnÄ…-
cych się aż do niewielkiego strumyka i o koniu czekającym na nią w stajni.
Jak bardzo chciałabym tam być - pomyślała.
R
L
T
Zaczęła się zastanawiać, czy hrabia każdego ranka wybiera się na konną prze-
jażdżkę i czy kiedykolwiek będzie miała konia równie szybkiego jak jego Cezar.
Choć wydawało się to absurdalne, brakowało jej hrabiego, sporów z nim, a
nawet niechęci, którą czuła do niego, gdy się spotykali.
Co on teraz robi? Ile obrazów już sprzedał? Czy kiedy wróci na wieś, w gale-
rii nie będzie już ani jednego? Bardzo bolała ją myśl o straconych na zawsze ob-
razach, lecz trapiła ją również inna wizja.
Przed oczami stanął jej hrabia z cynicznym uśmieszkiem na ustach, w swoim
nieporządnym i niemodnym ubraniu. Mimo to gdziekolwiek się znalazł, nawet w
złotym salonie, dominował nad wszystkimi, nawet nad nią.
Nienawidzę go! - pomyślała.
A jednocześnie bardzo pragnęła go zobaczyć. Chciała się z nim spierać, sły-
szeć jego głos i odparowywać jego argumenty.
On zniszczył wszystko, co kochałam, wszystko, na czym mi zależało - po-
wiedziała do siebie.
Odnosiła jednak wrażenie, do czego wstydziła się przyznać nawet przed sobą,
że wolała być z nim zagniewana i zgorszona jego postępowaniem, niż siedzieć tu
samotnie w tym obrzydliwym hotelu w obcym i nie lubianym mieście. Prunella
nie rozumiała, co takiego ludzie widzą w Londynie. Być może, spodobał się Na-
nette, wciąż otoczonej młodzieżą, lecz dla niej był okropny; wąskie, brudne uli-
ce, brak świeżego powietrza i tęsknota za konnymi przejażdżkami. Najbardziej
ze wszystkiego brakowało jej domu i zajęć, za które była odpowiedzialna.
R
L
T
Teraz dopiero zrozumiała, ile radości dostarczał jej dom na wsi, jak ważne
było dla niej, że ludzie potrzebowali jej rady i pomocy, a nade wszystko, ile dla
niej znaczyło doglądanie Winslow Hall i należącego do niego majątku.
W ubiegłym roku, po śmierci ojca, prawie każdego dnia biegała do ogromne-
go pałacu, żeby sprawdzić, czy tam czegoś nie potrzeba. Cieszyło ją spacerowa-
nie po wielkich komnatach, podziwianie pięknych salonów, stropów, obrazów.
Ogarniało ją poczucie dumy, że to ona wiele z nich uratowała od zniszczenia.
- Chciałabym wrócić do domu - powiedziała do siebie nagle, mając na myśli
nie własny dom, lecz Winslow Hall.
W jej oczach pojawiły się łzy. Próbowała je otrzeć zawstydzona własną sła-
bością, gdy w drzwiach pojawił się lokaj i zaanonsował:
- JakiÅ› pan do panienki.
Prunella spojrzała przez łzy i dopiero po chwili uświadomiła sobie, że stoi
przed nią hrabia. Wyglądał zupełnie inaczej. Prunella nie od razu dostrzegła, na
czym polega ta odmiana. W końcu zauważyła, że miał na sobie wieczorowy gar-
nitur, zupełnie niepodobny do tego, jaki nosił, kiedy zaprosił je na kolację do
Winslow Hall. Był to elegancki frak, który pasował na niego jak ulał. Krawat
miał zawiązany tak fantazyjne, że tylko Pascoe Lowes mógłby z nim konkuro-
wać, a śnieżnobiały kołnierzyk wieczorowej koszuli podkreślał ogorzałość jego
twarzy.
- Dobry wieczór, Prunello!
- Dobry wieczór, milordzie! - powiedziała Prunella po krótkim wahaniu.
R
L
T
- Widzę, że spędzasz czas samotnie, a już myślałem, że wybrałaś się na jakieś
przyjęcie.
- Nanette poszła na kolację do swojej chrzestnej matki, hrabiny Carnworth.
- A ciebie nie zaproszono?
- Lady Carnworth zaprosiła mnie na wieczór trzy dni temu.
- Tak więc Kopciuszek pozostał sam w domu. Czy mógłbym zaproponować
pani dużo ciekawsze spędzenie wieczoru niż ślęczenie tutaj?
- To bardzo miło z pana strony, lecz ja się nie skarżę na samotność. Dziękuję
panu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl