[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wstał.
- Leż. Zaraz ją przyniosę.
175
RS
Odrzucił koc i wstał. Lily z zachwytem patrzyła na jego nagie
ciało. Ze zdumieniem zauważyła, że sięgnął po spodnie.
- Co robisz? - spytała głośno.
Quist podskakiwał na jednej nodze. Drugą usiłował wepchnąć w
nogawkÄ™.
- Nie mogę iść do niej nie ubrany - wyjaśnił. Lily spojrzała na
niego z rozbawieniem.
- Dlaczego?
- Jest dziewczynkÄ….
- Jest dzieckiem. Niczego nie zauważy.
- Zauważy - powiedział z pełnym przekonaniem. - Rozumie o
wiele więcej, niż ci się zdaje.
Lily zacisnęła usta, by nie parsknąć śmiechem i potrząsnęła
głową.
Quist zamarł w pół ruchu.
- Nie?
Ponownie zaprzeczyła.
- Ale ja jestem obcy. Nieznany.
- Zna cię lepiej niż własnego ojca - powiedziała Lily. - Lecz to
nie ma żadnego znaczenia. Na pewno nie zauważy twojej nagości, a ja
nie chcę, byś się ubierał.
Surowe rysy Quista złagodniały. Nicki wciąż płakała, a on stał z
naciągniętą jedną nogawką.
- Nie chcesz? Pokręciła głową.
- Jesteś pewna? Skinęła potakująco.
176
RS
Nicki płakała coraz głośniej. Quist odrzucił dżinsy na bok i
wydobył ją z szuflady. Niemowlę natychmiast ucichło, co wywołało
uśmiech na twarzy mężczyzny.
- Lubisz mnie trochę, co? - zagadnął wesoło. - A wiesz, że twoja
mama jest pełna seksu?
Ostrożnie ułożył dziecko w ramionach Lily.
- Nieprawda - powiedziała półgłosem Lily. Przyłożyła córkę do
piersi.
Quist podsycił ogień, ułożył się na kocu, wsparł głowę na ręku i
patrzył na karmiącą kobietę.
- Co to znaczy  nieprawda"?
- Nie jestem pełna seksu.
- Zatem mnie nabrałaś - powiedział z udawanym oburzeniem. -
Udało ci się oszukać moje ciało.
Lily poczuła rumieniec występujący jej na policzki, lecz nie
odrywała wzroku od Nicki. Quist spoglądał na nią z fascynacją
zmieszaną z odrobiną zazdrości.
- Jakie to uczucie?
Zrozumiała bez trudu, o czym mówił.
- Cudowne - odpowiedziała z uśmiechem. - Pełne błogości.
- A fizycznie? Czy czujesz to samo, gdy ja dotykam ustami
twych sutków?
Rumieniec na jej policzkach nabrał głębszych tonów. Uniosła
wzrok.
- To samo, lecz w inny sposób.
177
RS
- Wyjaśnij. Chcę wiedzieć.
-To trudno opisać... Poza tym... Nie bardzo wiem, jak to zrobić.
Siedzę tu, karmię dziecko, a jednocześnie myślę o mężczyznie,
który... który...
- Ssie twój sutek - dokończył z szelmowskim uśmiechem. -
Wykrztuś to z siebie, Lily. Nie czas na fałszywą skromność. W końcu
to ty prosiłaś, bym się nie ubierał.
- Lubię na ciebie patrzeć. To mnie rozgrzewa. - Spojrzała na
jego muskularny tors, po czym, niewiele myśląc, uniosła
obandażowaną rękę i pogładziła mężczyznę po policzku.
- Co czujesz? - spytał.
- Ciebie. Twoją skórę. Nieco szorstką... i bardzo męską.
- Pytałem o rękę.
- Ach... W porzÄ…dku. WestchnÄ…Å‚.
- Co to znaczy  w porzÄ…dku"?
- Lepiej niż wczoraj.
- Wciąż boli.
- Trochę. Czuję w niej lekkie mrowienie. Potarł jej rękę tuż nad
opatrunkiem.
- Jak tylko wrócimy do cywilizacji, musisz iść do lekarza.
Założą ci gips.
 Jak tylko wrócimy do cywilizacji." Dziwne, lecz nie czuła ulgi
z tego powodu. Tu, w zagubionej wśród śniegów chacie, była
naprawdę bezpieczna. I szczęśliwa. Miała przy sobie Nicki... i Quista.
178
RS
Nagle uświadomiła sobie, że śnieżyca mogłaby potrwać jeszcze kilka
miesięcy.
Wytężyła słuch, lecz nie usłyszała wycia wichru. Spojrzała w
okno, potem na Quista.
- Już po wszystkim? - zapytała z nutą żalu.
- Na to wygląda - odparł spokojnie. Nie wstał, by sprawdzić,
lecz czekał na jej dalsze słowa.
Lily milczała przez długą chwilę. Opuściła głowę i potarła
policzkiem główkę dziecka. Do tej pory miała tylko Nicki, a teraz...
Teraz był jeszcze Quist. Nie miała pewności, czy jest w pełni
gotowa do pożegnania.
Spojrzała na mężczyznę załzawionym wzrokiem.
- Dopiero zaczęliśmy się poznawać - szepnęła. Myślał o tym
samym, lecz nie chciał się do tego przyznać.
- Tylko nie płacz - mruknął.
- Skoro śnieg przestał padać, musisz ruszyć po pomoc.
- Nie jestem przekonany, czy przestał.
- Nie sprawdzisz?
- Ja? Chcesz, żebym zamarzł? Nie mam ubrania.
- Przeciągnął się leniwie. - Może pózniej.
- Ale mówiłeś, że należy wyjść wcześnie rano...
- Nagle zrozumiała. Chciał spędzić jeszcze jeden dzień przy niej.
- Dziękuję - wyszeptała. Tym razem jej łzy były oznaką szczęścia.
Gdy skończyła karmić, ubrali się i wyszli na zewnątrz. Znieg
rzeczywiście przestał padać. Las sprawiał wrażenie baśniowej
179
RS
dekoracji. Po powrocie do chaty Quist zajął się śniadaniem, a Lily
bawiła się z dzieckiem. Wspólnymi siłami wykąpali Nicki, a potem,
gdy dziewczynka zasnęła, zajęli się sobą.
- Nigdy dotąd nie czułam się tak szczęśliwa - westchnęła Lily,
leżąc w ramionach mężczyzny. - Rozpieszczasz mnie.
Quist roześmiał się. Był zupełnie wyczerpany.
- Nieprawda. To ty jesteś górą. Wykorzystujesz niewinnego
kowboja.
- Jak na  niewinnego" znasz kilka ciekawych sztuczek.
Otworzył jedno oko.
- A tobie siÄ™ to bardzo podoba.
- To prawda - powiedziała z prostotą. Pocałowała go. - Czasem
wydaje mi się, że śnię - dodała szeptem.
- Uhm.
- Trudno mi uwierzyć, że spotkaliśmy się całkiem przypadkowo.
- Trudno uwierzyć w to, co zrobiliśmy od chwili spotkania.
Roześmiała się cicho, lecz zaraz spoważniała. To historia, o
jakiej opowiada się wnukom, pomyślała. Tylko...
- Quist?
- SÅ‚ucham.
- Kiedy masz zamiar iść po pomoc? Milczał.
- Jutro - powiedział w końcu. - Musisz czym prędzej trafić do
lekarza, małej kończą się czyste pieluchy, a ja zaczynam już mieć
dość konserw.
Miał słuszność, lecz to w niczym nie umniejszało jej niepokoju.
180
RS
- Znieg jest bardzo głęboki. Czeka cię trudna wędrówka.
- Mam długie nogi.
- Możesz zabłądzić.
- Pójdę przecinką. W podobny sposób dotarłem tutaj, choć
musiałem przebijać się przez śnieżycę.
- A co ze zwierzętami? Słyszałam, że na północy Maine żyją
niedzwiedzie.
- Zpią w zimie. - Spojrzał jej prosto w oczy. - Nic mi się nie
stanie.
- BojÄ™ siÄ™ o ciebie.
- Nic mi się nie stanie - powtórzył. - I tobie także. Nie była tego
całkiem pewna. Myśl o odejściu
Quista na powrót napełniła ją uczuciem osamotnienia.
- Pocałuj mnie - poprosiła żarliwie.
Obdarzył ją niejednym pocałunkiem. Popołudnie minęło im
bardzo szybko, aż zmęczeni zapadli w krótką drzemkę. Quist myślał o
tym, by jeszcze jeden dzień spędzić w chacie, lecz z marzeń wyrwał
go głośny warkot silnika.
Wysunął się z objęć Lily i podszedł do okna. Zobaczył
nadjeżdżające dwa skutery śnieżne.
Podbiegł do wciąż śpiącej Lily i potrząsnął ją za ramię.
- Wstawaj, śpiochu. Mamy towarzystwo. Błyskawicznie
wciągnął spodnie i pomógł się jej ubrać. Zdążyła naciągnąć sweter,
gdy w drzwiach pojawili się goście.
181
RS
 Gośćmi" okazali się gospodarze, a właściwie syn właściciela
chaty i jego dziewczyna. Nie wiadomo, kto był bardziej zakłopotany:
Lily i Quist, przyłapani w miłosnym gniazdku, czy młodzi, którzy
przyjechali tu z zamiarem uwicia własnego.
Okazało się, że cywilizacja jest odległa zaledwie o godzinę jazdy
skuterem. Quist zdołał przekonać młodzieńca, by czym prędzej
wyruszyli po pomoc. Dziewczyna została z Lily.
Przed zmierzchem do chaty dotarł pług z kierowcą, wyciągarką,
Quistem, synem właściciela, dwoma skuterami i dwoma galonami
benzyny.
182
RS
Rozdział 8 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl