[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na atak Rexora z nie mniejszą siłą. Dwaj olbrzymi zataczali się po jaskinii, nie zważając na dym i
płomienie. Ich potężne muskuły grały pod skórą. Bez chwili przerwy darli się pazurami, okładali
pięściami i kopali. Nagle Rexor zdołał złapać Conana za gardło. Jego silne palce wpiły się w kark
Cymmerianina niczym szczęki stalowych sideł. Conanowi, chwytającemu z charkotem powietrze,
udało się podważyć jeden kciuk przeciwnika. Odginał go, póki nie rozległ się trzask wyłamywanego
stawu. Z wyciem bólu i wściekłości Rexor zwolnił uchwyt i pchnął młodszego przeciwnika na
największą kolumnę.
Podczas gdy Conan, oszołomiony zderzeniem, zsuwał się po malachitowym filarze, Rexor schylił
się, by podnieść wielki miecz. W tej samej chwili jeden z oszalałych ze strachu przed ogniem
lampartów skoczył gwałtownie i jego naprężony łańcuch uderzył w zgięte plecy Rexora. Olbrzym
upadł, na próżno zasłaniając się przed ostrymi pazurami zwierzęcia. W końcu przypadł z jękiem do
posadzki, a rozjuszony kot odskoczył i wlokąc zerwany łańcuch pomknął ku wolności.
Conan poderwał się na nogi. Rexor leżał w kałuży krwi, a wielki miecz spoczywał poza jego
zasięgiem. Wsporniki pawilonu, po których płomienie biegły niczym świetliste szczury, zaczęły
pękać. Spadła jedna, potem druga belka. Kamienna kolumna, na której spoczywał ciężar całego
dachu, zachwiała się. Gruz spadł na błyszczącą posadzkę.
Barbarzyńca, nie tracąc czasu, ruszył na pomoc Valerii. Yasimina walczyła zaciekle i Valeria,
mimo swej zręczności i doświadczenia w tego rodzaju zmaganiach, traciła siły. Gdy Conan
wyciągnął ręce do wyczerpanej towarzyszki, huk zapadającego się sklepienia pawilonu rozbrzmiał
echem w na wpół opróżnionej jaskini. Malachitowa kolumna przerwóciła się, przygniatając Rexora.
Walące się sklepienie rozproszyło uwagę Valerii. Yasimina wykorzystała tę chwilę, uwolniła
ręce i rzuciła się do ucieczki. Cymmerianin skoczył za nią. Dopędził ją po kilku długich susach,
złapał i szarpnął. Dziewczyna, miotając przekleństwa, wbiła mu paznokcie w policzek.
Obawiając się oślepienia i tego, że jej wrzaski mogą ściągnąć nowych strażników, Conan
zapomniał na chwilę o barbarzyńskim kodeksie honorowym i trzasnął ją w szczękę.
Rozhisteryzowana dziewczyna umilkła i zwiotczała. Bez sprzeciwu pozwoliła zarzucić się na ramię.
Conan pobiegł do wyjścia, a Valeria podążyła za nim.
Pomknęli zygzakiem przez komnatę, mijając sterty tlących się resztek konstrukcji i trupy
wiernych, którzy nie zdążyli znalezć drogi ucieczki. W pobliżu schodów znalezli Subotai,
przyczajonego za wielkim dzbanem. Mały złodziej z napiętym łukiem pilnował, by inni strażnicy nie
wdarli siÄ™ do zrujnowanej komnaty.
Gdy jego towarzysze wyłonili się z kłębów dymu, wrzasnął:
 Tędy, nim odetną nam drogę!
Pędząc w dół wąskich schodów, wrócili do ogromnej groty, w której mieszkały rodziny
półludzkich sług Thulsa Dooma. Przedostali się przez most na czas, by ukryć się przed strażnikami
nadbiegajÄ…cymi z przeciwnej strony.
Valeria, Subotai oraz Cymmerianin z nieprzytomną dziewczyną na ramieniu podążali wąskim
przejściem w kierunku rozpadliny, którą dostali się do wnętrza góry. Zcigał ich łoskot wielkich
bębnów i nie milknące okrzyki:
 Doom! Doom! Doom!
Tam gdzie niegdyś stał pawilon rozkoszy, ogień i chaos zamierały powoli. Osmaleni i zmęczeni
strażnicy cofnęli się i skłonili, gdy Thulsa Doom wyszedł z głębi swej fortecy. Jego znów ludzkie
ciało odziane było w zbroję, a oczy płonęły wściekłością. Obolały Rexor utykając wyszedł mu na
spotkanie.
 %7łyjesz, Mistrzu! Setowi niech będą dzięki!  zawołał.  Wiedziałem, że nasz bóg nie
pozwoli cię skrzywdzić.
Przywódca kultu skinął głową, po czym złość znów wykrzywiła jego bladą twarz o wąskich
oczach.
 Gdzie kapłanka Yasimina? Dlaczego nie przyszła, by mnie powitać? Gdzie ona jest?!
 Człowiek, którego kazałeś ukrzyżować, i inni zabili trzech strażników i zwalili na mnie
kolumnę, a księżniczkę uprowadzili, gdy leżałem bez zmysłów!
 Niewierni! Zabójcy! Podpalacze!  ryknął przywódca kultu.  Pogwałcili mój spokój.
Zbezcześcili nasze święte miejsce. Powinni umrzeć natychmiast! Znajdz ich, dobry Rexorze, i
przywiedz do mnie, żywych lub martwych! Idz!
Rexor skłonił się i odwrócił. Za nim pośpieszyli jego żołnierze.
Gdy awanturnicy szli przez wielką jaskinię, ich kroki zagłuszało nieustające dudnienie bębnów.
Nie zatrzymali się, by raz jeszcze spojrzeć na wrzący kocioł i jego okropną zawartość. Nie zważali
na posilające się małpoludy, Subotai i Valeria modlili się do swoich bogów, by stalagmity osłoniły
ich przed przypadkowym spojrzeniem jakiegoś najedzonego półczłowieka.
Nareszcie w polu widzenia pojawił się szmat usianego gwiazdami nieba. Conan stęknął z ulgą,
gdy przecisnęli się przez szczelinę i stanęli przed wejściem do Góry Mocy. Huczący wodospad
stanowił miłą odmianę po natarczywym łoskocie bębnów.
XV
Rozstanie
Czyste nocne powietrze było niczym kojący balsam po dymie i oparach we wnętrzu warowni.
Lekki wiatr, niczym palce kochanka, gładził długie włosy księżniczki Yasiminy.
Dziewczyna poruszyła się na szerokim ramieniu Cymmerianina.
 Przy odrobinie szczęścia  wysapał Subotai  może zdołamy uciec z tego przeklętego
miejsca, nim nas odkryjÄ….
 Myślę, że zgubili nas i teraz szukają w innych korytarzach  wyszeptała Valeria.
Conan ponuro potrzÄ…snÄ…Å‚ grzywÄ….
 Słyszę za nami szczęk zbroi. Musimy się śpieszyć  poprawił na ramieniu bezwładne ciało
Yasiminy.  Zwiąż jej nadgarstki, Valerio. Muszę mieć wolne ręce, by zejść z tych skał.
Wojowniczka rozwiązała swą opaskę i skrępowała nią ręce księżniczki zwisające teraz po obu
stronach szyi Conana.
 Jeżeli ta suka osunie się w dół twoich pleców, udusi cię  mruknęła Valeria.
Conan wyszczerzył zęby.
 Zachowam ten przywilej dla ciebie, dziewczyno  pochylił się i złapał sterczący przed nim
kamień. Wymacał stopą najbliższy głaz, po czym stanął na pierwszym stopniu schodów wiodących ku
wolności. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl