[ Pobierz całość w formacie PDF ]

którego jednak nie zabijają. A to jest właśnie problem z wirusami. Są w większości zbyt
prymitywne i nie umieją robić niczego poza uśmierceniem nosiciela. A te, które go nie zabijają, są
po prostu nieskuteczne. Natomiast bakterie są zazwyczaj inteligentniejsze. Żywiąc się tobą,
utrzymują cię przy życiu... nauczyły się, że mądrzej jest nie zabijać od razu nosiciela, bo ten może
je doprowadzić do następnego. Wygląda na to, że wasz przyjaciel chce połączyć tę technologię z
czymś, co mógłby wykorzystać jako „bombę zegarową”, ponieważ w takiej formie potrafiłby ją
lepiej kontrolować. - Na twarzy Charciego znów pojawił się wyraz pogardy, świadczący o tym, że
ma przed oczami rozległą wiedzę wykorzystaną w złej sprawie.
- Okay - powiedział Mark. - Alain rozchorował się na zapalenie opon mózgowych. To ma
podłoże bakteryjne, prawda?
- Zazwyczaj tak. Ale... - Charlie wolno zacierał ręce.
- Okay, istnieje dużo rodzin ziarniaków i pałeczek, które by się nadawały. Tylko że one są
zazwyczaj bardziej wyspecjalizowane i nieco delikatniejsze... wrażliwe na wysoką temperaturę i
odwodnienie. A co istotniejsze, nie każdy je w sobie nosi. Gdybym chciał pozostać niezauważony,
wykorzystałbym coś, co ma w sobie każdy.
- Bakterie coli - powiedziała nagle Maja.
Charlie pokiwał głową. - Na przykład, albo coś z bakteryjnej flory jelitowej. Ale coli
znajduje się też w wielu innych miejscach... o czym dowiedzieliśmy się kilkadziesiąt lat temu,
kiedy rozzuchwaliły się i zaczęły wytwarzać supertoksyczne szczepy. Nie można zdezynfekować
całej planety, ani zaglądać każdemu do okrężnicy, żeby się przekonać, czy przypadkiem coś się tam
nie mutuje.
Odszedł na kilka kroków od całej konstrukcji i zaczął się jej przyglądać z założonymi
rękami. - Moim zdaniem to DNA bakterii - zawyrokował. - Ma niewiele ponad kilometr. Ale te... -
Wskazał ręką kilka splotów. - Te są o wiele dłuższe. I one należą do człowieka. O to jestem gotów
się założyć. Są o wiele bardziej złożone, poza tym, po co Roddy miałby tracić czas na zwierzęce
DNA? Znając jego cel działania... - Charlie wzruszył ramionami. - Podejrzewam, że jeden z nich
należy do naszego kumpla, Alaina.
Inne... - Pokręcił głową. - W każdym razie, jeśli chodzi o same bakterie, w pięć minut mogę
się dowiedzieć, co jest grane. Genom coli ustalono już dawno temu. Właśnie na nich najczęściej
eksperymentują naukowcy. Mogę wejść do swojego laboratorium i przygotować analizę
porównawczą, żeby się dowiedzieć, czy to rzeczywiście coli, czy jeden z jej przyjaciół, oraz który
konkretnie szczep tu wykorzystano. Pozostała część...
- Charlie znów patrzył na sploty DNA. - Sam nie wiem - powiedział.
I wtedy nagle otworzył usta i znów je zamknął. Powtórzył to kilka razy, przez co upodobnił
się do ryby, chociaż Maja nie powiedziała tego głośno. Wreszcie odezwał się:
- Maja, ty spotkałaś Roddy'ego, prawda? To znaczy w sensie fizycznym.
- Co? Nie było w tym nic fizycznego.
- Nie o to mi chodzi. Chciałem powiedzieć - niewirtualnie. - Raz. Całkiem niedawno.
Siódemka postanowiła się spotkać, ponieważ większość z nas nie widywała się z resztą inaczej jak
w VR. Więc umówiliśmy się w pizzerii „U Szalonego Pete'a”.
Mark złapał się za głowę. - To ten lokal ze staroświeckimi mebelkami. Rany, ale macie
gust.
- Mamy, przynajmniej w jedzeniu - odparła Maja.
- Wystrój się nie liczy. Zamieszkam pod ziemią, jeśli ktoś znajdzie pizzę na tyle dużą, żeby
Fergal nie dał rady zjeść jej do końca. To było niesamowite. Oblizywał się, kiedy je nam
przynosili. Warto było to przeżyć nawet za cenę tandetnego wystroju. Ale, Charlie, dlaczego
interesuje cię...?
Nagle głos zamarł jej w krtani.
- Czy przypadkiem nie zrobił czegoś, żeby zdobyć twoje DNA? - spytał Charlie.
- Co? Nie, nigdy mnie nie dotknął.
- Zastanów się. Co dokładnie robił?
Maja pomyślała przez chwilę. - Nic. Było sporo śmiechu, kiedy robił rysunki na
serwetkach, naprawdę ma dryg do rysowania i... Przerwała. Tym razem to ona otworzyła usta, po
czym zamknęła je z powrotem.
- Serwetki, mówisz - powtórzył Charlie. - Spryciarz.
Oczywiście, były papierowe.
- Tak - potwierdziła Maja. - Wziął jedną od każdego.
- Zaczęła przeklinać własną głupotę. Bez trudu zdobył próbkę śliny ich wszystkich.
Stuprocentowy sukces.
- Daj spokój, Mads - próbował ją uspokoić Charlie. - To już musztarda po obiedzie. Skąd
mogłaś wiedzieć?
- Nie o to chodzi - odpowiedziała. Ale kłamała. Jej DNA ma elementy identyczne z kodem
genetycznym jej matki, ojca, siostry i brata. Teraz może dopaść każdego z nich. I to przez nią.
- Co za gnida. Mała gnida! - krzyknęła Maja. - Przysięgam, że rozerwę go na strzępy,
wrzucę do wiadra ze smołą, zagotuję i pokryję nim pas startowy!
- Pomysłowe - powiedział Charlie. - Daj mi znać, jak wyszło. Jeśli ładnie, to sprzedaj tę
technologię Departamentowi Transportu. Zostaniesz milionerką, zanim się obejrzysz. A w twoim
przypadku - Charlie spojrzał na Marka - Roddy posłużył się inną techniką.
- Och, daj spokój - powiedział Mark. - Skąd wziąłby moje DNA?
- Przyszedłeś tu wczoraj anonimowo?
- Nie. Po co?
- Aha. Więc syn szefa Net Force wchodzi do legowiska Roddy'ego i system Roddy'ego
zawiadamia go, że pojawił się ktoś potencjalnie interesujący. Instruuje system, żeby ten zaczął cię
odwzorowywać. I system buduje tyle, ile się da. - Charlie rozejrzał się wokół. - Jak długo byliście
tu wczoraj?
- Jakieś trzy godziny. Nie, prawie cztery. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl