[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzo mi go brakowało, kiedy zmarł - dodała ze smutkiem.
A teraz czekała ją kolejna strata, równie wielka jak śmierć kogoś bliskiego.
- Nie dostałaś nowego?
- Nie mogłam. Tata zmienił pracę i przeprowadziliśmy się do mieszkania bez
ogrodu.
- Szkoda. - Zamilkł, odchylił się na krześle i przez chwilę obserwował jej twarz. -
Usiłuję sobie wyobrazić, jak wyglądałaś jako mała dziewczynka.
- Nieciekawie - wyznała z ociąganiem. - Byłam chuda, miałam wielkie oczy i no-
siłam warkocze. Niewiele się zmieniłam, nie licząc fryzury.
Luca przewrócił oczami ze zniecierpliwieniem.
- Ile razy mam ci powtarzać, że jesteś piękna?
Co najmniej raz dziennie do końca życia, ale nie mogę ci tego powiedzieć, pomy-
ślała ze smutkiem.
Santino pożyczył im parasol na drogę powrotną. Gdy dotarli do Casa Bianki w po-
rywach gwałtownego wichru, Ellie przystanęła na progu.
- Chyba powinniśmy się tu pożegnać - oświadczyła.
- Wykluczone!
Wyjął jej klucz z ręki, otworzył drzwi i wniósł ją do środka tak jak za pierwszym
razem.
- To nierozsądne - zaprotestowała słabo.
- Za późno na rozsądek, bella mia.
Ledwie przekroczyli próg, postawił ją na nogi. Całował długo, zapraszająco, potem
zaniósł do sypialni i powoli zdjął z niej ubranie. Pieścił, całował i rozbudzał bez końca.
Choć falowali we wspólnym rytmie, dbał tylko o jej potrzeby, nie o własne.
Ledwie wykrzyczała swą rozkosz, ponownie rozpalił jej zmysły, całując każdy
skrawek spoconej skóry, zanim znów zabrał ją do erotycznego raju.
Leżała później pod jego ciężarem w poczuciu spełnienia, gładząc ciemną głowę,
którą złożył na jej piersi.
Cisza po burzy - przemknęło jej przez głowę. Lecz nagły poryw wichru i daleki
huk grzmotu przypomniały, że wkrótce nadejdą następne, które zrujnują jej życie. Nie
wyobrażała sobie, jak je przetrwa.
Zbudziła się przed świtem. Otworzyła oczy i gwałtownie usiadła na łóżku, nie
wiedząc, co ją obudziło. Po chwili uświadomiła sobie, że jest sama. Siedziała bez ruchu,
usiłując usłyszeć plusk wody w łazience czy zapach kawy z kuchni. Na próżno. W domu
panowała martwa cisza. Gdy oczy przywykły do półmroku, stwierdziła, że jego ubrania
też znikły.
Rozczarowana, że nie powitał jej pocałunkiem, nie porwał w ramiona, nie zabrał
pod prysznic, przygryzła wargę tak mocno, że poczuła w ustach smak krwi. Odszedł bez
pożegnania, bez jednego pocałunku, bez słowa.
Wstała, założyła szlafrok i pospiesznie wyszła do salonu. Nawet gdyby została w
łóżku, już by nie zasnęła. Wciąż czuła jego smak, zapach, dotyk gorących dłoni.
Rozejrzała się bezradnie po pustym pokoju. Ogarnęło ją tak straszliwe poczucie
osamotnienia, jakby wyrwano jej serce. Wzięła głęboki oddech dla uspokojenia nerwów i
poszła do kuchni. Zaparzyła sobie kawy i zrobiła grzanki z szynką i serem, bynajmniej
nie z głodu, tylko żeby zająć czymkolwiek ręce i myśli. Zjadła, ile zdołała, wzięła prysz-
nic, włożyła dżinsy i granatowy sweter. Skrzywiła się na widok swojego bladego odbicia
w lustrze.
Zacisnęła zęby i zasiadła do pracy. Nie potrafiła jednak skupić się na tłumaczeniu.
Patrzyła niewidzącym wzrokiem w mokrą szybę, odtwarzając w pamięci każdy jego gest,
pieszczotę i spojrzenie. Usiłowała odgadnąć, gdzie obecnie przebywa i co robi.
Na próżno tłumaczyła sobie, że postąpiła właściwie, że nie błagała, by z nią został.
Gdy czas wyleczy rany, będzie dumna, może nawet zadowolona, że ocaliła godność. Na
razie jednak wolała walczyć z siłami natury niż z własnymi przygnębiającymi myślami. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl