[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pewnie ze szczęścia. %7łe nie jest sam. Zadzwonił telefon.
- Będę o dziesiątej... - powiedziała.
Lodowatym tonem, żeby sobie za wiele nie wyobrażał. Saszka zrozumiał, mocniej przycisnął
słuchawkę do ucha i szepnął, żeby go nikt nie usłyszał:
- Wybacz mi...
Uśmiechnęła się smutno do słuchawki i odłożyła ją. Saszka stał. Był szczęśliwy. Oleg śpiewał:
 Bez ciebie po prostu zdechnę...".
- Znasz to?
Nie umiem cię zatrzymać...
Po prostu zdechnę,
Zostań ze mną,
Po prostu bądz obok, chociaż wszystko psuję.
już się postaram...
Saszka też wziął gitarę i zaczął brzdąkać. Szary krzyczał, że opuszcza nuty. Saszka kazał mu się
odpierdolić, Szary odpowiedział. Długo tak klęli, oczywiście na żarty.
Za oknem wschodziło zimne słońce, ożywały tramwaje, stukając po szynach. Oleg spal, Szary palił,
Saszka obudził się i zobaczył cienie. Zmieci leciały mu do oczu. Obok ktoś ciężko oddychał. Oleg.
Po  Sfinksie". Rozległ
127
się dzwonek do drzwi. Saszka poszedł otworzyć. W progu stała ona. Całkiem realna.
Uśmiechnęła się, chociaż wyglądała na urażoną.
- Cześć, Berdyszew.
 Cześć, Trawkina", chciał powiedzieć. Ale nie powiedział, tylko ją objął i ledwie żywy wtulił się w
jej ramię. Stała po uszy w czułości, dusiła się, myślała:  Pora z tym skończyć". Saszka był od niej
dwa lata młodszy, byli śmieszni. Ale kochała. Naprawdę. I chyba umiała wybaczać.
10
W mieszkaniu było sino od dymu. Julka Muchina i Oleg siedzieli w kuchni. Pili piwo. Za oknem
szumiały chłodne liście, żywo szczekał jakiś pies. Bez chwili przerwy, jak nakręcony. Szczekanie
mieszało się z nocnym powietrzem, wpadało przez lufcik. Wypychało dym z papierosów.
- I jak tam? - zapytał Oleg.
- W porządku - odpowiedziała Julka. Po czym dotarło do niej, że jest chujowo.
Oleg to zrozumiał.
- Wszystko będzie dobrze - obiecał niepewnie.
- Aha... - nie uwierzyła. - Już za parę dni, za dni parę...
- Czemu nie...
Spojrzeli na kartkowy kalendarz.  Osiemnasty stycznia, wtorek".
- W takim tempie nic już nigdy nie będzie - powiedziała smutno Julka. Usiłowała zamaskować ton
uśmiechem, ale coś jej nie wyszło.
Oleg łyknął piwa, odstawił butelkę i wziął gitarę.
- Zagraj waszą... - poprosiła Julka.
Oleg kiwnął głową, uśmiechnął się i zaczął grać jakąś melodię, a potem zaśpiewał, ale nie na całe
gardło, jak na koncercie, tylko cicho:
128
Długo na mnie czekałaś, cała się spaliłaś, Chwytałem chwile, bałem się którąś utracić. Zostawiłaś
mnie, po prostu na chwilę odeszłaś, Tylko dlaczego teraz nie chcesz do mnie wrócić?
Spojrzał julce prosto w oczy i dodał:
Pieprzyłaś się z innymi, patrzyłem w milczeniu, Całowałaś z innymi. Wszystko ci daruję. O czym
myślałaś, leżąc na czyimś ramieniu? Krzyczysz, że żyć ci nie daję i że wszystko psuję...
Julka zadrżała. Oleg jakby się ocknął:
- Przepraszam...
Julka milczała. Oleg zapalił papierosa. Patrzył w czarne okno, na wciąż jeszcze ciepły parapet.
Ziemia parowała, pachniało soczystą zielenią. Skoszoną trawą. Dobiegało miarowe jak tykanie
zegara  hau-hau-hau". Siny dym rozpraszał się w powietrzu, Oleg dmuchał przez ramię i mrużył
oczy. Julka patrzyła na jego złociste kudły. W świetle gołej żarówki wiszącej pod sufitem zdawały
się popielate.
Do kuchni wpadli Maszka Nikonowa i Kostia Patru-szew. Kostia już się zataczał. Maszka nie
wiedzieć czemu była trzezwa. Dziwne. W końcu chlali jak dzicy...
- Jak tam twój Stiekłow? - spytała Julka.
Maszka spojrzała na nią i palcami pokazała^Md:. Julka nie obraziła się. Maszka nalała z karafki
wody do szklanki i wyszła, ciągnąc za sobą Kostię.
Milczeli. Oleg zgasił papierosa na butelce i strzelił petem przez lufcik. Wziął gitarę. Zaczął grać.
-  Song for Lovers" - rozpoznała Julka. - Nauczyłeś się?
- No - uśmiechnął się. - Znalazłem tekst w sieci... Idiotyzm...
- Czemu idiotyzm?
129
- Powinienem sam coś pisać, a nie tak...
- Przecież piszesz.
Oleg wzruszył ramionami. Uśmiechnął się. Powoli powtórzył:
- Idiotyzm...
- Dlaczego?
Oleg spojrzał na Julkę i odłożył gitarę. Do kuchni weszła Swieta Riabowa. Demonstracyjnie usiadła
na parapecie. Zapaliła papierosa i gniotła go w palcach. Julka poczuła się głupio. Była skrępowana.
Oleg sięgnął po piwo.
Z pokoju dobiegało wycie  Backstreet Boys":  Tell me why I can't be there were you are?...".
Basista Szary usiłował ich przekrzyczeć:
-  Nie mogę nic zrobić, nie mogę zmienić nic, co mi jeszcze zostało - po prostu będę żyć".
- Coś się tak uparł z tym swoim Delfinem! - wrzasnęła Gala Romanowa, odrywając się od pijanych
ust Lochy Piętrowa.
- Sama się zamknij! - odparował wesoło Szary i ciągnął jeszcze głośniej: -  Gadajcie co chcecie -
po prostu będę żyć".
- A żebyś tak zdechł! - podsumowała Gala. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl