[ Pobierz całość w formacie PDF ]

posiadłam, nie może wcale nazwać się wysokim. Znam przecież rysunek o
tyle, abym początkowych prawideł jego nauczać mogła.
54
 W takim razie nie przyrzekam pani poczÄ…tkowych lekcji rysunku  spo-
kojnie, krzyżując ręce na piersi rzekła %7łmińska.
Ale dłonie Marty splatały się coraz silniej pod wpływem coraz przykrzejsze-
go uczucia.
 Dlaczego, pani?  szepnęła młoda kobieta.
 Dlatego, że udzielają ich mężczyzni  odrzekła właścicielka biura.
Marta pochyliła głowę na piersi i tym razem przesiedziała ze dwie minuty
w głębokim pogrążona zamyśleniu.
 Przebacz pani  wymówiła po chwili, podnosząc twarz, na której malował
się wyraz dręczącego niepokoju  przebacz pani, że tak długo zajmuję ją mą
rozmową. Jestem kobietą niedoświadczoną, za mało może dotąd zwracałam
uwagi na stosunki ludzkie i na porządek spraw, które nie tyczyły się mnie
osobiście. Nie rozumiem wszystkiego, o czym mi pani powiadasz, rozsądek
mój, a zdawało mi się, że go mam, sprzecza się z tymi licznymi niemożno-
ściami, jakie mi pani wskazujesz, bo nie dostrzega, jakie mogłyby być ich
przyczyny. Otrzymanie pracy, jak największej ilości pracy, jest dla mnie wię-
cej niż kwestią życia i śmierci, bo kwestią życia, a potem i wychowania mego
dziecka... Myśli moje wikłają się... pragnęłabym słusznie sądzić o rzeczach,
zrozumieć... ale... nie mogę... nie rozumiem...
Gdy Marta mówiła te słowa, właścicielka biura patrzała na nią zrazu obo-
jętnie, potem bacznie i ze skupioną uwagą, potem jeszcze chłodne oczy jej
rozgrzały się cieplejszym światłem. Spuściła szybko wzrok i chwilę milczała,
po surowym czole jej przesunęło się parę ruchomych zmarszczek, smutny
uśmiech owinął na chwilę obojętne zwykle usta. Urzędowa powłoka, którą
okrywała się właścicielka informacyjnego biura, nie opadła z niej całkiem, ale
stała się przezroczysta; można było teraz dostrzec zza niej kobietę, która
przypomniała sobie niejedną kartę z własnego życia, niejeden obraz z życia
innych kobiet. Podniosła zwolna głowę i spotkała spojrzeniem utkwione w
nią, głębokie w tej chwili, błyszczące i niespokojne oczy Marty.
 Nie pani pierwsza  zaczęła głosem mniej suchym, niż dotąd mówiła  nie
pani pierwsza przemawiasz do mnie w ten sposób. Od lat ośmiu, to jest od
czasu, w którym stanęłam na czele zakładu tego, przychodzą tu wciąż ko-
biety różnych wieków, stanów, uzdolnień, rozmawiają ze mną i mówią:  Nie
rozumiemy! Ja rozumiem to, czego one nie rozumieją, gdyż wiele widziałam i
niemniej doświadczyłam sama. Tłumaczenia jednak rzeczy dla niedoświad-
czonych, ciemnych i niezrozumiałych nie podejmuję się, wytłumaczą je każ-
demu dostatecznie walki niezbędne, zawody nieuniknione, fakty jasne jak
dzień i zarazem ponure jak noc.
Gorzka jakaś ironia przebrzmiewała w głosie niemłodej kobiety o surowych
rysach, gdy wymawiała te wyrazy. Oczy jej spoczywały wciąż na bladej już
teraz twarzy Marty. Było w ich głębi nieco tego współczucia, z jakim człowiek
dojrzały, znający dobrze ciemne strony życia, spogląda na naiwne dziecię,
które całe je ma jeszcze przed sobą. Marta milczała. Powiedziała przed chwilą
prawdę: myśli wikłały się w jej głowie, nie mogąc żadnym wyrazem objąć te-
go, co przedstawiło się nagle jej wyobrazni, obiegło jej rozwagę. Jedną tylko
rzecz spostrzegła jasno i wyraznie: spostrzegła, że praca nie jest wcale
przedmiotem takim, po który człowiek, po który mianowicie kobieta schylić
by się tylko potrzebowała, aby go posiąść. I jeszcze jedną rzecz widziała jasno
i wyraznie: białą twarzyczkę Janci i wielkie, czarne oczy dziecięcia, których
55
wzrok bódł serce jej jak nieustanne, natarczywe przypomnienie jakiejś wiel-
kiej, gwałtownej, nieodegnanej potrzeby...
 Daremnie pani łamiesz się z myślami swymi  ciągnęła po chwili Ludwi-
ka %7łmińska  nic one ci nie powiedzą, bo nie żyłaś dotąd śród świata rzeczy-
wistego, miałaś swój świat marzeń panieńskich naprzód, uczuć rodzinnych
potem, co było poza tym, to cię nie obchodziło. Nie znasz świata, choć prze-
żyłaś na nim lat dwadzieścia kilka, tak jak nie umiesz grać, choć uczyłaś się
muzyki lat dziewięć. Otóż fakty, które ze wszech stron panią otoczą i wła-
snym życiem twym rządzić będą, nauczą cię świata, ludzi, społeczeństwa. Co
do mnie, to tylko powiedzieć chcę, mogę i powinnam. W społeczeństwie na-
szym, pani, taka tylko kobieta zdobyć sobie może zarobek dla życia dosta-
teczny i los swój od wielkich cierpień i nędz ochronić, która posiada wysokie
udoskonalenie w jakiejkolwiek umiejętności lub prawdziwy jaki i energiczny
talent. Wszelkie początkowe wiadomości i mierne uzdolnienia nie zdobywają
nic wcale albo, co najwięcej, zdobywają suchy i twardy kęs chleba, rozmo-
czony chyba w Å‚zach i okraszony  upokorzeniami. Zrodka tu nie ma, kobieta
musi w jakimkolwiek dziale pracy być doskonałą, doskonałością tą wyrobić
sobie imię, rozgłos, a więc wziętość. Jednym, dwoma stopniami stojąc niżej w
umiejętności, talencie, wszystko ma przeciwko sobie  za sobą nie ma nic.
Marta słów tych słuchała z chciwością, ale im dłużej słuchała, tym więcej
stawało się widocznym, że i do jej głowy takie napływają myśli, na usta tło-
czÄ… siÄ™ wyrazy.
 Pani!  wymówiła  czyliż wszyscy mężczyzni także muszą posiąść do-
skonałość jakąś, aby zdobyć sobie byt wolny od wielkich cierpień i nędzy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl