[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uśmiech. Lęk, który dostrzegł na jej twarzy, gdy
zobaczył ją pierwszy raz, zniknął. Ale teraz znał już
jego przyczynÄ™...
 Mama nie nadużyła twojego zaufania, rozma-
wiając ze mną  wrócił nagle do poprzedniego tematu
rozmowy.  Sądzi, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi
 dodał z błyskiem w oku.
PORTRET MODELKI 135
Sabina spoważniała.
 Nie jestem pierwszą ani ostatnią osobą, którą to
spotkało! Inni też dostają listy z pogróżkami i dziw-
ne telefony od osób, którym się nie podoba to, co
robiÄ….
Brice wiedział od Joan, że na tym się nie skoń-
czyło.
 Ale ten szaleniec zaatakował cię w garderobie
podczas pokazu  powiedział cichym głosem, przera-
żony myślą, że ktoś mógł skrzywdzić Sabinę.
Wiedział od Joan, że od tamtej pory Sabina niemal
bała się swojego cienia i każdego szelestu. W jej
oczach zagościł strach i stała się zupełnie inną osobą.
Po tamtej rozmowie Brice nie mógł znalezć sobie
miejsca. Najchętniej dopadłby drania, który ją na-
padł. I otoczyłby Sabinę troskliwą opieką, żeby nic
podobnego już nigdy się nie zdarzyło.
Ale Richard Latham go uprzedził... Brice miał
ochotę rozkwasić mu za to gębę!
Sabina nadal unikała spojrzenia prosto w oczy.
 Po tamtym incydencie trafił pod opiekę psychia-
tryczną  oznajmiła.  I dlatego nic podobnego już się
nie powtórzyło.
I to był powód, że wydarzenie nie było komen-
towane w gazetach. Brice rozumiał, dlaczego Sabina
na to nalegała. Przypomniał sobie podobny wypadek
sprzed paru lat  jednak wtedy znana osoba, również
kobieta, została zabita.
 Brice, naprawdę...  Sabina pochyliła się ku
niemu  teraz to sprawa zamknięta i...
136 CAROLE MORTIMER
 Czyżby?  przerwał jej.  A te listy, które nadal
dostajesz?
To był blef, ale z wyrazu jej twarzy domyślił się, że
trafił w dziesiątkę. Tajemniczy list w zielonej koper-
cie, na który w jego obecności zareagowała atakiem
paniki, był listem od szaleńca. Musiały być też kolej-
ne zielone koperty...
 Coś mi się wydaje, że opieka psychiatryczna jest
niewystarczająca...  powiedział ze złością.
Sabina z trudem przełknęła ślinę.
 Brice, nie chcę o tym rozmawiać.  Pokręciła
głową.
 Nie rozumiem cię. Przecież on nie przestał pi-
sać, prawda? Pewnie czyha na odpowiedni moment,
żeby znowu cię zaatakować...
 Przestań!  podniosła głos.  Listy przestały
przychodzić. Nie dostałam żadnego od tygodni.
 Dostałaś jeden właśnie tego dnia, kiedy przy-
szedłem do Lathama, a ty leżałaś ,,chora  w łóżku
 domyślił się.
Sabina patrzyła na niego przez chwilę.
 Jesteś bardzo bystry  powiedziała.  Tak, wte-
dy dostałam ostatni list.
 Czyli cztery tygodnie temu. A jak często przy-
chodziły?
Znowu musiała przełknąć ślinę.
 Co dwa tygodnie  wykrztusiła.
 Myślę, że trochę za wcześnie twierdzić, że już
żaden nie dotrze.  Brice czuł, że jego wściekłość na
nieznanego prześladowcę rośnie z każdą minutą.
PORTRET MODELKI 137
Sabina otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale
po chwili je zamknęła.
Brice spojrzał na nią zaciekawiony.
 Co to jest, o czym nie chcesz mówić...?
Zmusiła się do uśmiechu.
 Jest mnóstwo rzeczy, o których nie chcę ci
mówić, Brice. Nie znamy się dość dobrze, żeby sobie
zaufać!
Nie znamy?! Brice wstrzymał oddech. On znał ją
dość dobrze, żeby się w niej zakochać! Myślał tylko
o niej  w dzień i w nocy!
 Dzięki!  sapnął z irytacją.
 Nie ma za co  odparła z figlarnym błyskiem
w oczach.
 Przez ostatnie trzy tygodnie byłaś bardzo zajęta,
prawda?  rzucił, marszcząc brwi. Zwłaszcza kiedy
do niej dzwonił.
Znowu dostrzegł w jej oczach ostrożność. Nie był
to już lęk, którego przyczynę poznał, ale właśnie
ostrożność. Dlaczego?
 Mówiłam ci już dawno, że mam plan zajęć
zapełniony na pół roku.
 A owszem, ja też byłem bardzo zajęty  dodał
cierpko.
 Tak?  Posłała mu spojrzenie pełne uprzejmego
zainteresowania.
Ostatnia rzecz, jakiej od niej oczekiwał, to była
uprzejmość!
 Skończyłem portret  rzucił od niechcenia.
Zamrugała zaskoczona.
138 CAROLE MORTIMER
 Mój portret?
Kiwnął głową z ironicznym uśmieszkiem.
 Owszem.
Zaczerwieniła się.
 Ale ja... już nie pozowałam. Poza tym... przecież
ty... Richard odwołał zlecenie...  zakończyła zmie-
szana.
Brice zmrużył oczy.
 Chyba mnie nie doceniasz, skoro myślisz, że nie
mogę czegoś namalować, jeśli tego przed sobą nie
widzę  wycedził.
 Skądże! Ale...  zawahała się  dlaczego skoń-
czyłeś ten portret, chociaż klient zrezygnował? Mo-
żesz go nie sprzedać... Może ja...
 On nie jest na sprzedaż!  uciął szybko.
Namalował go dla siebie. Malowanie wizerunku
Sabiny na płótnie sprawiało, że czuł się bliżej niej
przez ostatnie trzy tygodnie.
Musiał nieskromnie przyznać sam przed sobą, że
portret był wspaniały. Sabina w surowej komnacie
szkockiego zamku, cudna i tajemnicza... Przepięk-
na...
Ten portret był bezcenny. Nigdy by go nie sprze-
dał. Nikomu. Nawet gdyby Latham zmienił zdanie
i chciał mieć ten obraz, dowiedziałby się od razu, że
portret nie jest na sprzedaż.
Sabina wzruszyła ramionami.
 Przyznam się, że nie rozumiem.
 Naprawdę?  Uśmiechnął się ironicznie.
Wyglądała na zmieszaną.
PORTRET MODELKI 139
 Co masz zamiar z nim zrobić?
 Jeszcze nie wiem... Może będę go wystawiał.
Chociaż myśl, żemógłby komuś powierzyć portret
Sabiny, nawet renomowanej galerii, sprawiła, że Bri-
ce szybko porzucił ten pomysł. Najlepiej powiesi go
w swojej sypialni i będzie podziwiał o każdej porze
dnia i nocy!
 Zawiadom mnie, kiedy już coś postanowisz
 poprosiła.  Chętnie przyjdę go zobaczyć.
 Możesz do mnie wpaść i go obejrzeć, kiedy
tylko zechcesz.
Sabina uśmiechnęła się i potrząsnęła głową.
 Wolę poczekać na wystawę.
Wzruszył ramionami.
 Jak chcesz.
Brice uświadomił sobie, że nastrój między nimi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl