[ Pobierz całość w formacie PDF ]

byliśmy... - Jego słowa wywołały uśmiech na ustach żony.
- Nie, dziękuję. Idzcie sami. Ja muszę odpocząć - odparła Megan.
Po wyjściu rodziców runęła na łóżko. O dziwo, nie nawiedziły jej czarne myśli.
Przeżyję, pomyślała. Może nie będę szczęśliwa, ale przeżyję, dam sobie radę. W tym
momencie to limit moich aspiracji.
Ostatnie miesiące zahartowały ją. Poronienie, odkrycie prawdy o Jamesie... to były
traumy, lecz dzięki nim dojrzała wewnętrznie. Nowa Megan nie jest seksowną łaską, bo
to prawie bez znaczenia, pomyślała. Nowa Megan jest przede wszystkim osobą odważną
i silnÄ….
Nie żałowała wakacji z Jamesem na Dream Island. To były cudowne, rozkoszne
dni. Namiętność Jamesa nie była udawana. Może nie udało się jej sprawić, żeby się w
R
L
T
niej zakochał, ale na pewno trochę zawróciła mu w głowie. Mogła z tego czerpać satys-
satysfakcjÄ™.
Rozejrzała się po pokoju, w którym spędziła większość swojego życia. To był jej
azyl, jej świątynia. Pomieszczenie nie przypominało pokoju przeciętnej nastolatki.
Zamiast plakatów - reprodukcje dzieł sztuki. Poza tym ciężkie zasłony, świece, jej
własne rysunki i obrazy. Nic się nie zmieniło od czasu, gdy się stąd wyprowadziła.
Spojrzała na stojące w kącie sztalugi. Natychmiast pomyślała o dwóch obrazach, które ze
sobą przywiozła.
Zdjęła z nich pokrowce. Oba były autoportretami, chociaż trudno było rozpoznać
na nich Megan - namalowane zostały w impresjonistycznym stylu. Oba były
czarno-białymi aktami. To dobre obrazy, oceniła. Jutro pokaże je Nathanowi,
właścicielowi galerii.
Miała pewność co do jednego: tych obrazów James nigdy nie zobaczy. Pewnie i
tak nie byłby zainteresowany. Tylko udawał, że podoba mu się jej sztuka. Chciał tylko w
ten sposób ją uwieść... Postanowiła nie katować się negatywnymi uczuciami, takimi jak
żal czy nienawiść. Nawet inaczej postrzegała teraz Jamesa. To człowiek okaleczony, i
dlatego niezdolny do prawdziwej miłości oraz zrozumienia uczuć innych osób. Szkoda
tylko, że nie widzi, iż jego zachowanie to w pewnym sensie kopia zachowania jego ojca,
przez którego jest emocjonalnym kaleką.
- O, cholera! - zawołała nagle.
Przypomniała sobie o pigułce wczesnoporonnej. Jeszcze jej nie połknęła. Nie
potrafiła się do tego zmusić.
Rzecz jasna nie chciała mieć dziecka! Lecz jeśli miała pecha... i zaszła w ciążę na
wakacjach z Jamesem, to czy ma prawo odbierać życie temu dziecku? A z drugiej strony
- przecież teraz już wie, że James nie byłby idealnym ojcem. Poza tym jakim przykładem
dla dziecka mógłby być ojciec, który nie kocha jego matki?
To dzięki miłości jest się dobrym rodzicem, skonkludowała Megan.
Nie, nie mogę mieć dziecka! - zawołała w myślach. Zerwała się z łóżka,
wyciągnęła tabletkę z kosmetyczki i poszła do łazienki.
Położyła pigułkę na języku. Odkręciła wodę. Nachyliła się, by popić...
R
L
T
Nie mogła tego zrobić.
Wypluła tabletkę.
Niech zadecyduje los, pomyślała, wyczerpana. Jeśli urodzi się dziecko, nie odda go
Jamesowi. Zatrzyma je przy sobie. I otoczy miłością.
ROZDZIAA TRZYNASTY
Obudziła go brzęcząca komórka. Strącił ją ze stolika na podłogę, po czym niemal
spadł z łóżka, starając się ją podnieść. Przeklął pod nosem.
- James Logan - burknął do słuchawki.
- Ej, stary, masz kaca czy co? No bo nie uwierzę, że już spałeś. Nie ma jeszcze
nawet siódmej! Chyba że zadzwoniłem w nieodpowiednim momencie...
James westchnął. To był Russell.
- Aktualnie każdy moment byłby nieodpowiedni.
- Nie chciałem ci niczego przerywać. Zadzwonię pózniej.
- Nie, poczekaj! Dobrze, że dzwonisz... - powiedział James.
- Coś się stało? - zapytał kolega zatroskanym głosem.
James wziął głęboki wdech, po czym powiedział:
- Megan pojechała do domu.
- Co? Dlaczego?
- Bo ją o to poprosiłem. - Co za eufemizm! Skrzywił się na myśl o tym, jak się
wczoraj zachował. Opanowała go ślepa furia... zachował się jak dzikie zwierzę. Miał
jednak powód, pomyślał. Megan go nie kochała. Nienawidziła go! Każda kobieta na jej
miejscu by go nienawidziła.
- Dlaczego, do cholery, to zrobiłeś? - zapytał Russell.
- Megan wie o wszystkim. Podsłuchała twoją rozmowę z Hugh w szpitalu.
- Rany, James... przepraszam! Myśleliśmy, że ona śpi jak kamień.
- W porządku, Russ. To nie twoja wina. Wina jest tylko i wyłącznie moja.
- Dlaczego powiedziała ci o tym dopiero teraz?
R
L
T
- Przez przypadek znalazłem jej pigułki antykoncepcyjne. Wpadłem w szał. Na-
bierała mnie, że może zajść w ciążę... a tak naprawdę chciała jedynie się na mnie ze-
mścić, zanim wzięłaby ze mną rozwód!
- Zemścić? Nie rozumiem - odparł Russell.
- Trudno to wytłumaczyć. Chyba chciała sprawić, żebym się w niej zakochał. A
przynajmniej leciał na nią jak wariat. Zaczęła się inaczej zachowywać, i ubierać. Stała się
strasznie...
- Seksowna? - podsunąć przyjaciel.
- Tak. W życiu nie byłem taki...
- Napalony?
James mimowolnie zaśmiał się pod nosem.
- Tak. Cały nasz miesiąc miodowy był niekończącą się szaloną nocą. Jestem
skończonym idiotą! Powinienem był przeczuć, że coś tu nie gra. Nagle z szarej myszki
przeistoczyła się w wampa. To było podejrzane. Ale ja byłem zaślepiony...
- Osobiście nie obwiniałbym o wszystko Megan. Jej nowy image to było dzieło
mojej Nicole.
- To bez znaczenia. I tak skutek był ten sam.
Zemściła się na mnie. Bo... zakochałem się w niej - wyznał.
- Stary, coś ty narobił - westchnął Russell. - Miałeś przy sobie fantastyczną
dziewczynę, piękną, inteligentną i wrażliwą, byliście na tej rajskiej wyspie, a ty wszystko
schrzaniłeś. Powinieneś jej od razu powiedzieć, że marzysz o kolejnym dziecku.
James jedynie mruknął do słuchawki. Nienawidził mieć wyrzutów sumienia.
Pamiętał brutalne słowa, którymi rzucił w Megan. Po chamsku kazał jej wynosić się z
rajskiej wyspy oraz wyprowadzić z jego domu w Sydney. Pamiętał wyraz jej twarzy...
jakby ktoś wbił jej nóż w serce. Nie kłóciła się z nim. Po prostu odeszła.
Być może popełniła błąd... ale to on stworzył tę chorą sytuację. Megan miała
prawo pragnąć zemsty.
- Kiedy wracasz? - odezwał się wreszcie Russell.
- Jutro.
R
L
T
- To może wpadniesz do nas jutro wieczorem na kolację? Nie możesz być sam ze
sobÄ… w takim stanie.
- Jesteś pewny, że Nicole nie wykopie mnie za drzwi? Nigdy nie byłem jej
pupilkiem... a teraz pewnie ma mnie za wcielenie zła.
- Nie żartuj, stary.
Wcale nie żartował. Nicole nigdy nie czuła do niego sympatii. Teraz już rozumiał
dlaczego. Nie był osobą, którą da się łatwo polubić. Był arogantem i egoistą. Nieczułym
człowiekiem, tak jak powiedziała Megan.
- Dobra, wpadnę. Zaryzykuję - zgodził się wreszcie.
- Bądz o siódmej. Przynieś butelkę wina. Albo dwie. Możesz u nas przenocować.
- Dzięki, Russ.
- Za co?
- Za to, że jesteś moim przyjacielem. Tak samo jak Hugh. Nie wiem, co bym bez
was zrobił.
Russell zaśmiał się ironicznie.
- Uważaj, przyjacielu. Na starość robisz się sentymentalny.
- Pewnie przez to, że... naprawdę się zakochałem - powiedział i się rozłączył.
Russell również odłożył telefon. W kuchni znalazł żonę.
- Właśnie rozmawiałem z Jamesem - oświadczył z zafrasowaną miną.
Nicole spojrzała na niego.
- Co się stało?
- Rozleciało się małżeństwo Jamesa i Megan.
- Nie! - krzyknęła Nicole.
- Obawiam się, że tak.
- Co się stało? - zapytała, siadając przy stole.
Russell powtórzył jej wszystko, co usłyszał od Jamesa.
- Co za stek bzdur! - zbulwersowała się Nicole.
- Megan jest najmniej mściwą osobą na planecie! James to po pierwsze kretyn, a
po drugie - skończony łajdak! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl