[ Pobierz całość w formacie PDF ]

I życie znowu potoczyło się jak zwykle, jak co dzień.
Jak zwykle, dnie wlokły się wolno i nudnie; poranki wstawały senne i mgliste, południa
przychodziły blade, wyczerpane i smutne, wieczory były rozdygotane gorączką i znerwowa-
ne, a noce ciągnęły się bez końca, zasłuchane w pluski nieustannych deszczów i w krzyki
szamoczących się drzew, nieskończony korowód chwil niepamiętanych, tysiące twarzy i rze-
71
czy niezauważonych, tysiące rozpryśniętych myśli przesuwało się jakby głębią zwierciadła
przez jego mózg niezdolny do żadnego skupienia i przez jego oczy ślepe na wszystko ze-
wnętrzne, a wytężone wciąż w jakąś tajemniczą, czarowną dal oczekiwania.
Czekał na znak Daisy.
Na to obiecane j u t r o, tam, nad błękitami mórz dalekich. Czekał spokojnie, ufny, że zja-
wi siÄ™ i powie:  Chodz!
I codziennie wstawał z płomienną nadzieją, że to zaraz się spełnił, że to dzisiaj otworzą się
wrota wymarzonego raju, ale po kilku dniach ekstatycznych wyczekiwań Daisy wyjechała z
Mahatmą do Dublina na pewien czas. Zaniepokoił się nieco, lecz odprowadził ich na kolej
wraz z Joe i wielu wyznawcami. Już w ostatniej chwili odjazdu Daisy zatopiła w nim rozgo-
rzałe potężnie oczy i szepnęła:
 Wkrótce... pamiętasz?...
 Czekam! Czekam!  odpowiedział niemymi ustami.
I tak długo a uporczywie patrzył za pociągiem ginącym w oddali, aż Joe, zrozumiawszy
jego stan, ścisnął mu rękę w kostce i lekko dmuchnął w oczy.
 Chodzmy już, zimno  zawołał rozkazująco.
Zenon wstrząsnął się febrycznie i jakby się budząc pytająco patrzył dokoła.
 St. Pancrace-Station! Nie poznajesz?
Zenon zaśmiał się dziwnie nerwowo.
 To dziwne, ale przez jakieś mgnienie nie wiedziałem, gdzie jestem, miałem wrażenie, iż
jadę pociągiem i rozmawiam. Nie rozumiem, co mi się stało!  przecierał czoło usiłując sku-
pić rozpierzchłe strzępy jakichś przypomnień.
 To resztki jakiejÅ› choroby albo jej poczÄ…tek...
 Być może, istotnie, ale od paru dni czułem się tak niesłychanie podniecony! Byłem pe-
wien, że mnie coś nadzwyczajnego spotka. Prawda, przecież ja czekam...  nie skończył.
 Powinieneś wyjechać! Nawet nasz doktor mówił do mnie, abym ci poradził zmienić kli-
mat i otoczenie, a zwłaszcza otoczenie.
 To prawda, że nasz pensjonat jest nieco wariacki.
 A niektóre osoby mają na ciebie wpływ bardzo niebezpieczny.
 Mylisz się...  powstrzymał na ustach jej imię.
 Tak mniemam. Ty nie znasz całej potęgi jej woli, nie wiesz, kto ona jest, nawet nie przy-
puszczasz!
 Mówmy otwarcie. Przypuszczasz, iż Daisy mnie zaczarowywuje i urzeka?  zaśmiał się
drwiÄ…co.
 Jestem tego pewien!  odpowiedział z twardą stanowczością.
 Kiedy wiesz, to może mógłbyś mi z taką samą pewnością wyłuszczyć, dlaczego to robi?
 Betsy mówi, że ona się w tobie kocha!  zaczął wymijająco.
 Betsy? Skądże Betsy może wiedzieć?
 Przeczuła to intuicyjnie.
 Jeszcze tego brakowało, żeby ona się tym zajmowała.
 Ale ja myślę, iż miłość jest tylko przynętą, że to tylko pozór, bo Daisy idzie o co inne-
go...
Zenon przystanÄ…Å‚ z zapytaniem w oczach.
 O twoją duszę!  dokończył Joe poważnie.
 Czy wskrzeszamy czasy cyrografów i zaprzedawania się diabłom?
 Nie wskrzesza się tego, co nigdy nie umierało. Zło jest również nieśmiertelne jak i O n.
 Przebacz mi, co teraz powiem, ale widzę, że istotnie powinienem zmienić na czas jakiś
otoczenie. Dawno już spostrzegam, że żyję wpośród obłąkanych. Daruj mi tę szczerość, ale
słuchając ciebie i drugich, a przy tym wiedząc o waszych czarodziejskich praktykach, można
72
by wkrótce i samemu dostać bzika. Jestem wprawdzie dosyć trzezwy i oporny, czuję jednak,
iż ta mistyczna gorączka może być zarazliwa.
 Ulegniesz jej z pewnością... Nie pomoże twoja oporność, skruszy ją wola Daisy... ule-
gniesz... Dlatego właśnie radzę ci wyjazd. Czasem w ucieczce leży największe zwycięstwo!
Wiesz, ojciec z Betsy planują podróż na kontynent, jedz z nimi! Uciekaj z tego domu, póki
jeszcze czas! Ratuj się!  prosił żarliwie, patrząc błagalnie mu w oczy.
 Więc zagraża mi takie straszne niebezpieczeństwo?
 %7łartujesz, nie wierzysz, a ja ci mówię, że już się chwiejesz nad przepaścią i lada chwila
możesz w nią runąć.
 Lubię aforyzmy i symboliczne przenośnie, ale słucham tylko siebie i własnego rozumu 
odpowiedział dosyć cierpko.
 Tak ci się wydaje, a pójdziesz za nakazem potężniejszej woli...
 Na szczęście, nie tak łatwo poddaję się sugestii, a już właściwości mediumicznych zgoła
nie posiadam.
 Jesteś największą siłą mediumiczną, jaką znam!
Zenon musiał tego nie dosłyszeć, gdyż wchodząc do Boarding-House był zajęty odbiera-
niem jakiejÅ› depeszy od portiera.
 Nie odpowiedziałeś mi nic na projekt wyjazdu z ojcem!
 Będę u nich jutro.
Rozeszli się dosyć chłodno.
Zenon niecierpliwie otworzył depeszę.
 Czekamy na ciebie od dwóch dni. Przyjdz lub odpowiedz. Henryk
Depesza była po polsku i mimo srogich przekręceń zrozumiał jej treść, nie mogąc tylko
pojąć, od kogo pochodzi?
 Widocznie jakiś rodak! A skończy się na prośbie o parę funtów!  pomyślał złośliwie,
wchodzÄ…c do mieszkania.
  Czekamy od dwóch dni . Są jakie listy?
 Wszystkie leżą na biurku!  objaśnił służący.
 To dzisiejsze?
 Od czterech dni składam...
 Tak... od czterech dni... prawda, zapomniałem przejrzeć...
Na samym wierzchu błękitniała jakaś koperta, adresowana nieangielskim charakterem pi-
sma. Ważył ją w ręku, oglądał na wszystkie strony, wreszcie rozerwał, list przeczytał jednym
tchem i osłupiał.
Pisał do niego brat stryjeczny, który przyjechał przed paru dniami do Londynu i usilnie
chciał się z nim widzieć. U spodu listu czerniał krótki dopisek:
,,PS. Bardzo proszÄ™ i bardzo czekam. Ada
 Ada! Ada!  Wpatrzył się w sznur drobnych, wykwintnych liter, od których podniósł się
zapach jakichś przywiędłych wspomnień.
 Czekają na mnie! Ada! Muszę iść, trzeba, koniecznie...
Chwiał się przez chwilę, nie wiedząc, co począć, ale tak go coś ciągnęło do nich, że ani
wiedział, kiedy się znalazł w cabie i polecił się zawiezć do Cecil Hotel.
 Dziesięć lat! Upiory mnie gonią! Umarłe powstają!  myślał przypominając sobie jakąś
twarz dawno zapomnianÄ….
 A jednak tamto umarło już we mnie! Umarło!  powtarzał, jakby broniąc się przed
wspomnieniami. Na próżno, rozdarły się nagle mroki, a spod całych lat niepamięci, spod
burzliwych zwałów nowego życia wydzierały się echa dawnych czasów i coraz tłumniej, i
potężniej, i zgiełkliwiej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl