[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pijemy szklankę białego wina; obiad jemy jak paryżanie, o piątej. Taki porządek. Jeśli chcesz
obejrzeć miasto lub okolicę, jesteś wolny jak ptak. Darujesz, że moje interesy nie zawsze po-
zwolą mi towarzyszyć ci. Wszyscy tutaj może ci będą powtarzali, że ja jestem bogaty; pan
Grandet to, pan Grandet owo. Niech sobie gadajÄ…, takie gadania nie psujÄ… mi kredytu. Ale fakt
jest, że nie mam grosza, pracuję w moim wieku jak młody czeladnik, który ma za cały mają-
tek lichy ośnik i parę tęgich rąk. Zobaczysz może niedługo sam, co kosztuje talar, kiedy go
trzeba wypocić. No, chodzmy! Nanon, świeca?
 Mam nadzieję, mój bratanku, że znajdziesz wszystko, czego ci potrzeba  rzekła pani
Grandet  ale gdyby ci czego brakowało, możesz zawołać Nanon.
 Droga stryjenko, nie ma obawy, wziąłem, zdaje mi się, wszystkie swoje rzeczy. Pozwól,
stryjenko, abym ci życzył dobrej nocy i kuzyneczce także.
Karol wziął z rąk Nanon zapaloną świecę woskową, świecę z Anjou, mocno żółtą, wyle-
żałą w sklepie i tak podobną do łojówki, że pan Grandet, niezdolny podejrzewać jej obecności
w domu, nie zauważył tego przepychu.
 Pokażę ci drogę  rzekł.
Zamiast wyjść drzwiami wiodącymi do sieni Grandet ceremonialnie poprowadził gościa
przez korytarz, dzielący salę od kuchni. Drzwi z zatrzaskiem, ozdobione dużą owalną szybą,
zamykały ten korytarz od strony schodów, aby go ochronić przed wdzierającym się tam zim-
nem. Ale w zimie wiatr gwizdał tam i tak bardzo ostro i mimo wałków, założonych w drzwi
26
do sali, ledwie utrzymywało się tam jakie takie ciepło. Nanon zaryglowała bramę, zamknęła
salę i wypuściła ze stajni brytana, o głosie dziwnie zachrypłym, jakby miał zapalenie gardła.
To zwierzę, słynne ze złośliwości, znało tylko Nanon. Te dwie wiejskie dusze rozumiały się.
Kiedy Karol ujrzał żółte i zadymione ściany klatki schodowej, gdzie schody ze spróchniałą
poręczą drżały pod ciężką stopą stryja, otrzezwienie jego postępowało rinforzando32. Miał
uczucie, że jest w kurniku. Stryjenka i kuzynka, do których się zwrócił, aby badać ich fizjo-
nomie, były tak nawykłe do tych schodów, że nie zgadując przyczyn jego zdziwienia wzięły
je za uprzejmy wyraz twarzy i odpowiedziały miłym uśmiechem, który przywiódł Karola do
rozpaczy.
,,Kiż licho ojciec posyła mnie tutaj?  mówił sobie.
Przybywszy na pierwszy zakręt, spostrzegł troje drzwi pomalowanych na kolor cynobru,
bez futryn. Te drzwi tkwiły w zakurzonej ścianie i opatrzone były żelaznymi sztabami, osa-
dzonymi na sworzniach, potężnymi, u końca zaś, gdzie głęboko sięgały w zamek, rozwidlo-
nymi stosownie do jego budowy.
Drzwi, które znajdowały się na wprost schodów i prowadziły do pokoju położonego nad
kuchnią, były widocznie zamurowane. W istocie, wchodziło się tam tylko przez pokój starego
Grandet, któremu ten pokój służył za gabinet. Jedyne okno, przez które wnikało światło, opa-
trzone było od podwórza olbrzymimi kratami żelaznymi. Nikomu, nawet pani Grandet, nie
wolno było tam wchodzić; stary chciał być sam, jak alchemik przy swoim piecu. Tam była z
pewnością jakaś zmyślnie sporządzona kryjówka; tam gromadziły się tytuły własności; tam
wisiały wagi do ważenia dukatów, tam sporządzało się w nocy, tajemnie, pokwitowania, re-
wersy, rachunki, tak iż interesanci, widząc zawsze Grandeta przygotowanym na wszystko,
mogli sobie wyobrażać, że on ma na swoje rozkazy wróżkę albo biesa. Tam z pewnością, kie-
dy Nanon chrapała, aż się podłoga trzęsła, kiedy brytan czuwał i ziewał w podwórzu, kiedy
pani i panna Grandet dobrze spały, stary bednarz przychodził pieścić, tulić, głaskać, hodować,
kołysać swoje złoto. Mury były grube, okiennice dyskretne. On jeden miał klucz od tego la-
boratorium, gdzie, jak mówiono, badał plany, na których były wyznaczone jego owocowe
drzewa, i obliczał swoje zbiory co do jednego szczepu, co do jednej wiązki chrustu.
Wejście do pokoju Eugenii znajdowało się na wprost tych zamurowanych drzwi. Na końcu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl