[ Pobierz całość w formacie PDF ]

opustoszałej szopie pozostało jeno kilku ciężej poszkodowanych oraz Braciszek z Ostróżka i jego
rzezimieszkami, trzymającymi ciskającego się z niebywałą siłą proroka. Braciszek zbliżył się do niego i
pokazując mu białą gołębicę, powiedział:
 Szkoda niewinnego stworzenia. Razem z tobą uwiązane będzie u prąga albo zgoła zawiśnie na szu-
bienicy.
Prorok spojrzał na Braciszka z bezdenną nienawiścią, wymowniejszą niż słowa. Ale Braciszek jeno ra-
mionami wzruszył i dodał:
 Pójdzmy i my, bo bramy zamkną.
Ruszyli wiodąc pojmanego. Na klepisku leżał rozdeptany szczur. Braciszek pochylił się nad nim.
 Szkoda i jego. Nieprawda, że diabelski to stwór, Boży, jako i każdy, jeno co mu czynić, gdy nienawiść
go ściga, gdzie się ukaże. Chowa się przed nią pod ziemię i w mroku. Ludzie własną złością zarażają każde
stworzenie, a potem sami się go lękają. I między sobą takoż.
 Co się będziesz nad szczurem użalał  rzekł Ostróżka.  Pójdzmy.
IX
Zmierć nie wybierała samych tylko wrogich Aokietkowi ludzi, jak w rozdrażnieniu zdawać się mogło
Muskacie. Wiosną, właśnie gdy biskup był w drodze do Awinionu, zmarł Bolko mazowiecki, który wraz z
10
Pismo bowiem zabija. Duch zaś ożywia.
Aokietkiem jeszcze przeciw Przemyślidom walczył, a w czasie zdradzieckiej napaści Krzyżaków on tylko
jedyny użyczył mu zbrojnej pomocy. Dzielnica mazowiecka, wzmacniająca ochronę granic Aokietkowego
państwa od strony Litwy i Zakonu, rozpadła się tedy między trzech synów zmarłego, z których najmłodszy,
Wańko, po matce Czeszce spowinowaconej z Luksemburgami, pozostawał pod wpływem biskupa Floriana,
zaprzysiężonego przyjaciela Krzyżaków. Nie tylko więc sprawa Wielkopolski pilnie wymagała obecności
Aokietka na północy kraju. Nie bacząc przeto na spóznioną porę jesienną książę zwołał zjazd rycerstwa do
Brześcia, a sam z dworem i rodziną wyruszył z Krakowa, kierując się wzdłuż Pilicy i Warty, by po drodze
odwiedzić w Uniejowie sędziwego arcybiskupa Jakuba, który od roku blisko stamtąd się nie ruszał.
Mimo że księstwo przybyli u schyłku zapłakanego dnia jesiennego, spędzonego w podróży po rozkisłych
drogach, Aokietek, zatrzymawszy się na plebanii, wysłał zaraz komornika do metropolity z zawiadomieniem o
przyjezdzie i zapytaniem, kiedy go odwiedzić można. Komornik wrócił wkrótce oznajmiając, że arcybiskup
prosi bez zwłoki, bo silniejszy się czuje, a nieczęsto już zdolny jest opuścić łoże.
Widok starca wstrząsnął nie tylko Jadwigą, ale i twardym Włodzisławem. Jakub siedział na wyścielanym
zydlu z oparciem, okryty futrami, choć od wielkiego komina żar bił na izbę. Trudno było pojąć, jak można być
słabszym. Nic żywego nie było już w jego postaci, nie poruszył się nawet, gdy księstwo weszli. Jeno głos jego
był pewny, gdy odpowiedział na pozdrowienie i kazał zapalić stojące na stole przed krucyfiksem świeczniki, W
blasku świec ujrzeli jego oczy zapadłe w głąb czaszki, pokrytej wyschłą jak pergamin skórą. Ale patrzyły bystro,
a twarz jego poruszył jakby cień uśmiechu, gdy księżna pochyliła głowę, by ucałować pokręconą jak korzeń
dłoń, spoczywającą bezwładnie na kolanach.
 Poniechaj, moja córko  odezwał się.  Te ręce tyle jeno moje, że ból mi sprawiają. A jak niemowlę
ani pokarmu nimi do ust nie doniosę. A śmiałem się spodziewać, że nimi wydolę jeszcze koroną uwieńczyć
wasze skronie.
Widząc łzy w oczach Jadwigi, z wysiłkiem dzwignął rękę i kładąc ją na głowie księżny, powiedział:
 Nie lituj się nade mną, wkrótce cierpieć przestanę, Oto widzę i twój włos już srebrem przetykany,
dziewuszką byłaś, gdym ja obejmował urząd swój. Czas mi go złożyć. Przyjdz jeszcze jutro synaczka swego mi
okazać. W nim nasza przyszłość i nadzieja. A ninie ostaw nas samych, bo choć silne serce twoje, ale niewieście,
my tu zasię mówić będziem jak mężowie, którzy własną czy cudzą śmierć w zimną rachubę brać winni.
Gdy drzwi zamknęły się za księżną, milczący dotąd Aokietek odezwał się:
 Spieszyłem ku wam, choć pora niesposobna, bo wieści o zdrowiu waszym miałem niepomyślne.
 Tak  przerwał arcybiskup.  Nie wiem, zali mi jeszcze parę miesięcy, zali parę niedziel żywota
ostało. Prawie już nic nie jem i nie sypiam. Ale nie o mnie chodzi, jeno by śmierć moja nie opózniła waszej
koronacji.
 Może Bóg wam jeszcze pozwoli  próbował wtrącić Aokietek. Ale Jakub przerwał szorstko:
 Nie pozwoli. Ostatni chyba raz mówimy z sobą. Zaliśmy niewiasty, by czas tracić na jałowe pociechy?
Mówmy o tym, co będzie, gdy spocznę w Gnieznie u Zwiętego Jerzego, gdzie pusty grób czeka już na moje
zwłoki. Ważniejsze, by metropolitalny stolec nie stał po mnie próżny jak ongiś, gdy ja na nim zasiadłem.
Niegodna chciwość władzy i majętności przez dwanaście lat nie dopuszczały do obsadzenia stolicy. Omal nie
zerwała ostatniej nici, co wiązała dziedzictwo waszych przodków, nie pozwalając zapomnieć, że jedność to jest.
Książę, który słuchał W chmurnym skupieniu, zapytał:
 Cóż tedy należy uczynić, by chciwość władzy i bogactw znowu nie rozpętała burzy dokoła tej sprawy?
Z biskupów chyba jeno Muskata nie spodziewa się po was objąć stolca, bo wie, że noga jego w moim państwie
nie postoi... choćby mnie w nie poświęconej ziemi pogrześć mieli  wtrącił zawzięcie.  Z pozostałych Florian
płocki ni Henryk wrocławski nie po sercu mi i oparcia nie znajdą w kraju, bo z Niemcami trzymają i im powolni.
Tedy Gerward włocławski lub Andrzej poznański. Wolałbym Gerwarda, bo od lat mi przychylny, zaś Andrzej
dawny mój wróg. świeżo się dopiero ku mnie nawrócił, przeto niepewny. A poprę Gerwarda, znowu wroga sobie
w Andrzeju uczynię teraz, gdy walka tam się zaczęła i wszystkie siły skupić należy. Zarembów, których jest
głową, pierwszych muszę mieć za sobą, by sprawę doprowadzić do pomyślnego końca.
 Potrzebny wam Andrzej, kupcie go czym innym. A nie ostanie Gerward metropolitą, nie będzie
zawiści. On zaś bardziej was potrzebuje niż wy jego. Jego to diecezja najbardziej zagrożona przez Krzyżaków,
bo pomorski archidiakonat do jego należy diecezji. Nie ma niewoli biskupa metropolitą obierać. Ja nawet
kapłańskich święceń nie miałem, gdym obrany został. Kanonika Borzysława na następcę sobie upatrzyłem.
 Mało znany człek, nie wiem, zali powagę mieć będzie  zauważył Aokietek.
 Znany  nieznany. Archidiakon poznański, kanclerzem był Bolka mazowieckiego. Przeciwników nie
ma, co by powagę jego obniżali, którą sam urząd mu da, a ten do koronacji potrzebny. Zali wy nie obsadzacie
świeckich godności nieznanymi ludzmi? I rycerz z chłopa najdzielniejszy, gdy nie w rodzie, ale w dzielności
własnej zawołania szuka. Co małe, ku wzrostowi piąć się musi. Wierzcie mi, że sprawę przemyślałem i że
kromie pospólnego dobra niczego nie mam na oku.
Aokietek milcząco skinął głową, a Jakub ciągnął: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl