[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Skręcała się pod dotykiem jego rąk, które już znały dokładnie jej ciało,
zwijała się i dyszała bez tchu. Nie powiedziała jednak słów, które chciał
usłyszeć. Gdyby tylko wytrzymała do końca...
Jeszcze raz podniósł głowę i spoglądał na nią kpiąco.
- Gotowa do poddania?
Namiętność wyzierała z jej oczu i ledwo mogła wydobyć słowa, ale udało
jej się potrząsnąć przecząco głową.
Jednym szybkim ruchem znalazł się na niej. Jęczała pod wpływem
cudownego ciężaru jego ciała. Zapominając, że ciągle przytrzymywał
przeguby jej dłoni, próbowała go objąć.
On ukrył twarz na jej szyi, całując gładką skórę. Poczuła, że jej
postanowienie słabnie. Tak bardzo go pragnęła. Napór jego ciała rozpalał ją.
Była płynnym metalem, a on przetwarzającym go artystą. Mógł odlać z
niego każdy kształt.
Prężyła się pod nim, ale teraz kierowała nią namiętność, nie opór.
- Greg, proszÄ™!
Uniósł głowę przyglądając się jej. Jego oddech był równie ciężki jak jej.
- A zatem?
- Poddaję się. - Strumień uczucia prawie uniemożliwił jej wypowiedzenie
tych słów. - Powiedz mi, co mam wyznać? - Była słaba, bezkształtna, ciepła
jak woda w stawie. Jedynie jego ręce mogły nadać jej kształt,
zrekonstruować ją, wciągnąć w odmęt, w krążący wir.
- Powiedz mi, że mnie pragniesz - prosił z wargami na jej policzkach, na
uszach.
- PragnÄ™ ciÄ™.
- Powiedz mi, że należysz do mnie.
- Ale...
- Powiedz - mruknął. - Pamiętaj, jestem okrutnym piratem. Przecież nie
chcesz, abym cię porzucił.
- Nie. - Przez chwilę już nie było gry. To była rzeczywistość. Nie chciała,
aby ją porzucił. Nigdy. Ogarnął ją taki strach, że nieomal zdławił jej gardło. -
Nie opuszczaj mnie - błagała, ledwo zdając sobie sprawę, co mówi.
Ale zaraz powróciła do gry. Mówiła sobie, że to wszystko należy do gry.
- Należę do ciebie. - Jeśli głos ją zdradził, to nie miało to znaczenia. Nie
mógł się domyślić, że te słowa były szczerą prawdą.
RS
87
- Zwietnie. - Wreszcie triumfalnie połączył się z nią całkowicie, a ona
poddawała mu się żarliwie.
- Ach - usłyszała swój stłumiony głos. Tak długo czekała.
Uwolnił jej ręce, a ona niezwłocznie objęła nimi jego szyję, przyciągając
go jeszcze bliżej. Straciła świadomość wszystkiego poza ich zjednoczeniem.
Nawet teraz okazał się delikatny, a każdy ruch niespiesznie przybliżał ich do
ekstazy.
Nieoczekiwanie jego poruszenia stały się gwałtowne, aż fale doznań
ogarnęły ją całkowicie.
Mickey powoli wracała ze szczytu ekstazy. Czuła się lekko, jak gdyby
odpłynięcie w dal uniemożliwiał jej jedynie ciężar jego ciała. A jednocześnie
czuła się ciężka. Była jedną bezkształtną masą zadowolenia, zapadała się w
dół, całkowicie zaspokojona.
RS
88
ROZDZIAA 12
W jakiś czas pózniej Greg uniósł głowę i przekręcił się na bok, pociągając
Mickey za sobÄ….
- Co lei ty ze mną robisz! - spojrzał na zegarek. - Najwyższy czas
pomyśleć o powrocie. Trzeba zjeść śniadanie, spakować się i wymeldować.
- Hmm. - Wcale nie chciała wstawać ani pogodzić się z tym, że ten
cudowny okres musi się skończyć. - Czy to konieczne? - szepnęła i
zachichotała.
- Czy to ma być praktyczny głos szefa firmy konstrukcyjnej?
- To sobota: Nikt dzisiaj nie pracuje. - Otworzyła jedno oko i popatrzyła na
niego leniwie. - Czy nie ma pózniejszego lotu?
Zauważyła dziwny wyraz na jego twarzy.
- Chciałbym to odłożyć, Mickey, ale nie mogę. W Havre czeka na mnie
dużo pracy. - Pocałował ją czule. - Czy mnie rozumiesz?
- Oczywiście. - Uśmiechnęła się do niego. Nie należy za wszelką cenę
przedłużać tej sielanki. To był specjalny okres, ale na tym nie koniec. Będą
jeszcze mieli takie chwile.
- Powiedz mi. kiedy trzeba wstać. - Pocałowała go w szyję.
- Obawiam się, że już teraz - westchnął. - Ja najpierw skorzystam z
prysznica, a ty będziesz mogła jeszcze trochę poleżeć. - Musnął wargami jej
nos i wyskoczył z łóżka.
Patrzyła, jak szedł w stronę łazienki po różowym dywanie. Szczupła
sylwetka poruszała się, ukazując mięśnie pleców i nóg. Rozmarzona
pomyślała, że jest piękny.
Gdy zamknął drzwi łazienki, wstała. Właściwie nie była zmęczona, tylko
dziwnie omdlewająca i uspokojona. Jednakże leżenie w łóżku bez Grega to
zupełnie coś innego.
Pod wieczór usadowili się w fotelach odrzutowca i biorąc pod uwagę
różnicę czasu, wylądowali w Great Falls dopiero po kolacji. Tak więc po
przesiadce dotarli na lotnisko pod Havre już po zapadnięciu ciemności.
Mickey westchnęła, sadowiąc się w fotelu wynajętego samochodu. Czuła
się świetnie przez znaczną część drogi do domu, ale teraz owładnęło nią
zmęczenie i zamykały się oczy.
Greg wyglądał na wypoczętego. Siadając na miejscu kierowcy, z troską
patrzył na nią.
RS
89
- Nie wiem, jak ci się to udaje. Wyglądasz tak świeżo jak skowronek. Ja
zaś czuję się tak, jakbym znalazła się pod ciężarówką.
- Wykończyło cię rozpustne życie - roześmiał się.
- Ty także sobie pohulałeś.
- Tak, ale ja mam większą prakt... - przerwał gwałtownie i zapalił silnik.
Przez następne parę minut zdawał się całą uwagę poświęcać wyprowadzeniu
samochodu z parkingu.
Opierając się wygodnie w fotelu, Mickey zastanawiała się nad innymi
kobietami Grega, bo musiał, je mieć. I czy było mu tak dobrze z nimi, jak z
nią? Ona zaś nie sądziła, by było jej tak dobrze z innym mężczyzną. Z
Jake'em na przykład?
Nie mogła wyobrazić sobie Jake'a okazującego jej tyle troski.
- To były dla ciebie wypełnione po brzegi dni - odezwał się Greg, gdy
samochód znalazł się na jezdni. - Wiem, że spotkanie z inwestorami
przyniosło napięcie. - Położył ciepłą rękę na jej kolanie. - Nie wspominając
innych naszych zajęć.
Mickey położyła swoją dłoń na jego ręce.
- To prawda - zgodziła się z tęsknym uśmiechem, pragnąc, wbrew
zmęczeniu, znalezć się znowu w Nowym Jorku i leżeć w jego ramionach.
Nagle Greg się roześmiał, a ciepły ton jego uśmiechu uszczęśliwił ją.
- Gdybyś tylko mogła teraz ujrzeć swoją twarz!
- Myślałam... Chwycił mocno jej rękę.
- Było dosyć jasne, o czym myślałaś.
- Doprawdy? Jakim sposobem? - Mickey była zdziwiona.
Uniósł jej rękę do swoich warg i pocałował w dłoń. Choć była tak
zmęczona, pragnienie spłynęło na nią falą.
- To te uwodzicielskie oczy. - Zaśmiał się.
- Nie wierzÄ™ ci.
- A jak mógłbym się dowiedzieć, o czym myślałaś?
- Tak - powiedziała leniwie. - Ale mogłeś myśleć o tym samym. -
Delikatnie pogłaskała ręką jego udo.
Schwycił tę ciepłą rękę i położył na kolanach.
- Nic z tych rzeczy, panno Callalian. Myślałem o tym samym, ale to nie
zmienia sprawy. Już wspomniałem ci o uwodzicielskich oczach.
Poruszyła się w fotelu.
- I nie próbuj teraz na mnie ich wykorzystywać - ostrzegł ją. - Bo nie mogę
nic zrobić. Zgadzasz się?
RS
90
- W porządku, psujesz zabawę - westchnęła.
Przez chwilę milczeli, zanim odezwała się Mickey: - Czy sadzisz, że Freud
miał rację?
- W jakiej sprawie? - spytał Greg. - Czy myślisz o jego opinii, że wygląd
przesÄ…dza o przeznaczeniu?
- Uważam, że nie rozumiał kobiet - prychnęła. - Ale tę opinię można
różnie interpretować. Miałam na myśli jego pogląd, że gdyby ludzie mogli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl