[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sylwią, była klasycznym produktem tego typu. Tak się
przecież zachowywała, tak wydawała się odczuwad, że
zgodnie z zasadami testu Turinga przyjmowad się powinno, że
tak odczuwała, traktowana więc była jak człowiek. Przez
wszystkich z wyjątkiem ordynatora, który jako posiadacz
pilota z kodem dostępu do jej popędu czasem wykorzystywał
jÄ… seksualnie.
Eks-kapitan Marcheva odczuwał statek jako swoje własne
ciało. Powracał właśnie ze złóż i ładownia wypchana była po
brzegi. Czuł się więc syty. Smakosze spali w narkotycznym
śnie mającym skrócid trudy podróży. Nie odczuwał więc
doskwierającej działalności insektów. Pomachał prawą baterią
słoneczną układając jej płaty w kształt przypominający dłoo.
Ten powitalny gest rodem z kreskówki miał pozdrawiad mały
punkcik na czarnym tle kosmosu nad owalnym horyzontem
Ziemi. Punkcik, który zbliżając się rósł w oczach, aż stał się
na tyle duży, że Dziki mógł rozpoznad w nim znajome kształty
Czajnikowego satelity wypoczynkowego, za którym ciągnął
się połączony z nim zwojami przewodów gigantyczny hangar
do przechowywania wydobytej shivy. Automat do gry
symulujący jego umysł, teraz sprzężony z panelem sterowania
statku, rozbłysł napisami reklamującymi stary salon gier. Nikt
ich nie usunął, nie było to jednak ważne. Dziki czuł się, jakby
wracał do domu.
Na satelicie trwała impreza z okazji osiągnięcia przez
Czajnika pierwszego stopnia iluminacji. Ten przetaczał się
lewitując czasem z lekka między tłumem bawiących się i
pijących gości. "Całe to oświecanie to ściema" - myślał.
"Kilka reakcji chemicznych, cyrkowe sztuczki nowej fizyki i
możesz udawad prestidigitatora..."
- Utleniłeś włosy? - zapytała stara znajoma Kew.
- Oświecenie zaczyna się od owłosienia. Postępuje w
głąb, koocząc się na mózgowiu - wyjaśnił. Potem ktoś
zaproponował orgię i częśd zgromadzonych udała się do
hangaru tropikalnego. "Jestem przegrany. I mam prawo byd
przegrany. Wkrótce stracę nawet swoją fizyczną materialnośd
w ludzkim sensie tego słowa. I dobrze! Jestem dumny z tego,
że jestem przegrany!" - myślał Czajnik. Kilka osób
częstowało się kokainą od przygłupiastego dealera, któremu
nie wiadomo jak udało się tutaj wkręcid. Gośd w nartach
usiłował przepchad się do pomieszczenia z alpejskim
zboczem.
- Zbocze jest dla zboczeoców - krzyknęła potrącona
kijkiem narciarskim dziewczyna, po czym wciągnęła kokę i
udała się w stronę tropików. Przed drzwiami hangaru
kilkanaście osób dyskutowało o ubocznych efektach
oświecania. "Kogo dziś szokuje orgia na imprezie? Normalka.
Taki Kaplitz i jemu podobni twierdzą z oburzeniem, że
generacja X przechodzi w degeneracjÄ™ X. Pewnie majÄ… racjÄ™.
Tylko co z tego?" - myślał oświecający się prestidigitator
Czajnik, podczas gdy Kaplitz stwierdził, że nie powinno się
spożywad shivy w Wielkim Poście. Pozostali ignorowali jego
wywody rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ za heroinÄ… lub obserwujÄ…c
sławniejszych gości. Kilka gwiazd, parę znanych modelek.
- Zliczna pogoda. Jaka śliczna pogoda! - natchniona
nastolatka w stroju topless zachwalała instalację klimatyczną
Czajnikowego satelity wałęsając się jak po plaży. Pewnie
hipiska - pomyślał Kaplitz. Czajnik odczytał te jego myśli i
dumny ze swych świeżo nabytych umiejętności chciał
krzyknąd, że ta hipiska to wynajęta kelnerka, która chyba coś
wypaliła, lecz wtedy rozległ się znany mu sygnał. Krowie
dzwoneczki jak na górskim pastwisku. Dokowanie. Podwinął
długi rękaw i włączył przenośny panel, który nosił zamiast
zegarka. Na monitorku ukazał się Dziki w syntetycznej postaci
kapitana Marchevy. "Może i jestem przegrany... Ale on to
dopiero przegrał!" - pomyślał Czajnik i uniósł się
podekscytowany w powietrze.
- Witamy na pokładzie! - wykrzyknął do miniaturowego
mikrofonu na swoim nadgarstku, myśląc: "Im gorzej, tym
lepiej", a potem rozdarł się na cały salon:
- Shiva dla wszystkich!
Lewitował podpity nad stołem i przełączał coś w swojej
konsolce. "Największą porażką jest sukces..." - wyszeptał
pod nosem. Chwilę pózniej wewnętrzna mechanika satelity
zaczęła wtłaczad kosmiczny specyfik przez otwory w
ścianach. Elektryczni kelnerzy w postaci unoszących się w
powietrzu tac podlatywali napełniając kieliszki i szklanki.
Wtedy Doris uderzyła Czajnika w twarz. Nienawidziła tych
jego paoskich gestów. A on podlewitował w stronę hangaru
tropikalnego. Wszedł tam i utonął w tłumie nagich ciał.
Włączył się do orgii.
Bogate obszerne wnętrza podkreślają samotnośd, myślał
teraz patrzÄ…c w pusty wizjer. Nic tylko gwiazdy. Doris
upłynniła się. Odeszła z prawem do osiemdziesięciu procent
korporacji i całej reszty ich wspólnej własności prywatnej.
GÅ‚upia szmata. Zalegam na swoich dwudziestu procentach, a
to i tak dla mnie za dużo, myślał. Zbyt obszerne wnętrza.
Lepiej już czułbym się w małej szczurzej klitce.
Dwa dni po imprezie obudził się, a jej nie było. W gruncie
rzeczy nie zdziwił się. Nie mogła z nim wytrzymad. On też nie
mógł. Sam to przyznawał. Tylko co z tego. Kopnął w ścianę, a
potem zadzwonił po pielęgniarkę. Ktoś mu przecież musi
wciskad shivę. Teraz postanowił skupid się tylko i wyłącznie
na oświecaniu. Włączył wideofon i oparł się o kredens.
Czy można zatrzymad dwadzieścia procent kredensu? -
zapytał sam siebie. Elektryczna pielęgniarka nr seryjny 576-
332-003-UXV wzięła namiary i wskoczyła do szpitalnego
wahadłowca. Czy dwadzieścia procent kredensu można
sprzedad? - zastanowił się. Pielęgniarka imieniem Sylwia z
czternastego szpitala w Północnej Dzielnicy będzie za jakieś
pół godziny. Czy za dwadzieścia procent kredensu mógłbym
dostad krzesełko?
Kiedy pielęgniarka dobije do satelity, nie będzie miała
gdzie zadokowad - uświadomił sobie. Wszystkie włazy
zawalone shivÄ…. I dwudziestoma procentami kredensu, nad
którym teraz już lewitował. Postanowił więc zabrad ładunek
amaterii i dobid do wahadłowca wychodząc w przestrzeo.
Zaczął szukad stroju płetwonurka, jak nazywano tu skafander
kosmiczny. Pewnie jest w sypialni. Doris lubiła się w nim
kochad.
"Czy ja naprawdę kochałem Doris, czy tylko
potrzebowałem jej, żeby nie byd samotny? Kochałem ją
przecież. Dlaczego więc byłem dla niej taki, jaki byłem? Czy
jestem tak spaprany, że złe cechy mojej osobowości są już
poza kontrolą mojej woli? Błędne koło? yle uwarunkowani
tworzą zle uwarunkowanych? Błędy powielają się? Nigdy dla
nikogo nie może byd to żadnym usprawiedliwieniem. Chyba
że godzimy się na to, żeby dad się wepchnąd w szufladkę z
napisem wariat. Doris dawała mi motywację do działania.
Dawała mi siłę. Wszystko to jest ludzkie..." - myślał Czajnik.
Zygi pożerał coraz większe ilości shivy, a i tak czuł się
zbyt słaby. Karlschvinn wynajął kolejnych dwóch
bezistnieniowców i Zygi przekształcając się w amaterialną
sferę wokół satelity usiłował nie dopuścid do ich wtargnięcia i
porwania Czajnika. Z trudem dawał radę. Był to jedyny
sposób na pozostanie w postaci dpającego Buddy. Jeśli ich nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- Domińczak Andrzej Bez miłosierdzia. Jana Pawła II wojna z ludźmi
- Andrzej Zwoliński Wokół masonerii (1995r.)
- Zwoliński Andrzej Wokół Masonerii.compressed(3)
- Andrzejewski Bramy raju
- Dom Luka The Other S
- 100 sposobów na zaglebienie tajemnic umyslu
- dickson gordon smok i jerzy 04 smok na wojnie
- Clancy Tom Zwiadowcy 04 Walkiria
- Clinger R.W. Nebraska Close
- 01 Twilight
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- audipoznan.keep.pl