[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Masz na myśli pana Larsena?
- Powiedział, że mogę zwracać się do niego po imieniu. W
pałacu przygotowano dla mnie specjalny pokój ze wszystkim, co jest
mi potrzebne.
- NaprawdÄ™?
- Peter mi go pokazał. Mam zostać na ślubie i dzięki temu
zobaczę wszystkich szejków!
- Och, to cudownie, Jessie! Jestem szczęśliwa, że jesteś tutaj ze
mnÄ….
- Ja też. Prawda, że Tarik wspaniale wygląda w swoich szatach?
- Tarikowi we wszystkim jest do twarzy.
Jessie była ogromnie uradowana i podniecona. Następne kilka
111
SR
godzin minęło szybko na dzieleniu się nowinami. Razem zjedli lunch.
Gdy Jessie się zmęczyła, Sara i Tarik odprowadzili ją do specjalnie
przygotowanego apartamentu. Czekała tam na nią pielęgniarka.
- To bardzo miło z twojej strony, że przywiozłeś tutaj Jessie -
zwróciła się chwilę pózniej Sara do Tarika, patrząc nań
przepełnionymi miłością oczami.
Otoczył ją czule ramieniem.
- Czułaś się tutaj tak obco, samotnie - powiedział stłumionym
głosem. - To było samolubne z mojej strony, że cię tutaj
przywiozłem. Ale musiałem, Saro. Mam nadzieję, że w towarzystwie
Jessie siÄ™ rozerwiesz.
Musiałem... To słowo rozbrzmiewało w jej umyśle, rozbudzając
nadzieje i wątpliwości.
- Czy moja obecność w czymś ci pomogła? - spytała nieśmiało.
- Twoja obecność umocniła mnie w moich postanowieniach -
odparł enigmatycznie.
- Czy to będą trudne decyzje?
- I tak, i nie. - Twarz Tarika odprężyła się w lekkim uśmiechu.
Uniósł dłoń do jej policzka i czule go pogładził. - Choćby nie wiem jak
bardzo chciało się wprowadzić zmiany, istnieją ukryte naciski, aby
wszystko, co jest tak głęboko zakorzenione, że stało się częścią
sposobu myślenia, pozostało na swoim miejscu.
Wyczuła w nim jakąś bolesną walkę wewnętrzną i domyśliła się,
że ma ona związek z jej osobą.
- Wyjaśnisz mi to? - poprosiła, pragnąc dzielić z nim ból.
- To mój problem, kochanie. - Zdecydowanie pokręcił głową. -
Sam muszę się z nim uporać. Wytrzymasz jeszcze trochę?
- Wiesz, że tak - powiedziała gorączkowo. - Tak długo, jak
zechcesz.
Pożądanie rozbłysło w jego oczach i zamknął jej usta tak gorącym
pocałunkiem, jakby chciał wyssać z niej całą esencję istnienia, całą
energię, która wzmocniłaby go przed bitwą, na którą szedł.
Nagłe pojawienie się pielęgniarki przerwało im miłosną scenę.
- Och, przepraszam - wyjąkała zażenowana kobieta. - Proszę mi
112
SR
wybaczyć, ale Jessie... Jessie jest już w łóżku, lecz chce coś panu
powiedzieć przed zaśnięciem.
Tarik wziął głęboki oddech.
- Dziękuję - powiedział pewnym siebie głosem, po czym wziął
Sarę za rękę i skierował się w stronę apartamentu Jessie.
- Zapomniałam ci podziękować, że mnie tu sprowadziłeś! -
zawołała dziewczynka, gdy tylko stanęli w progu.
- Sam tego chciałem, Jessie - wyznał. - I cieszę się, że zdobyłaś
się na odwagę i wyruszyłaś w tę podróż.
- Nic by mnie nie powstrzymało! - powiedziała z szerokim
uśmiechem. - Będę miała się czym chwalić przez długie lata. -
Głęboko westchnęła. - Byłeś dla mnie naprawdę bardzo dobry, z
komputerem i w ogóle... Mama mówi, że Sara na pewno
opowiedziała ci o Firefly i to dlatego chciałeś coś dla mnie zrobić...
Sara nerwowo potrząsnęła głową, ale jej mała przyrodnia siostra
całą uwagę skupiła na Tariku.
- Nie chcę, żebyś myślał, że to wina Firefly... - powiedziała z
przejęciem. - I nie musisz mi tego wynagradzać.
Zmarszczył brwi i przysiadł na brzegu łóżka, mimowolnie
skłaniając Jessie do dalszych zwierzeń.
- W ogóle go nie winię. Firefly się wystraszył. Nie miał pojęcia,
że robi mi krzywdę... Myślę, że prawdopodobnie próbował zgasić
świeczkę...
Sarę ścisnęło w piersiach, gdy Jessie zaczęła opowiadać o
bolesnych wypadkach, które w konsekwencji doprowadziły do tego,
że jej ojciec oszukiwał Tarika. Nie było już czego ukrywać, zresztą
ojciec dostał drugą szansę - a jednak Tarik nadal mógł nie wiedzieć,
dlaczego ojciec dopuścił się oszustwa.
Tarik wyglądał na głęboko zaniepokojonego; wziął Jessie za rękę i
ściskał ją ze współczuciem.
- Opowiedz mi, co się wydarzyło - nalegał.
Jessie wzięła głęboki oddech i zaczęła opowiadać swą tragiczną
historiÄ™.
- Były moje urodziny. Skończyłam właśnie osiem lat. Mama była
113
SR
w szpitalu, przechodziła terapię przeciwnoworworową, po której
wymiotowała, ale pani Welsh, nasza gospodyni, upiekła dla mnie tort
- taki duży tort truskawkowy ze świeczkami. Po powrocie ze szkoły
urządziliśmy z blizniakami przyjęcie. Były świeczki, baloniki,
czapeczki i gwizdki...
- Była więc wspaniała zabawa - wtrącił Tarik zachęcająco.
- Och, tak! Ale potem blizniaki zajęły się sobą... - Skrzywiła
twarz, jakby chciała lepiej wyrazić swoje uczucia. - Pomyślałam, że
zaniosę Firefly duży kawałek tortu i spędzę swoje urodziny w stajni...
- Z koniem? - Tarik uniósł brwi.
- Firefly nie jest zwykłym koniem. To najpiękniejszy koń na
świecie! Pozwalał mi się głaskać, ponieważ wiedział, że go kocham.
Czasami wchodziłam do boksu i z nim rozmawiałam. Po wyrazie jego
oczu wiedziałam, że mnie słucha i rozumie.
- On ma bardzo inteligentne oczy - przyznał Tarik.
- Wiedziałam, że nie wolno wchodzić do boksu... - Westchnęła
ciężko. - Tata to zawsze powtarzał. Ale były moje urodziny i
pomyślałam, że nikt mnie nie zobaczy, jeśli wślizgnę się po cichu. I
tak zrobiłam. Nie masz pojęcia, jak Firefly zajadał się ciastem!
- Domyślam się - przytaknął Tarik.
- A potem zapaliłam świeczkę... On się przestraszył. Stanął dęba
i całkiem oszalał; przygniótł mnie do ściany i... - Potrząsnęła głową i
wzruszyła ramionami, jakby chciała otrząsnąć się z upiornych
wspomnień. - Nic więcej nie pamiętam, obudziłam się dopiero w
szpitalu - dokończyła.
- Jak się domyślam, w szpitalu nie było zbyt zabawnie -wtrącił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl