[ Pobierz całość w formacie PDF ]

— Nie mam niczego na usprawiedliwienie, Jack, poza tym, Ŝe byłem przekonany, iŜ doznaję
halucynacji. Postać powiedziała: „Bądź pewien, Ŝe rozliczę cię z tej obietnicy. Niejeden
próbował wymigać się z umowy ze mną i wszyscy tego Ŝałowali". Pomyślałem sobie: BoŜe,
w środku burzy śnieŜnej stoi wielka, tajemnicza postać i gada jak adwokat... musisz mieć
halucynacje!
— Ale to nie były halucynacje — stwierdził Jim.
— Nie. Postać uklękła na śniegu i powiedziała: „Usiądź mi na plecy". Z początku nie
chciałem, ale klęczała, czekając w bezruchu, więc w końcu objąłem ją za szyję i wspiąłem się
na jej barki. Namacałem przez płaszcz ciało... kościste, jakby pozbawione mięśni. Istota
podniosła mnie jednak, zablokowała moje uda rękami, bym się nie osuwał, tak jak robi się,
nosząc dzieci na barana, i ruszyła przed siebie. Czułem się niepewnie, niezwykle źle, nie
mogłem wytrzymać ucisku jej obojczyków, ale byłem zbyt wycieńczony, by mieć jakikolwiek
wybór. Postać szła przez burzę i wkrótce bujanie zaczęło mnie usypiać. Próbowałem trzymać
oczy otwarte, ale się nie dało. Słyszałem wycie wiatru, plaskanie uderzających w moją twarz
płatków śniegu i chrzęst, chrzęst, chrzęst stóp idącej bez ustanku postaci. Musiałem przespać
wiele godzin. Obudziłem się rano... w śniegu niedaleko niewielkiego posterunku handlowego
Eskimosów zwanego Anatuk. Wiatr ustał i świeciło słońce. Z baraku wyszła Eskimoska,
dostrzegła mnie i zawołała męŜa. Pomogli mi wejść do posterunku, a resztę pan zna.
— Nie widział pan postaci, jakiegoś śladu po niej?
— Do miejsca w śniegu, gdzie się obudziłem, dochodziły
ślady stóp. PoniewaŜ tylko jedne, powiedziałem sobie, Ŝe muszą być moje.
— Niech pan nie zapomina, Ŝe postać pan niosła.
— Wiem. Zwłaszcza Ŝe odciski były znacznie większe od moich. Był jednak, przynajmniej
jak na warunki w okolicy koła podbiegunowego, ciepły poranek i słońce zaczęło wytapiać
zagłębienia po śladach, przez co mogły zdawać się większe. Roztopione ślady zawsze wydają
się większe... dlatego czasami ludzie, którzy natykają się na odciski króliczych łap, sądzą, Ŝe
to tropy OdraŜającego Człowieka Śniegu.
— Uznał pan więc, Ŝe był to jedynie sen, a postaci wcale nie było?
— A co pan by pomyślał, gdyby coś takiego się panu przydarzyło?
— Nie wiem. MoŜe jestem mniej sceptyczny od pana.
— Ralpha i Charlesa znaleziono martwych tego samego dnia około trzeciej po południu —
powiedział Henry Hubbard. — Wiatr zwiał im w nocy namiot i nie mieli szansy. Byłem
załamany. Obaj byli tak dobrymi ludźmi... Wtedy chyba zacząłem po raz pierwszy
podejrzewać, Ŝe moŜe jednak moja przygoda to nie halucynacja. Ich ciała znaleziono u
podnóŜa Przełęczy Głodnego Konia, ponad dwieście dwadzieścia kilometrów na południowy
wschód od Anatuk. Nawet najlepiej przygotowany fizycznie człowiek na świecie nie moŜe
przejść przez noc ponad dwustu kilometrów w śnieŜnej burzy, pędzącej z prędkością stu
kilometrów na godzinę.
— Powiedział pan komuś o tym? Henry Hubbard pokręcił głową.
— Skłamałem z rozmysłem, twierdząc, Ŝe zostawiłem ich dzień wcześniej. Mam w tym
fachu dobrą opinię, panie Rook. Wszyscy zaczęliby pytać, jak udało mi się pokonać w ciągu
nocy taki dystans. Jedynym logicznym wnioskiem
147
byłoby, Ŝe natknął się na mnie traper i zabrał do Anatuk skuterem śnieŜnym. Dlaczego jednak
w takim wypadku nie zrobiłem nic, by wrócić po towarzyszy? Gdybym zaczął twierdzić, Ŝe
uratowała mnie tajemnicza postać, wynosząc mnie z burzy na plecach, wszyscy uznaliby, Ŝe
majaczę. Nie miałem wyboru i dlatego wszystko zachowałem dla siebie.
— Czy incydent w toalecie był dla pana pierwszym znakiem, Ŝe Demon Zimna szuka Jacka?
— Nie. Nie chciałem wyjeŜdŜać z Anchorage, poniewaŜ potrzebowałem czasu na
otrząśnięcie się po wyprawie, fizyczne i psychiczne. Poza tym miałem jeszcze do zrobienia
kilka dodatkowych wywiadów i reportaŜy. Mieszkaliśmy przy Nothern Lights Boulevard, z [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl