[ Pobierz całość w formacie PDF ]

książkę Pójdz, bądz moim światłem, która od kilku miesięcy leżała na
honorowym miejscu na moim biurku. Otworzyłem na rozdziale dziesiątym
zatytułowanym: Zaczęłam kochać tę ciemność. Był w nim napisany na
prośbę jej spowiednika ojca Neunera list, który miał być spalony po
przeczytaniu.
U loretanek, ojcze, byłam bardzo szczęśliwa.  Byłam chyba
najszczęśliwszą zakonnicą.  Potem przyszło wezwanie.  Nasz Pan prosił
wprost  głos był wyrazny i pełen przekonania&  W roku 1946 On prosił
i prosił.  Wiedziałam, że to On. Strach i okropne uczucia,  strach, że
mogę dać się zwodzić& przedłożyłam tę sprawę mojemu kierownikowi
duchowemu  cały czas mając nadzieję, że on powie  to wszystko było
diabelskim podstępem, ale nie  tak jak głos  on powiedział  to Jezus cię
prosi. (& ) Ojcze, od roku 49 albo 50 to straszliwe poczucie pustki  ta
niewypowiedziana ciemność  ta samotność  ta nieustanna tęsknota za
Bogiem& Ciemność jest taka, że naprawdę nic nie widzę  ani umysłem,
ani rozumem.  Miejsce Boga w mojej duszy jest puste.  Nie ma we mnie
Boga& Po co to wszystko? Gdzie we mnie samej jest dusza? Bóg mnie
nie chce.  Czasem  słyszę po prostu jak moje serce krzyczy   Mój
Boże  i nic się nie dzieje.  To tortury i cierpienie, których nie potrafię
wytłumaczyć.  Od dzieciństwa miałam w sobie najczulszą miłość do
Jezusa w Najświętszym Sakramencie  ale ona też znikła (& ) Jeśli moja
ciemność jest światłem dla jakiejś duszy  a nawet jeśli jest niczym dla
nikogo  jestem całkowicie szczęśliwa  że jestem Bożym polnym
kwiatem.
Czy tak mogła pisać hipokrytka? Czy hipokrytka meldowałaby o swych
mrokach ludziom, którzy mieli czuwać nad jej duchem?
Usłyszałem cichutki gong w komputerze zwiastujący nadejście przesyłki
elektronicznej. Najechałem na ikonkę skrzynki odbiorczej. Mejl od
Izabeli. Ucieszyłem się. Jej listy wprowadzały mnie na  górę światła . Jej
imię było zapowiedzią, że  nie cały umrę , jeśli nawet moje pisanie okaże
się kubłem grafomanii i stekiem spłowiałych sensacji  jak twierdzą
niektórzy  to zawsze na sądzie ostatecznym będę mógł się zasłonić, że ją
ocaliło. Przynajmniej na parę dni.
Witam pana, dziękuję za spotkanie. Pozostanie ono we mnie już na
zawsze. Przygotowywałam się do niego pół dnia. Wywróciłam dwie szafy,
szukając odpowiedniego ubrania. W końcu ubrałam się inaczej niż zwykle,
nie w swoim stylu. Pomyśli pan, że jestem stuknięta, mieliśmy rozmawiać
o Jezusie, świętych, o duszy. Szukałam odpowiedniej sukienki. Jeszcze
przed nikim się nie otworzyłam tak jak przed panem. Do chwili naszego
spotkania byłam szczęśliwa, że mogę z boku, bardzo nieśmiało dotknąć
pana twórczości, że jakaś moja myśl, kawałek mojego życia, oczywiście
odpowiednio przetransformowany przez Pana, znajdzie się w pańskiej
książce. Dla mnie to było jak dotyk nieśmiertelności. Ale dzisiaj chyba już
nie chcę. Zaufałam Panu jak nikomu w moim życiu. Ale wtedy coś się
stało. Powiedział Pan, że przeczuwa kropelkę mojej duszy. Chyba jednak
nie, zresztą moja dusza nie ma tu żadnego znaczenia. Coś się we mnie
zablokowało i nie wiem, czy uda mi się to zwalczyć. Nie wiem. Jestem
meteopatką, może to ta dzisiejsza pogoda. Miłego dnia i słońca, którego na
razie nie widać pod powłoką czarnych chmur. W każdym razie dziękuję za
książki, za piękne listy, za rozmowę. To, co mówił Pan o kopalni, było
piękne. Izabela.
Podaję telefon mojej przyjaciółki& Może pan do niej śmiało dzwonić.
Nie miałem pojęcia, o co chodzi Izabeli. Przecież chyba nie o koleżankę.
Nie miałem najmniejszej intencji, żeby sprawdzać jej wiarygodność. Dla
mnie była to historia piękna, bez względu na to, czy prawdziwa, czy nie.
Chciałem  to pewnie jakieś pisarskie zboczenie  o ile to możliwe,
zobaczyć rzecz z różnych punktów narracyjnych. Straciłem jej zaufanie.
Bardzo przykre uczucie. Pytała mnie, czym jest dla mnie pisanie.
Mówiłem, że czasem się czuję, jakbym pracował w kopalni diamentów.
Wyprawiam się w głąb ciemności, by znalezć zródło światła. Czasami
jednak może nastąpić zawał albo nie starczy własnego światełka, by
przebić się przez mroki.
Zacząłem analizować słowo po słowie nasze spotkanie.
Po dwóch godzinach rozmyślań wystukałem w komputerze jej adres.
cdn
" JAN GRZEGORCZYK ur. 1959, od 26 lat redaktor miesięcznika  W
drodze , ostatnio wydał: Dziurawy kajak i Boże Miłosierdzie (2006),
O bogatym młodzieńcu, który nie odszedł zasmucony (2007) oraz
Cudze pole. Przypadki księdza Grosera (2007). [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl