[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gabby ściskała mocno jego szyję, żeby nie spaść, i prawie go dusiła. Z tego, co
wyszeptała mu do ucha, Charlie zdołał zrozumieć tyle, że jej biedna wnuczka ma
depresję i może popełnić samobójstwo, zatem ich wspólna misja jest grą o życie.
 Przypomina mi pani moją babcię  odkrzyknął.  Umarła w zeszłym roku. Ona
też, tak jak pani...  pokonywał właśnie nie. wielką górkę i głos podskakiwał mu z
każdym krokiem  tak jak pani, była przebojowa.
Gdy przystanęli z powodu samochodów mknących przez park Charlie dyszał, a
pot spływał mu po twarzy. Gabby starała się otrzeć ten pot własnym rękawem, kiedy
przedzierali się na drugą stronę jezdni. Nagle Charlie potknął się, co sprawiło, że ostro
pochylili się do przodu. Cudem odzyskał równowagę. Przed nimi majaczy! już zamek.
Bliski omdlenia Charlie wniósł Gabby na skałę widokową. Staruszka rozejrzała
się uważnie. Ani śladu Jennifer. Czyżby przeczucie ją omyliło?
Kiedy znalezli się przy zamku, Charlie zwolnił. Oddychał głośno. Gabby klepnęła
go po ramieniu i ześliznęła się na ziemię. Ciało jej osłabło z wysiłku, ale dzielnie ruszyła
naprzód.
 Chodz ze mną  powiedziała, idąc najszybciej jak mogła na chwiejnych nogach.
Przebiegli razem galerię pod gołym niebem, mijając grupę japońskich turystów.
Serce Gabby ze strachu biło jak oszalałe. Charlie stwierdził, że pochłania go ta misja, w
którą mimo woli został wciągnięty. Pragnął odszukać tajemniczą kobietę i modlił się
gorąco, aby ten Don Kichot w spódnicy otrzymał nagrodę za swoje trudy.
Skręcili za róg promenady pod zamkowymi murami i wtedy Gabby stanęła tak
nagle, że podążający o krok z tyłu Charlie prawie się z nią zderzył. Oto przed nimi na
kamiennej balustradzie, która góruje nad Stawem %7łółwia, siedziała Jennifer. Gabby stała
chwilę, nie spuszczając oczu z wnuczki. I Charlie nie mógł oderwać oczu od delikatnej
młodej kobiety, niemal zawieszonej nad wodą. Potem, jakby poczuła ich obecność,
Jennifer powoli podniosła wzrok.
 Babcia?  szepnęła z niedowierzaniem.  Kto...  zmieszana zerknęła na
zziajanego młodzieńca u boku Gabby.
Gabby, drżąca, nie wiedząc, co powiedzieć, podeszła do Jennifer.
 Myślałam, że może cię już nie zobaczę, gołąbeczko. Nie wiedziałam gdzie... 
zająknęła się, jakby szukała właściwych słów.  Musiałam cię odnalezć... Ten miły młody
człowiek przyniósł mnie jak koń. Ale jesteś tutaj, nic nie...  głos jej się załamał,
przycisnęła palce do ust, by stłumić płacz.
 Nie  cicho odparła Jennifer, bez emocji.  Chciałam, ale... wciąż widziałam
twoją twarz, babciu  spojrzała babce prosto w oczy.  Ale to miejsce... Skąd wiedziałaś?
 spytała, próbując nadać sens temu wszystkiemu.
 Obowiązkiem babki jest wiedzieć  wyszeptała Gabby. Kilka kroków dalej
zmęczony młodzieniec patrzył w milczeniu, wzruszony i sam pełen pytań.
Gabby wzięła Jennifer za rękę i zapraszając gestem Charliego, by poszedł z nimi,
wyprowadziła oszołomioną wnuczkę z parku.
18
Charlie eskortował panie do Columbus Avenue, gdzie chciał złapać metro do
Viłlage.
Gabby, przejęta bezgraniczną wdzięcznością dla swego wiernego rumaka,
nalegała, aby przyjął zaproszenie na domowy obiad. Młody człowiek podziękował, wziął
kartę wstępu na mecze, zapisał sobie ich numer telefonu i odwzajemnił się własnym.
 Na ogół nie podaję swego numeru na pierwszej randce  zażartował  ale dla
pań zrobię wyjątek.
Cóż, poczucie humoru to nie wszystko  pomyślała Gabby, uśmiechając się
niepewnie.
Charlie obdarzył ją niedzwiedzim uściskiem, uśmiechnął się szeroko i szepnął do
ucha:  CieszÄ™ siÄ™ z paniÄ….
Następnie obrócił się, aby pożegnać się z Jennifer, a sposób, w jaki to uczynił,
wzruszył Gabby. Otóż ujął serdecznie dłoń dziewczyny w swoje obie dłonie, tak jak
robiono to w Starym Kraju, i tak, jakby ją znał albo sądził, że powinien znać. Co do
Charliego, to patrząc Jennifer w oczy zobaczył tam coś znajomego, bliskiego.
Uśmiechnął się więc i powiedział:
 Ma pani wspaniałą babcię. Niech pani o nią dba.
Potem z zabawnym rżeniem pogalopował w kierunku Broad wayu i zniknął w
tłumie.
Gabby i Jennifer podążyły do domu, głodne i straszliwie zmęczone. Skutki
porannego kryzysu dawały się Gabby we znaki Jej stare, chore płuca rozdzierał ostry ból.
Kiedy przy Columbus przechodziły przez 72 Ulicę, Gabby zaczęła kaszleć i szczególnie
mocno dyszeć.
Jennifer otoczyła ją ramieniem, daremnie usiłując zatrzymać taksówkę. Babka
uparła się jednak, że przejdzie na drugą stronę, i dokonała tego z pomocą Jennifer, po
czym oparła się o latarnię i stała, póki kaszel nie minął.
 Zróbmy przerwę, babciu. Wstąpmy coś zjeść  powiedziała Jennifer i
wprowadziła babkę do skromnej restauracyjki po drugiej stronie Columbus.
Restauracja, na którą normalnie mało kto by spojrzał, w tej chwili okazała się
prawdziwą oazą. Siedząc przy stoliku przed gorącą herbatą i grzanką, Gabby poczuła się
wkrótce jak nowo narodzona. Wyprostowała się i znów łobuzersko mrugała, uradowana
widokiem wnuczki, która z apetytem pochłaniała naleśniki, polewając je syropem
klonowym.
 Miałaś rację, potrzebowałam czegoś maleńkiego. Jakiegoś m czaja.
 Co to takiego?  zapytała Jennifer z pełnymi ustami.
 M czaja? Chyba można tak nazwać wszystko, co sprawia, że znowu stajesz się
sobÄ….
Na przykład gorącą herbatę w zimny dzień. Potrzymanie dziecka za rączkę.
Każde maleńkie coś, co przywraca cię do życia.
 Uhmm  przytaknęła Jennifer, dopijając kawę i kiwając na kelnerkę, żeby
podała następną. Tłumaczyła nastawionej sceptycznie Gabby, że kofeina nie będzie miała
absolutnie żadnego wpływu na to, czy zaśnie, czy nie.  W tej chwili mogłabym zasnąć
nawet na Times SÄ…uare!
19
Pierwszy raz tego ranka Gabby odetchnęła głęboko i bez lęku. Dopiero teraz
zdała sobie sprawę z rozmiarów kryzysu, jaki obie przeszły. Jej wnuczka mogła popełnić
samobójstwo. Albo w najlepszym wypadku uciec. Ale nie zrobiła ani jednego, ani
drugiego.
To dobry znak  pomyślała Gabby, pragnąc w to wierzyć każdym włóknem swego
ciała.
Pamiętała, że powinna zatelefonować do doktora Greena. Barry Stempler wciąż
suszył jej o to głowę, ciągle zostawiał wiadomości, a nie była pewna, czy może je dłużej
ignorować.
Ale równocześnie była przekonana, iż to, że Jennifer minionej nocy postanowiła
nie odbierać sobie życia, zapowiada, a może już dowodzi przełomu. Posłanie jej do
terapeuty, jakiegokolwiek terapeuty, po wydarzeniach tego ranka wyrządziłoby więcej
szkody niż pożytku. Jennifer uznałaby to na pewno za zdradę i, co gorsza, za powód do
ucieczki. Gabby widziała aż nadto jasno, jak krucha, jak delikatna jest Jennifer. Nie 
zdecydowała  jeśli Jennifer musi mieć terapeutę, to będzie nim jej babka. Inna sprawa,
jak do tego przekonać ojca Jennifer. Gabby nabrała nagle ochoty na sznapsa, ale w tej
restauracji nie podawano alkoholu.
Po ostatniej filiżance kawy i paru kawałkach bajgla Jennifer miała nareszcie dość.
Gabby, ciesząc się z jej apetytu, dowcipkowała, że na wszelki wypadek ma w
domu furę jedzenia. Odmłodniałe i trochę śpiące, zgodnie postanowiły przejść ostatnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl