[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rzymskiego. Właśnie dlatego, że uparcie powołuje się na rzekomo niezmienną prawdę nauki
Rzymu, Papież identyfikuje się z tym rodowodem.
A zarazem oficjalnie neguje, otwarcie lub skrycie, wszelkie inne tradycje kacersko-
rewolucyjne, choćby wywodziły się one z mistyki (PPN 78-79), którą Wojtyła tak bardzo
ceni. Po alternatywne nadzieje Papież sięga jedynie po to, aby się od nich odciąć i potwierdzić
własną tożsamość.
Identyfikowanie się z tradycją, którą streszcza w swojej plakatowo głoszonej dewizie
Totus Tuus (PPN 157 i nast.), niektórzy na pewno przyjmują entuzjastycznie i uważają za
przejaw siły. Przemawiały za tym niegdyś pokazujące się na Placu św. Piotra transparenty z
napisami: "Jesteś chlubą Kościoła, jesteś wikingiem Bożym, jesteś przyjacielem wszystkich
ludzi, jesteś darem niebios" albo: "Papieżu, jesteś mocniejszy niż Superman". Tak samo
poszukiwane przez niektórych, bynajmniej nie przez całą młodzież, "wodzostwo" (PPN 102).
Jednakże entuzjazm, z jakim ci ludzie - bynajmniej nie stanowiący większości, a tym
bardziej nie wszyscy - witali nauki papieża Wojtyły, potwierdza tylko nastawienie
entuzjazmujących się i niczyje więcej. Jan Paweł II w swoim mass appeal zwracał się i nadal
się zwraca wciąż do tej samej grupy. Tych zagorzałych w swojej trzodzie, którzy zaklinają się
na parę konserwatywnych formuł i treści dumnej, cząstkowej tradycji "posiadania prawdy" i
którzy - ze względu na własne poczucie bezpieczeństwa - ani na jotę nie odstąpią od swoich
poglądów.
Mentalność i środowisko tych ludzi, których liczba poniżej wieku emerytalnego
gwałtownie się zmniejsza, wiodły papieża Wojtyłę od występu do występu. W ich
stowarzyszeniu Jan Paweł II czuje się zawsze swojsko, w ich imieniu naucza. Ich system
wartości, ich poczucie cnoty, ich preferencje i uprzedzenia przeniósł, w najdrobniejszych
szczegółach, do swego urzędu. A to, że Wojtyła sprawuje swój urząd z osobistym wdziękiem,
czyni go dla wielu po ludzku sympatycznym i zapewnia mu szacunek u niemałej liczby
słuchaczy; nie zmienia to jednak faktu, że występuje on jako rzecznik określonego typu
autorealizacji.
Jan Paweł II, który na swym urzędzie jako ziemski namiestnik Chrystusa (PPN 27-29,
31 i nast.) powinien był reprezentować uzewnętrznione sumienie wielu, przyłączył się, jako
dobrowolna ofiara systemu, do stanowiska cząstkowych grup, w których imieniu przemawia i
które go darzą poklaskiem. Jego polskie pochodzenie (PPN 161) oraz jego klerykalnie
określona droga życiowa (PPN 149) chyba sprawiły, że nie miał innego wyboru.
Wybór stanu duchownego, pierwsza identyfikacja z zastanym, wyodrębnionym
środowiskiem i z polityczno-społecznymi tworami, których religią jest katolicyzm, okazały
się już nieodłączne od jego całego życia. Tego właśnie dotyczą typowo konserwatywne mowy
Wojtyły o wierności i wytrwałości w wierze.
Inne uświadomienia, inne doświadczenia, inne ryzyko odpędzał od siebie przez cale
życie. Toteż w jego biografii nie ma wahań, a tym bardziej odstępstwa lub przekraczania
granic. %7łycie Wojtyły jest absolutnie uporządkowane. Wytwarza on i uprawia bez przerwy tę
samÄ… wiarÄ™ przytakujÄ…cÄ….
Zna i uznaje podporządkowanie się i nadrzędność, układy siły i bezsiły, hierarchie
wiedzy i wiary. Może to godne szacunku pośród takich, jak on. Nadziei to żadnej nie stwarza.
Albo tylko dla takich, jak on.
Otóż i wymowne wspomnienie: ledwie młody ksiądz Wojtyła wrócił po studiach w
Rzymie, przyjaciele zapytali go, co teraz zamierza robić. Odpowiedział: "Cokolwiek wymyśli
dla mnie ksiądz biskup metropolita!" Gdybym należał do jego przyjaciół, dalej bym już nie
pytał. Ta odpowiedz przesądza o wszystkim.
Posłusznie przyjęta wiedza życiowa Papieża dotyczy tych prawd o człowieku i (za
pośrednictwem Maryi: PPN 52, 157-158) o Chrystusie i Bogu, w których od zarania go
uspołeczniono. Nigdy już nie odstąpił od nich, jako że słowa Boże, jak się wyraził Wojtyła w
1964 roku, są proste i głębokie. Człowiek, który się im zawierzył, nie potrzebuje się uczyć
niczego więcej. "Najwyższy prawodawca" (PPN 156) wszystko już ustalił, a człowiekowi
wystarczy po to zdecydowanie sięgnąć (PPN 31).
Prostota wiary, w przeciwieństwie do rozwijającej się w szczegółach wiedzy, skłania
do prostej akceptacji. Doświadczenia, które mogłyby obalić zastany porządek i wyswobodzić
uporządkowanego człowieka dla samego siebie, nie występują. Nie może być mowy o
rozpadzie tego ojcowskiego świata, jego pobożnego instrumentarium, jego pedagogicznych
form władzy i jego sztywno ustalonych granic porozumienia.
System Wojtyły jest zamknięty. Jego nadzieja również.
U głoszonego przezeń Boga prawa i sądu nie istnieje niepewność, a wierzący, który
wie, że jest w posiadaniu prawdy, nie potrzebuje się narażać na jakieś nowe praktyki radzenia
sobie z życiem, obarczone ryzykiem i przekraczaniem progów. Gdy reaguje na faktyczną
niepewność sytuacji, powtarza stereotypowe zdanie, że tylko Chrystus, Syn Boży, stanowi o
rozwiązaniu wszelkich problemów (PPN 50-54). I tak właśnie czyni znowu, po raz kolejny,
Karol Wojtyła w swej obecnej książce. Jest to naumiane, wyćwiczone... i dosyć beznadziejne.
Kto wiąże swą nadzieję z wyobrażeniem Zbawiciela, w którym powinna być zawarta
konkretna odpowiedz środowiska na wyzwanie społeczne, ten w życiu nie zbłądzi. Kto
natomiast uważa, że może zrezygnować z takiego zabezpieczenia, musi pogrążać się w lęku
epoki i w beznadziejności świata (PPN 36, 47, 55 i nast, 59, 68 i nast., 132 i nast.). Takie to
proste... z tą nadzieją, która przekracza próg na modłę papieską.
Podgrupa społeczna, która entuzjastycznie przytakuje Wojtyle i wciąż jeszcze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl