[ Pobierz całość w formacie PDF ]

16 2 POMYZLNE WIATRY
- Dobrze. - Cmoknęła go w policzek. -Holt, dzięki
za opiekę nad Kevinem. I przepraszam za kłopot.
- %7ładen kłopot.
Mąż Suzanny dyskretnie odwrócił wzrok, kiedy Na-
thaniel porwał Megan w ramiona, aby czule się z nią
pożegnać. Widząc gniewnie zmrużone oczy Sloana,
z trudem pohamował śmiech.
- Do zobaczenia, kotku.
- Tak. Do wieczora. - Zarumieniła się po czubki
uszu.
Nathaniel odprowadził ją spojrzeniem do samochodu.
- Chciałeś ze mną pogadać, 0'Riley? - spytał, gdy
odjechała.
- Owszem.
- Dobra, ale musisz towarzyszyć mi na mostek.
Wkrótce wypływam.
- Nie potrzeba wam sÄ™dziego? - spytaÅ‚ Holt. Odpo­
wiedziało mu wrogie milczenie. - Szkoda. Chętnie bym
pokibicował.
Sloan wszedł za Nathanielem na pokład.
- Jeśli to ci zajmie dłużej niż kwadrans, lepiej od
razu nastaw się na kilkugodzinny rejs - uprzedził go
Nate.
- Nigdzie mi siÄ™ nie spieszy. - Sloan stanÄ…Å‚ w lekkim
rozkroku niczym kowboj szykujÄ…cy siÄ™ do pojedynku.
- Coś ty robił z moją siostrą?
- Przypuszczam, że sam odgadłeś.
- Jeśli myślisz, że pozwolę ci skrzywdzić Megan, to
się mylisz. Nie było mnie przy niej, kiedy wplątała się
w romans z Dumontem, ale teraz...
POMYZLNE WIATRY 16 3
Obaj z trudem panowali nad złością.
- Nie jestem Dumontem. Chcesz mi przywalić za to,
jak ten skurwiel zachował się przed laty wobec Meg?
W porządku. No, śmiało. Wal. Odkąd zobaczyłem, jak
nią rzuca, też mam ochotę połamać komuś gnaty.
- Co to znaczy: jak nią rzuca? - spytał Sloan.
- StaÅ‚a przygwożdżona do Å›ciany. Nie mogÅ‚a siÄ™ ru­
szyć. - W Nate'a na nowo wstąpiła furia. - Korciło
mnie, żeby go zabić, ale pomyślałem, że Megan nigdy
mi tego nie daruje.
Sloan wziął głęboki oddech, próbując się uspokoić.
- Więc wepchnąłeś go do wody?
- MiaÅ‚em nadziejÄ™, że nie umie pÅ‚ywać. Ale naj­
pierw drania trochę poturbowałem.
Sloan 0'Riley wdzięczny był obu mężczyznom, że
stanęli w obronie Megan, żałował jedynie, że sam mu
nie przyłożył.
- Kiedy wygramolił się na brzeg, natknął się na Hol-
ta. Nie pierwszy raz Holt mu pokazał, co o nim myśli.
Nie sądzę, aby Dumont kiedykolwiek wrócił w te
strony.
Przez moment milczaÅ‚. PozostaÅ‚a jeszcze druga spra­
wa, którą należało wyjaśnić do końca.
- SÅ‚uchaj - podjÄ…Å‚ po chwili. - Po spotkaniu z Du­
montem Megan na pewno byÅ‚a przerażona i zdenerwo­
wana. Nie lubię, jak facet wykorzystuje słabość
kobiety...
- Dałem jej suche ubranie, poczęstowałem herbatą
- rzekł przez zaciśnięte zęby Nate. - Niczego od niej nie
chciałem. Decyzję podjęła sama.
164 POMYZLNE WIATRY
- Nie pozwolÄ™, aby ktokolwiek wiÄ™cej jÄ… skrzyw­
dziÅ‚. Może ty widzisz w Megan mÅ‚odÄ…, atrakcyjnÄ… ko­
bietę. Ja natomiast widzę bliską mi osobę, która dość się
w życiu nacierpiała...
- Kocham Megan.
Nagle drzwi się otworzyły.
- Statek gotowy do wypłynięcia, kapitanie.
- W porzÄ…dku. - Nate podszedÅ‚ do koÅ‚a sterownicze­
go.-Odbijamy.
Wykrzykując polecenia załodze, wyprowadził statek
z portu.
- Możesz powtórzyć, co powiedziałeś, zanim nam
przeszkodzono? - poprosił Sloan, kiedy znajdowali się
już na środku zatoki.
- Uszy masz brudne? Powiedziałem, że kocham
Megan.
Zaskoczony Sloan przysiadł na ławce obok steru.
Musiał to sobie dokładnie przemyśleć. Bądz co bądz,
Megan dopiero niedawno poznała Nate'a. Z drugiej
strony, on sam zakochał się w Amandzie od pierwszego
wejrzenia. Hm, gdyby miaÅ‚ dla siostry wybierać partne­
ra, przypuszczalnie byłby to ktoś pokroju Nathaniela
Fury.
- Ona o tym wie? - spytał znacznie przyjazniejszym
tonem.
- Idz do diabła.
- Czyli nie wie. - ZaÅ‚ożyÅ‚ nogÄ™ na nogÄ™. - No do­
brze. A Megan ciebie kocha?
- Jeszcze nie. Ale pokocha. Potrzebuje trochÄ™ czasu,
to wszystko.
POMYZLNE WIATRY 165
- Tak ci powiedziała?
- Sam to wiem. - Nate przeczesaÅ‚ rÄ™kÄ… wÅ‚osy. - SÅ‚u­
chaj, 0'Riley. Pilnuj własnego nosa. Jeżeli chcesz, daj
mi w pysk, ale nie wtrÄ…caj siÄ™ do moich spraw.
Sloan wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Masz bzika na jej punkcie.
Nate mruknÄ…Å‚ coÅ› pod nosem.
- A co z Kevinem? Niektórym przeszkadza w domu
dziecko innego faceta.
- Kevin jest synem Megan. - Nate Å‚ypnÄ…Å‚ okiem na
brata ukochanej. -I będzie moim.
- To znaczy chcesz poÅ›lubić Megan, a maÅ‚ego adop­
tować?
- Owszem. - Nate zapalił cygaro. - Masz z tym
problem? - Przypomniawszy sobie o dobrych manie­
rach, podsunął pudełko Sloanowi.
- Ja? SkÄ…dże. - Sloan również zapaliÅ‚. - Ale ty mo­
żesz mieć. Moja siostra to piekielnie uparta osoba. Po­
nieważ jednak zamierzasz zostać członkiem rodziny,
wiedz, że możesz liczyć na moją pomoc.
Po wargach Nate'a przemknął uśmiech.
- Dzięki, stary, ale myślę, że sobie poradzę.
- W porzÄ…dku.
Sloan nie wracał więcej do tematu; resztę wycieczki
spędził na wypatrywaniu wielorybów.
Ledwo Megan przekroczyła próg Wież, otoczył ją
wianuszek zatroskanych twarzy.
- Na pewno nic ci nie jest?
- Na pewno. SÅ‚owo honoru.
166 POMYZLNE WIATRY
Mimo zapewnień, że dobrze się czuje, mieszkanki
domu zaprowadziły ją do jadalni i nie odstępowały na
krok.
- SÅ‚uchajcie, naprawdÄ™ nic strasznego siÄ™ nie
stało.
- Tak sÄ…dzisz? - spytaÅ‚a CC. - Bo my tu wyznaje­
my zasadę, że kiedy ktoś krzywdzi jedną z nas, to tak
jakby krzywdził całą rodzinę.
Megan wyjrzaÅ‚a przez okno; dzieci, piszczÄ…c radoÅ›­
nie, ganiały po ogrodzie.
- Jesteście kochane. Ale myślę, że na tym sprawa się
zakończy...
- Co do tego nie ma żadnych wÄ…tpliwoÅ›ci - oznaj­
miła Colleen, wkraczając do jadalni. - Odsuńcie się od
dziewczyny. Przestańcie nad nią dyszeć. No, wynocha
stÄ…d.
- Ależ ciociu... - zaczęła Coco.
- Powiedziałam: wynocha! Wracaj do kuchni, do
tego swojego Holendra, który zakrada się nocami do
twojej sypialni.
- On nie...
- Sio! A ty... - pogroziła laską Amandzie - co tu
jeszcze robisz? Masz cały hotel na swojej głowie. -
Przeniosła wzrok na Suzanne. - Zajmij się ogrodem,
żeby nie porósł chwastami. A ty idz napraw jakiś silnik
- zwróciła się do CC, po czym zamilkła, wpatrując się
w czwartą z sióstr.
- Dla mnie trudniej coś wymyślić, prawda, ciociu?
- spytała Lilah.
- Utnij sobie drzemkę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl