[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dowiedzieli z telewizji. Czy mogę wiedzieć, jakie są dotychczasowe ustalenia?
- Moja koleżanka pracuje z sekcją kryminalną. Ustalenia przekażemy najbliższej
osobie z rodziny.
- Jestem jedynym dzieckiem swojego ojca.
- W świetle prawa najbliższą osobą z rodziny jest jego małżonka. Sophia otworzyła
usta i zaraz zamknęła.
- Rozumiem. Muszę wracać do domu.
ALEXANDER Claremont lubił francuskie wina, włoskie buty i amerykańskiego
bluesa. Jako średni syn z dobrej rodziny zamierzał zostać adwokatem, ale okazał się
urodzonym gliniarzem.
Dla adwokata prawo jest po to, żeby je obchodzić. Dla gliniarza jest święte. Claremont
opowiadał się za tą drugą koncepcją.
Teraz, dwie godziny po przybyciu na miejsce zbrodni, zastanawiał się nad tym.
Za kierownicą siedziała jego koleżanka.
- I co sądzisz o córce?
- Bogata - powiedział pomału. - Z klasą. Twarda sztuka.
- Bo to wielka, wpływowa rodzina. A zarazem wielki, soczysty skandal.
Maureen Maguire stanęła na światłach. Postukiwała rytmicznie palcami w kierownicę.
Miała trzydzieści sześć lat, była o cztery lata starsza od Claremonta, szczęśliwie
zamężna, podczas gdy on pozostał zatwardziałym kawalerem. Ona mieszkała w dzielnicy
willowej, on dopiero piÄ…Å‚ siÄ™ po szczeblach kariery.
- Po oględzinach ciała powiedziałabym, że nie żyje co najmniej od trzydziestu sześciu
godzin. Miał trzysta dolarów w kieszeni. Złoty rolex, złote spinki. W mieszkaniu było
mnóstwo łatwych do wyniesienia przedmiotów. Dwa kieliszki do wina, tylko jeden nosi ślady
- jego ślady. %7ładnych oznak szamotaniny. Zważywszy na kąt nachylenia strzałów, zabójca
siedział na kanapie. Miłe przyjęcie z winem i serem, a wtem bang, bang, bang. I już po
człowieku.
- W dniu rozwodu facet powtórnie się ożenił. Czyżby zle poszło romantyczne
interludium?
- Może. - Maguire zaparkowała, spojrzała na elegancki budynek. - Dziwne, że świeżo
poślubiony mąż nie wraca do domu, a młoda żona nie zgłasza zaginięcia.
- Dowiedzmy siÄ™, dlaczego.
Sophia rozejrzała się po wielkim holu jak ktoś obcy. Nic się w domu nie zmieniło. Jak
to możliwe? Patrzyła, jak Maria idzie korytarzem.
- Mario, gdzie jest mama?
- Na górze. Pracuje w gabinecie panienki.
- A Signora?
- Jest w polu z panem MacMillanem.
- Mogłabyś po nich posłać?
Maria wyszła szybko, a Sophia skręciła na schody. Słyszała muzykę dobiegającą z jej
gabinetu. Lekką, zwiewną. Od progu zobaczyła mamę pochyloną nad klawiaturą komputera.
- Mamo?
- Och, chwała Bogu, że jesteś. Sophio, wiesz, coś zrobiłam i nie wiem co. Jakąś
nieprawidłową operację. Już ślęczę tak od godziny i sobie nie radzę.
Pilar odsunęła się od biurka, spojrzała na córkę... i zastygła.
- Co się stało? Kochanie, co ci jest?
Teraz wszystko się zmieni, pomyślała Sophia. Kiedy padną te słowa, nic już nigdy nie
będzie takie samo.
- Mamo, tata nie żyje.
WIEZ się rozeszła. Przekazywano ją sobie szeptem na koktajlach, w sensacyjnych
notatkach w prasie. Nie tylko w kraju, bo trafiła nawet za ocean. Tony Avano nie żyje.
Obecna żona Anthony'ego Avano nieco zbladła, kiedy oficer śledczy Maguire
poinformowała ją o śmierci małżonka.
- Czy to był wypadek?
- Nie, proszę pani. Kiedy ostatnio widziała pani męża? Rene patrzyła hardo na
funkcjonariuszkÄ™.
- W sobotę wieczór, w niedzielę o świcie.
- I nie martwiła się pani, że się nie odzywa?
- Pokłóciliśmy się. Tony często się tak potem dąsał. Co się stało? Mam prawo
wiedzieć.
- Anthony Avano zginÄ…Å‚ od kuli.
Zbladła, ale prawie natychmiast kolory wróciły jej na twarz.
- A ostrzegałam go, że ona zrobi coś szalonego.
- Kto taki, pani Avano?
- Jego żona. - Wciągnęła powietrze, odwróciła się, pochyliła, żeby wziąć kieliszek. -
Jego była żona, Pilar Giambelli. Ta dziwka go zabiła. Albo ta jej córuchna, lafirynda.
DONATO Giambelli siedział w gabinecie na parterze swojego domu, popijał brandy i
zastanawiał się nad nową sytuacją.
Spotkanie zaplanowane nazajutrz rano z Margaret Bowers na pewno trzeba będzie
odłożyć. W ten sposób zyska na czasie. Wolał załatwiać interesy z Tonym. Bo wiedział, na
czym stoi.
Teraz, po śmierci Tony'ego, zaczną się gadki, plotki, opóznienia. Musi to wykorzystać
na swoją korzyść.
Musi, oczywiście, wrócić do Kalifornii. %7łeby okazać wsparcie Signorze i zapewnić ją,
że zrobi wszystko, aby utrzymać produkcję Giambellich.
A przez ten czas się zastanowi, co i jak powinien przedsięwziąć.
Biedny Tony, pomyślał, unosząc kieliszek brandy. Niech spoczywa w pokoju.
Przez całą długą zimę winorośle spały. Rozległe hektary pól piły tylko deszczówkę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl