[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wypuściłem strzałę i patrzyłem, jak z cichym gwizdem mknie ku niebu, wzniosła
się w przejrzystym powietrzu bardzo wysoko, ale nie straciłem jej z oczu i
widziałem, wciąż ogarnięty obrazami tamtej nocy, krew rodziców czując na wargach
i jego twarz widząc nachylającą się nade mną, słysząc jęki mordowanych i skowyt
płaczących kobiet, wszystko to widząc i słysząc, widziałem lot mojej strzały,
teraz już szybko opadającej, wbiła się w ziemię bardzo daleko i widziałem, że
lekko drży, wbita w ziemię, jak gdyby nie wyczerpała jeszcze siły swego pędu, i
dopiero gdy stała się nieruchoma, odwróciłem się ku nieznajomemu i powiedziałem
patrząc mu w oczy: kłamiesz, gdyby zaprzeczył lub począł dowodami potwierdzać
prawdziwość swoich słów, być może zwątpiłbym, że było tak, jak on powiedział,
ale milczał, nie rzekł ani jednego słowa, lecz oczu, ciemnych i głęboko
osadzonych, nie oderwał od mego wzroku, to ja pierwszy oczy spuściłem i
powiedziałem: kimkolwiek jesteś i jakiekolwiek plany masz wobec mnie, nie chcę
cię więcej widzieć i jeżeli jeszcze raz staniesz na mojej drodze, zabiję cię
albo każę cię zabić,wtedy on powiedział i wydało mi się, że w jego głosie jest
smutek: tak więc kochasz człowieka, który ma dłonie splamione krwią twoich
rodziców, powtórzyłem, wciąż nie podnosząc oczu: nie chcę cię więcej widzieć, a
jeżeli jeszcze raz cię zobaczę, zabiję cię albo każę zabić, dobrze - powiedział
po chwili milczenia - odejdę i więcej mnie nie zobaczysz, ale nim odejdę, chcę
ci jedno powiedzieć: kiedy byłem twoim piastunem, a ty dzieckiem powierzonym
mojej opiece, stało się raz tak, że pod nieobecność twoich rodziców ciężko
zachorowałeś, byłeś nieprzytomny i majaczyłeś, wszyscy lekarze zwątpili, aby
można cię było uratować, ja przez wszystkie dnie i noce czuwałem przy tobie i
Strona 17
Andrzejewski Bramy raju
gdy trzeciej nocy, wciąż nieprzytomny, począłeś konać, byłeś sztywny i mimo
gorączki stopy i dłonie miałeś jak lód zimne, wtedy ja cię wziąłem w ramiona i
powiedziałem: musisz żyć, musisz usłyszeć, że ja do ciebie mówię: musisz żyć,
musisz mnie usłyszeć, że mówię do ciebie: musisz żyć, nie pamiętam, może te
słowa powtórzyłem dziesięć razy, a może sto, pamiętam natomiast, że ty w pewnym
momencie otworzyłeś oczy i spojrzałeś na mnie, trzymającego cię w ramionach,
przytomnie, przeklinam, Aleksy Melissenie, chwilÄ™, kiedy do ciebie umierajÄ…cego
zawołałem: musisz żyć, to powiedział, każde jego słowo dokładnie pamiętam do
dzisiaj, po czym odszedł, ale nie spojrzałem na niego, stałem bez ruchu, chyba o
niczym nie myśląc, wreszcie odwróciłem się i zacząłem iść wolno w przeciwnym
kierunku, moi towarzysze wołali za mną, nie odpowiedziałem im, chciałem być sam,
dopiero o zmierzchu wróciłem tego dnia do zamku, a potem, patrzył chwilę na
tęczę, która już teraz ogromnym łukiem wspinała się po niebie, po czym mówił
dalej: potem usiłowałem nie myśleć o tym, czego się dowiedziałem, była wiosna,
czułem, że jego spojrzenia częściej niż przedtem kierują się w moją stronę, tej
wiosny otrzymałem od niego w podarunku purpurowy płaszcz, dając mi go
powiedział: za dwa lata otrzymasz złote ostrogi i złoty rycerski pas, jednego
dnia, położywszy dłoń na moim ramieniu, powiedział: jesteś wciąż zamyślony,
chciałbym znać twoje myśli, ja sam ich nie znam - odpowiedziałem i powiedziałem
prawdę, ponieważ istotnie swoich myśli nie znałem, chodziłem jak we śnie, w
ciężkim, dręczącym śnie, robiłem wszystko, co zwykłem robić przedtem, ale obcy
wszystkim i wszystkiemu, pomyślał: tych dni i tych nocy, gdy chodziłem jak w
ciężkim i dręczącym śnie, było bardzo dużo, lecz potrafię o nich powiedzieć nie
więcej niż to, że były, było ich wiele i chodziłem wśród nich jak w ciężkim i
dręczącym śnie, jednego dnia tej samej wiosny zabrał mnie do łazni, dotychczas [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl