[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jego twarz była mokra, włosy przylepiły się do czaszki, a krople
wody spływały mu po szyi. Wyglądał na zagubionego i bezbronnego.
- Co ty tu robisz? - zapytał chrapliwym głosem.
- Przyszłam zobaczyć, czy nie mogłabym ci w czymś pomóc.
Polly przygryzła wargi. Matt przyglądał się jej nachmurzony, groznie
marszcząc brwi. Jego usta zacisnęły się w wąską linię. Przez zamglone od
deszczu okulary nie mogła dostrzec wyrazu jego oczu, ale dałaby głowę,
że płakał.
Podszedł do kuchenki, zdjął kurtkę i zbliżył ręce do ognia, aby je
ogrzać.
Polly wzięła ręcznik, osuszyła mu twarz i wytarła wilgotne włosy.
- Jesteś cały przemoczony - powiedziała miękko. - Usiądz i pozwól,
że zrobię ci coś do jedzenia.
- Nic nie chcę. Chcę zostać sam. Polly zignorowała jego uwagę.
- Usiądz i wypij to - powiedziała, stawiając na stole filiżankę kawy.
Usiadł ciężko, a ona zrobiła mu kanapkę z serem i podsunęła pod
nos.
- Jedz - rozkazała miękko, ale on odsunął ją od siebie. Podsunęła mu
jÄ… z powrotem.
57
RS
- Do cholery, Polly...
Wstał tak gwałtownie, że krzesło przewróciło się z łoskotem na
podłogę. W ciszy, która potem zaległa, mogła słyszeć szum gazu na
kuchence i jego chrapliwy oddech. Stał tyłem do niej, wpatrując się w
ogród.
Podeszła i stanęła za nim. Objęła go ramionami w pasie i oparła
policzek na jego plecach. Czuła, jak sztywnieją mu mięśnie, a oddech robi
siÄ™ przerywany.
- To normalne, że tak to przeżywasz, Matt.
- To był tylko pies. Ludzie też umierają, moi pacjenci, i to mnie tak
nie porusza...
- Oczywiście, że cię porusza. Po prostu dajesz wtedy upust swoim
uczuciom w złości i gniewie, a nie w żalu. Tym razem zbyt blisko cię to
dotyczy, ale nie ma nic złego w smutku. Ten pies był dla ciebie czymś
wyjątkowym, ostatnią nicią łączącą cię z żoną...
- Tak myślisz? %7łe jestem załamany z powodu głupiego psa, bo
należał do mojej żony?
- A nie? Myślałam, że częściowo o to chodzi. Pokręcił przecząco
głową.
- Nie. Nie, Polly, to nie jest tak, jak myślisz. Jestem załamany tylko z
powodu tego głupiego psa, ponieważ go kochałem. To nie ma nic
wspólnego z moją żoną. Wszelkie uczucia, które miałem do Elaine, minęły
wiele lat temu.
Polly była zaskoczona.
- Nie rozumiem...
58
RS
- Nie, nie rozumiesz. Jest wiele rzeczy dotyczących mnie, których
nie rozumiesz, Polly.
- Ale myślałam...
- Nie - powiedział ostro. - Lepiej nie myśl. Nie jesteś w tym zbyt
dobra. Za łatwo wyciągasz wnioski. Na przykład, założę się, że masz
wyidealizowany obraz małżeństwa. Różyczki wokół drzwi, dwójka
dzieciaków i pieluszki na sznurze, prawda? - Roześmiał się gorzko i
znowu odwrócił się do okna. - Moja żona była dziwką. Zupełnie
pozbawioną serca, samolubną dziwką. Zabiła najpierw moje dziecko, a
potem siebie, jadąc nieostrożnie po przyjęciu do domu swego kochanka.
- Och, Matt, tak mi przykro...
Strząsnął jej dłoń ze swego ramienia i odwrócił się twarzą do niej.
- Nie chcę twojego współczucia, Polly. Tak jak ci powiedziałem, od
dawna nic do niej nie czuję. Ani do psa. Lepiej, że to już się stało. To
tylko... Do diabła, Polly, idz stąd, dobrze?
Serce Polly ścisnęło się boleśnie. Znowu położyła mu rękę na
ramieniu i tym razem jej nie odepchnÄ…Å‚. -Och, Matt...
Objęła go i przytuliła się. Słyszała bicie jego serca, było nierówne i
mówiło jej wyrazniej niż jego słowa o tym, jak bardzo jest przygnębiony.
Matt stał jednak bez ruchu, odrzucając jej serdeczność.
Nie wiedziała, co jeszcze może zrobić, jak się do niego zbliżyć.
Wolno odsunęła się od niego, patrząc zdziwionym, rozżalonym wzrokiem.
- Dlaczego nie pozwalasz sobie pomóc? - wyszeptała.
- Dlaczego nie pójdziesz pracować do telefonu zaufania? Nie jestem
kulawym kaczątkiem i nie potrzebuję, żeby mnie ratować. Bądz dobrą
59
RS
dziewczynką i pójdz ratować kogoś innego, dobrze? Po prostu zostaw
mnie w spokoju.
Polly poddała się. Wzięła swój płaszcz i nie zwracając uwagi na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl