[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chciała nawet myśleć o takiej ewentualności. Sprawiało jej to zbyt du\y ból.
Odsunęła się od Toma.
 Robi się pózno. Spróbujmy zasnąć  zaproponowała. Wyciągnął rękę i
przyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do siebie.
 Tracy, czy naprawdę musimy wszystko precyzować i z góry ustalać? Czy nie
mo\emy zdać się na los? Pozwolić, \eby sytuacja rozwijała się powoli? Nie
przyspieszaj niczego. Nie niszcz. W przeszłości oboje przeszliśmy swoje.
Pozwólmy, by teraz wszystko potoczyło się inaczej. Czy\ tak nie jest lepiej?
Być mo\e Tom ma rację. Być mo\e nie nale\y się spieszyć. Są ze sobą
stosunkowo krótko. Mo\e rzeczywiście prosi o zbyt wiele. Zresztą niezale\nie od
całego swego pragnienia, by dzielić przyszłość z Tomem, bała się. Jej ostatnia
próba trwałego związku skończyła się straszliwym fiaskiem. Czy\ przeszłość nie
powinna być dla niej ostrze\eniem?
 Kocham cię, Tracy.  Usłyszała nagle szept Toma.  I pragnę budzić się przy
tobie co rano. Nawet jeśli nie miałbym spać dłu\ej ni\ dziesięć minut. Ale
zobaczysz, \e za tydzień o północy będziemy ju\ chrapać  zachichotał.
 Wcią\ jeszcze chcesz spędzić tutaj dwa tygodnie?
 Oczywiście, \e tak. A ty mo\e nie? Udała, \e nie słyszy jego zaczepnego
tonu.
 Czy ja wiem? Jeśli rzeczywiście uda mi się zasnąć  odcięła się.
Przysunął się i pocałował ją na dobranoc, po czym odwrócił się na brzuch. Po
paru minutach usłyszała jego miarowy oddech. Wiedziała, \e śpi.
Zajmował więcej ni\ połowę łó\ka. Usunęła się, by zrobić mu miejsce, i omal
się nie rozpłakała ze złości. Ale to nie fakt, \e zajął a\ tyle miejsca przyprawił ją o
łzy, lecz świadomość, \e bardzo prędko się do tego przyzwyczai.
Był ju\ prawie świt, gdy wreszcie i jej udało się zasnąć.
 Chyba nie musimy jeść tych piero\ków, co? Dochodziła dziesiąta. Tom
wrócił do łó\ka i pocałował ją.
Był radosny, roześmiany, prowokujący.
 Tylko jeden kęs, jeden jedyny. Na dowód, \e mnie kochasz.
Mimo całego napięcia wywołanego ich nocną rozmową, Tracy uległa
beztroskiej atmosferze poranka. Czuła się tak samo radosna i podniecona jak Tom.
 Jesteś szalony  roześmiała się.
Wtulił głowę w jej piersi i zaczął ssać stwardniałe sutki.
 Masz rację. To jest znacznie lepsze  mruknął. Chwyciła go za nadgarstek,
podniosła jego dłoń do ust i ugryzła kawałeczek piero\ka.
 Widzisz, czego się nie robi z miłości.
 Zadzwoń, \e jesteś chora  zaproponował  i cały dzień spędzimy w łó\ku. Ja
zrobiÄ™ to samo. Co ty na to?
 Byłoby cudownie  westchnęła.  Ale obiecałam tej klientce, \e dzisiaj
skończę. A czy ty nie oczekujesz kogoś z Nowego Jorku?
Tom obrócił się na plecy. Patrzył w sufit.
 Jesteś szalony, Tom  stwierdziła Tracy, przesuwając dłoń wzdłu\ jego piersi.
 To jedna z twoich najlepszych cech.
 Mam ich znacznie więcej, tylko jeszcze o tym nie wiesz.
 Wtuli! twarz w jej szyjÄ™.
 No, no, jak widzę, wrodzona skromność przez ciebie przemawia, mój
kochanku.
 Kochanek. To lubię.  Tom pocałował ją w usta.  Czy przeczytasz wreszcie
tÄ™ karteczkÄ™?
 Nie potrzebuję jej czytać!
 Czy to znaczy, \e nie potrzebujesz jej czytać, bo...
 Bo chcę, \ebyś został.  Uśmiechnęła się.  Na dwa tygodnie  dodała
szybko.  Jeśli naprawdę tego chcesz.
 Oczywiście, \e chcę  przytaknął z zapałem. Uśmiechnął się. Czy\by jej się
zdawało, czy te\ przemknął przez jego twarz jakiś cień niepokoju? A mo\e to ona
była niespokojna?
 To będzie... jak wakacje  rozmarzyła się.
 Masz racjÄ™, jak najcudowniejsze w \yciu wakacje. Zanim wstali, kochali siÄ™
raz jeszcze. Tym razem Tracy nie czuła się ju\ zagubiona ani opuszczona. Całowali
się i pieścili tak zachłannie, jak gdyby robili to po raz pierwszy od lat. Stali się
sobie jeszcze bardziej bliscy.
Coop przesunął ozdobną stojącą lampę z czerwono-białego marmuru,
umieszczając ją tu\ obok kanapy wyło\onej czerwonymi poduszkami. Tracy
popchnęła mały stolik w wymyślne wzory pod okno o ramach w kolorze
niebieskim.
Cofnęła się na środek pokoju, mierząc wzrokiem uzyskany efekt.
 Niezle  stwierdziła z zadowoleniem.
 Niezle?  W oczach Coopa malowało się zwątpienie.
 Nie sÄ…dzisz, \e to trochÄ™ zbyt pretensjonalne?
 Ani trochę  skwitowała krótko.
 Du\o bym dał, \eby zobaczyć minę Toma, kiedy przyjdzie do domu.
 To nie jest dom Toma  zaprotestowała Tracy.  Jest tu tylko gościem. Na
trochÄ™. Te meble zresztÄ… nie sÄ… na zawsze. Nie podoba ci siÄ™? Nie martw siÄ™.
Wkrótce wszystko zmienię. Podeszła do stolika i przesunęła go nieco dalej od
okna.
 I tak te\ jest z Tomem. Zostanie tu jeszcze dziesięć dni. A mo\e i mniej.
Tomowi chyba nie odpowiada taki układ. Jest strasznie spięty i zmienny w
nastrojach. Nie mo\emy nawet spędzić razem dwóch tygodni. A co dopiero, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl